Unia dała na freski

Szymon Babuchowski

|

GN 36/2006

publikacja 04.09.2006 12:15

Renowacja pszowskiej bazyliki to najlepszy dowód na to, że można pozyskać unijne fundusze na odnowę kościoła.

Unia dała na freski Projekt wymagał solidnej dokumentacji. W tle pszowska bazylika. Henryk Przondziono

Na stole chleb i wino. Wśród uczniów – poruszenie. Jezus wypowiedział właśnie słowa: „Jeden z was mnie zdradzi”. „Kto to jest? O kim mówi?”. Zdrajca stoi jeszcze w cieniu. Za chwilę Jezus umoczy kawałek chleba i poda go Judaszowi. Siedzimy w pracowni prof. Stanisława Kluski i patrzymy na powstający właśnie obraz, przedstawiający Ostatnią Wieczerzę. Musi być gotowy przed 10 września, bo wtedy, podczas odpustu w pszowskiej bazylice, zostanie poświęcona nowa polichromia, dzieło profesora.

Różaniec na sklepieniu
– Przyszedłem tu w 1994 roku – opowiada ks. prałat Józef Fronczek, proboszcz parafii przy sanktuarium Matki Bożej Uśmiechniętej w Pszowie na Górnym Śląsku. – Bazylika była wtedy bardzo zniszczona przez szkody górnicze. Rozpocząłem remont: malowanie, zmianę posadzki, ale ciągle było mi żal, że nie mogę przywrócić fresków, o których parafianie często wspominali.

Freski zniknęły ze świątyni jeszcze w latach 60., kiedy ze względów bezpieczeństwa został wymieniony cały strop. Tamten remont zbiegł się w czasie z Soborem Watykańskim II i tendencją do upraszczania wystroju kościołów. Bazylikę niemal zupełnie pozbawiono wówczas dekoracji. – Kiedy w lipcu 2003 roku dowiedziałem się, że można starać się o fundusze unijne dla kościołów, które stanowią dziedzictwo kultury, postanowiłem się tym zainteresować – wspomina proboszcz. – Miałem już pewne doświadczenie w pozyskiwaniu środków z gminy czy województwa. Jednak tu potrzebny był kompleksowy projekt. Prace zaczęły się od projektu kolorystyki wnętrza, sporządzonego przez firmę z Bytomia. Wykonania polichromii podjął się prof. Stanisław Kluska z katowickiej Akademii Sztuk Pięknych, wraz z ekipą konserwatorów zabytków. Kłopot polegał na tym, że całą dokumentację dawnego wystroju stanowiły cztery czarno-białe zdjęcia i wycinek z gazety. – Pamięć ludzka jest zawodna – mówi ks. Fronczek. – Jedyne, co udało nam się z całą pewnością ustalić, to fakt, że na sklepieniu znajdowały się tajemnice Różańca.

Trzeba więc było polichromię zaprojektować od nowa. – Ponieważ jest to świątynia barokowa, zdecydowałem się na pastisz dekoracji barokowej. Dzięki temu, że jestem grafikiem, który ma za sobą przeszłość projektanta, łatwiej było mi się przestawić na dawny styl, niż gdybym był malarzem. Pastisz jest wpisany w główny nurt mojej twórczości – podkreśla profesor. Większych trudności przysporzyła za to sama praca w kościele, którą trzeba było często wykonywać w bardzo niewygodnych pozycjach. – Przez kilka godzin dziennie człowiek był wygięty w pałąk, a na dodatek nie widział efektu swojej pracy, bo u góry wszystko wygląda inaczej niż na dole – tłumaczy prof. Kluska. – U góry robi się dziwne rzeczy, żeby na dole wyglądało to normalnie. Na przykład cienie na twarzy maluje się zieleniami. Do tego potrzebna jest konkretna wiedza malarska. Ale i tak zdarza się, że efekt jest zaskakujący dla malującego…

