Nowa prawa ręka

Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego

|

GN 27/2006

publikacja 03.07.2006 09:06

Mianem rewolucji kopernikańskiej nazwał kard. Tarcisio Bertone decyzję papieża o mianowaniu go Sekretarzem Stanu. Tym samym ten zawsze uśmiechnięty, ceniony duszpasterz i zapalony kibic Juventusu został prawą ręką Benedykta XVI. Obserwatorzy zadają sobie pytanie, jak wpłynie on na politykę Stolicy Apostolskiej.

Nowa prawa ręka Agencja Gazeta/AP/Plinio Lepri

W Watykanie sekretarz stanu to właściwie druga osoba po papieżu, odpowiednik premiera w innych państwach. Ma nieograniczony dostęp do papieża i w jego imieniu pełni wiele delikatnych misji. Odchodzący sekretarz stanu 78-letni kard. Angelo Sodano pełnił ten urząd rekordowo długo, od 1991 r. O zmianie na tym stanowisku zaczęto mówić praktycznie zaraz po wyborze Benedykta XVI. Co jakiś czas pojawiały się nowe nazwiska i kolejne daty ogłoszenia zmiany. Zaczęto nawet spekulować, jakiego asa ma w rękawie kard. Sodano, że papież wciąż go trzyma. Najbliższe otoczenie Benedykta XVI podkreśla, że każdą decyzję podejmuje on z rozwagą i po długim namyśle. Nie ulega naciskom, tym bardziej spekulacjom mediów, które już niejednokrotnie musiały dementować same siebie, gdy zapowiadane przez nie „trzęsienie ziemi”, którym miała być zdecydowana redukcja watykańskich urzędów, nie następowało.

Duszpasterz, nie dyplomata
Mimo przecieków dotyczących nazwiska przyszłego sekretarza stanu i tym razem Papież zaskoczył. Poinformował, że dotychczasowy arcybiskup Genui zostanie wprawdzie sekretarzem stanu, ale urząd obejmie dopiero od połowy września. Wydaje się, że papież chce, by kard. Sodano spokojnie zakończył dyplomatyczne misje i by towarzyszył mu podczas podróży do Bawarii. Przekazanie pałeczki nastąpi dzień po zakończeniu pielgrzymki. Włoscy dziennikarze podkreślają jednak, że odsunięcie w czasie objęcia stanowiska jest prezentem „na otarcie łez” dla tych, którzy lobbowali na to stanowisko kogoś ze świata dyplomacji, co było jakby niepisaną tradycją. Z drugiej strony podkreśla się, że wybór duszpasterza oznacza, że Benedykt XVI „chciałby zmniejszyć współczynnik upolitycznienia działalności Stolicy Świętej”. Przede wszystkim jednak widać, że Papież stawia na pewnych i znanych sobie ludzi.

71-letni kard. Bertone jest wybitnym teologiem i znawcą prawa kanonicznego. Ten salezjanin jest zarazem zaufanym współpracownikiem Papieża. Przez siedem lat, do 2002 r., pełnił funkcję sekretarza Kongregacji Nauki Wiary – jej prefektem był wówczas kard. Joseph Ratzinger. W kongregacji, z racji talentów dyplomatycznych, zajmował się trudnymi i delikatnymi sprawami. Doprowadził do powrotu na łono Kościoła abp. Emmanuela Milingo, który w 2001 r. poślubił Koreankę w obrządku sekty Moona. Był też architektem zbliżenia ze schizmatyckim arcybiskupem Lefebvre’em. Jan Paweł II powierzył mu misję ujawnienia trzeciej tajemnicy fatimskiej. Ostatnio kard. Bertone nawoływał do bojkotu filmu „Kod Leonarda da Vinci”. Wielokrotnie wypowiadał się publicznie w sprawach pozakościelnych. W 2005 r. wzywał do bojkotu włoskiego referendum w sprawie sztucznego zapłodnienia. Apelował też do rządu Silvia Berlusconiego o bardziej prorodzinną politykę. Wskazywał, że powinien on wprowadzić w życie hasło „im więcej dzieci, tym mniejsze podatki”. W ubiegłym roku kard. Bertone został wysłany z misją na Kubę, gdzie wyjednał chrześcijanom nieco więcej swobód i, jak się mówi, otworzył u Fidela Castro drogę do zaproszenia Benedykta XVI na wyspę.

Kardynał z pizzą i colą
Dał się poznać jako zdecydowany obrońca stanowiska Kościoła. Ostro wypowiadał się w kwestii aborcji czy eutanazji. Broniąc doktryny, robił to w zupełnie innym stylu niż kard. Sodano. Często górę brała dowcipna i pogodna salezjańska dusza. Krytykując podejmowane na świecie próby klonowania człowieka, stwierdził, że jedynym wyjątkiem od całkowitego zakazu tego procederu „mogłoby być zrobienie kopii Sophii Loren”. Jako arcybiskup Genui dał się poznać jako otwarty na ludzi duszpasterz. Gorąco dyskutował z młodzieżą. Zdarzało się, że będąc bez obiadu, przychodził na takie spotkania z kawałkiem pizzy i coca-colą w ręku. Młodzi nieraz przypominali mu, że zapomniał kardynalskiego nakrycia głowy.

Przyszły sekretarz stanu to także zagorzały kibic sportowy. Komentował nawet w telewizji kilka ligowych rozgrywek futbolowych. Sportowy żargon przeniósł do życia Kościoła. Gdy kard. Ratzingera wybrano na papieża, stwierdził, że „Kościół ma teraz swojego Beckenbauera”. Kardynałowi Sodano przypisał wówczas rolę środkowego napastnika. Teraz to on będzie rozgrywał piłkę. Na pewno w swych poczynaniach będzie dużo swobodniejszy. Nie ma jednak wątpliwości, że treść działania pozostanie ta sama. Papież stawia na pewnych i znanych sobie ludzi. Dla niego kard. Bertone to gwarant prawdziwości doktryny, a zarazem powiewu nowego ducha w watykańskich urzędach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.