Zaryzykowaliśmy
1 781 592,76 złotych brutto. Taka kwota figurowała w kosztorysie inwestorskim dotyczącym prac we wnętrzu kościoła. – Kiedy remontuje się stary kościół, trzeba podwyższyć przewidywane koszta do 150 proc., bo gdy ruszy się jedną rzecz, inna zaczyna się sypać – uśmiecha się proboszcz. – Wszystkie projekty i koszty przedstawiliśmy bardzo dokładnie parafianom w gazetce, przedyskutowaliśmy w radzie duszpasterskiej i ekonomicznej parafii – zaznacza proboszcz. – Niektórzy członkowie rady obawiali się, czy będziemy w stanie podołać temu zadaniu. W kościele wyłożyliśmy deklaracje, żeby zorientować się, ile ludzie mogą dać. W końcu postanowiliśmy zaryzykować. Muszę przyznać, że zdarzało mi się z tego powodu nie spać po nocach…

Kiedy w 2004 roku ogłoszono Zintegrowany Program Operacyjnego Rozwoju Regionalnego, rozpoczęła się praca nad studium wykonalności projektu. Potrzeba było wielu uzgodnień – budowlanych, konserwatorskich. Nad koordynacją tych wszystkich działań czuwali członkowie rady ekonomicznej parafii: Stanisław Czyż i Franciszek Sobala. Studium przeszło przez wszystkie fazy formalne, ale na liście rankingowej, sporządzonej przez Regionalny Komitet Sterujący pod koniec 2004 roku, pszowska bazylika znalazła się na odległym miejscu. Pieniędzy nie udało się uzyskać.

– Pojawiło się pytanie: co dalej – wspomina ks. Fronczek. – Zdecydowaliśmy się jednak kontynuować prace. Z wykonawcami ustaliliśmy, że po wykonaniu dzieła będziemy spłacać należność w miarę możliwości. Ta decyzja była dla nas zbawienna. Pod koniec lipca tego roku przyszła wiadomość z Urzędu Marszałkowskiego, że bazylika znajduje się na liście dodatkowej do pozyskania funduszy. Okazało się, że była nadwyżka finansowa i urzędnicy zaczęli szukać tych beneficjentów, którzy mimo iż początkowo nie otrzymali dotacji, podjęli się wykonania prac. Od razu złożyliśmy pismo o stanie projektu. Jest ukończony w 90 proc., więc do listopada uda nam się go zrealizować – cieszy się proboszcz. Z funduszy unijnych zostanie zrefundowanych 75 proc. kosztów renowacji. Dokładnie: 824 490 złotych.

Pszowska moda w niebie
Zadzieramy głowy do góry. Polichromia rzeczywiście robi wrażenie. Zwracamy uwagę na scenę ukoronowania Najświętszej Maryi Panny, znajdującą się wśród tajemnic chwalebnych, w środkowej części stropu. Maryja ma taką samą koronę jak na obrazie Matki Boskiej Uśmiechniętej. Czyżby w niebie ubierano się według mody pszowskiej? Po lewej stronie od wejścia znajdują się tajemnice bolesne, po prawej – radosne. Brakuje jeszcze tajemnic światła. Jedna z nich – ustanowienie Eucharystii – jest już prawie gotowa. To obraz na płótnie, którego podmalówkę mieliśmy okazję widzieć w pracowni profesora. Zawiśnie w prezbiterium, podobnie jak płótno przedstawiające wesele w Kanie Galilejskiej. Pozostałe tajemnice przedstawione zostaną w postaci fresków. W miejscu, gdzie się pojawią, na razie czekają puste ramy.

Na pilastrach widzimy postacie apostołów. To freski ufundowane głównie przez parafian. Byli tacy, którzy na rzecz remontu wpłacili ponad dwa tysiące złotych! – Wsparcie parafian trzymało mnie przy realizacji tego projektu – mówi ksiądz Fronczek. – Bardzo sumiennie wywiązywali się ze swoich deklaracji. Proboszcz może przy takim projekcie być tylko moderatorem, sam sobie nie poradzi. Musi zgromadzić wokół siebie grupę ludzi, którzy są profesjonalistami. W Pszowie to się udało. Ksiądz Józef Fronczek nie poprzestaje na odnowieniu polichromii. Już teraz z własnych środków parafia remontuje kaplice Drogi Krzyżowej na zewnątrz kościoła. – Mamy też kolejne projekty: chcemy odrestaurować wszystkie ołtarze, przywrócić do dawnego stanu kalwarię. Pracy przez najbliższe lata nie zabraknie – uśmiecha się proboszcz.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.