Kto się boi grekokatolików

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 36/2005

publikacja 01.09.2005 22:04

"Katolicy do Polski!" – wykrzykiwało w Kijowie pół tysiąca prawosławnych. Za kordonem policji, przed budującą się katedrą grekokatolicy odprawiali liturgię. Przewodniczył jej kardynał Huzar, który 21 sierpnia przeniósł swoją siedzibęze Lwowa do stolicy Ukrainy.

Kto się boi grekokatolików Agencja Gazeta/E. Lutkatsky

Od kilkunastu lat iskrzy między Kościołem rzymskokatolickim a Kościołem prawosławnym. Dialog ekumeniczny praktycznie utknął w miejscu. Główny front tej zimnej wojny między Kościołami biegnie przez Ukrainę. Kością niezgody jest Ukraiński Kościół Greckokatolicki odradzający się dynamicznie po roku 1990. Decyzja kardynała Lubomyra Huzara o przenosinach do Kijowa dolała jeszcze oliwy do ognia. Patriarchat moskiewski gwałtownie zaprotestował. Nadzieje na zbliżenie katolicko-prawosławne, które pojawiły się u początku pontyfikatu Benedykta XVI, stanęły pod znakiem zapytania.

Aktualna sytuacja religijna na Ukrainie jest wynikiem złożonej historii, tej sprzed kilku wieków i tej najnowszej. Kościelne spory łączą się tutaj ściśle z kwestiami narodowymi i politycznymi. Dzisiejsze napięcia są w jakimś stopniu pochodną dawnej rywalizacji Polski i Rosji o wpływy na Ukrainie. Obok pytania o przyszłość dialogu ekumenicznego katolicko-prawosławnego, nie mniej ważne jest pytanie o polityczną, kulturową orientację Ukrainy. Czy będzie ona promoskiewska, czy prozachodnioeuropejska? Po sukcesie pomarańczowej rewolucji to pytanie spędza sen z oczu zwłaszcza Moskwie.

Powrót do korzeni
Decyzję o budowie centralnego ośrodka greckokatolickiego w Kijowie podjął Synod Biskupów tego Kościoła jeszcze w 2002 r., a potwierdzili ją biskupi zebrani w Kijowie od 5 do 12 października 2004 r. Wkrótce potem rozpoczęto prace budowlane. Zakończenie całej inwestycji, na którą składają się sobór (katedra), sale katechetyczne, siedziba kurii i głowy Kościoła, ma nastąpić najdalej za dwa lata. Zgodę na te działania wyraził Jan Paweł II. Od 21 sierpnia br. kardynał Huzar przestał być arcybiskupem większym Lwowa. Odtąd posługuje się tytułem arcybiskupa większego kijowsko-halickiego. Archidiecezja lwowska pozostanie w swoich dotychczasowych granicach, a do czasu wyznaczenia nowego arcybiskupa, będzie nią zarządzał administrator.

Dla grekokatolików przeniesienie siedziby zwierzchnika ich Kościoła do Kijowa jest powrotem do korzeni. To w Kijowie narodziło się chrześcijaństwo ruskie, a Ukraiński Kościół Greckokatolicki uważa się za jednego ze spadkobierców tego chrześcijaństwa. Zwierzchnik ukraińskich grekokatolików od czasów unii brzeskiej (1596) miał oficjalny tytuł metropolity kijowskiego. W 1795 r. na rozkaz carycy Katarzyny II ta zjednoczona z Rzymem metropolia została skasowana. Zlikwidowane struktury unickie w Kijowie przetrwały we Lwowie (wówczas w zaborze austriackim). Na mocy dekretu Piusa VIIz 1807 roku wszystkie prawa i przywileje metropolii kijowskiej przejął metropolita lwowski. W tym kontekście zrozumiałe są słowa kardynała Huzara, który stwierdził: „Wyrzucono nas z Kijowa. Lwów nigdy nie był naszym domem ani historycznym ośrodkiem naszego Kościoła”.

Prócz racji historycznych, przenosiny do Kijowa mają także służyć podkreśleniu ogólnokrajowego charakteru tego Kościoła. „Nasze wspólnoty znowu rozwijają się w całym kraju. Dlatego wracamy do Kijowa” – wyjaśnił kard. Huzar. Największe skupiska grekokatolików znajdują się jednak nadal na terenach Zachodniej Ukrainy, czyli bliżej Lwowa niż Kijowa.

Moskwa zgrzyta zębami
Sam Kościół prawosławny na Ukrainie jest podzielony i skłócony. Aktualnie działają tam trzy niezależne struktury kościelne. Najliczniejsza jest Cerkiew podlegająca zwierzchnictwu patriarchatu moskiewskiego. Oprócz niej funkcjonują jeszcze dwa Kościoły, których powstanie miało związek z odzyskaniem niepodległości przez Ukrainę. Są to Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego oraz Ukraiński Autokefaliczny Kościół Prawosławny. Oba te Kościoły łączy dążenie do uniezależnienia ukraińskiego prawosławia od Moskwy. Ich kanoniczności (kościelności) nie uznaje ani Moskwa, ani inne Kościoły prawosławne na świecie. Ostatnia decyzja kardynała Huzara o przenosinach do Kijowa nie wzbudziła sprzeciwu w obu tych wspólnotach. Ich oficjalni przedstawiciele uczestniczyli w liturgii inaugurującej pobyt unickiego metropolity w Kijowie.

Gwałtownie zaprotestował patriarchat moskiewski. Patriarcha Aleksy II stwierdził: „Są to niewątpliwie nieprzyjazne kroki, które wniosą jeszcze większe napięcia do naszych stosunków z Ukraińskim Kościołem Greckokatolickim i ze Stolicą Apostolską”. Włodymir, Metropolita Kijowskiej Cerkwi podległej Moskwie, wystosował list do papieża Benedykta XVI. „Zwracam się z prośbą o anulowanie dekretu podpisanego przez Waszego poprzednika papieża Jana Pawła II dotyczącego tych przenosin. (…) Kościół greckokatolicki miał zawsze charakter czysto regionalny”, więc jego przeniesienie do stolicy kraju „nie pociągnie za sobą poprawy stosunków międzywyznaniowych na Ukrainie” – podkreślił metropolita.

Skąd taka nerwowa reakcja? Powodów jest kilka. Pierwszy – natury teologicznej. Prawosławie traktuje unitów jako zdrajców własnej tradycji. Podporządkowanie biskupa władzy papieża jest sprzeczne z ich rozumieniem Kościoła. Prawosławie akcentuje, że każdy Kościół lokalny zebrany wokół swojego biskupa jest prawdziwym Kościołem. Prawosławni od lat powtarzają też tezę o tzw. terytoriach kanonicznych, na których może istnieć tylko Cerkiew prawosławna i konsekwentnie jedna hierarchia kościelna. Jednak na samej Ukrainie działają trzy konkurujące ze sobą hierarchie kościelne, co jest sprzeczne z tą zasadą.

Ważniejsze w całej tej sprawie są jednak czynniki polityczne. Dobrą ilustracją głębszego zaplecza prawosławnych protestów jest komentarz moskiewskiej „Prawdy”. Gazeta pisze, że akcja kard. Huzara ma charakter polityczny. Jest wspierana przez prezydenta Juszczenkę, który w czasie kampanii wyborczej wiele obiecywał unitom. Zdaniem „Prawdy”, chodzi o to, aby w Kijowie stworzyć silny ośrodek „ukrainizacji” życia religijnego oraz osłabić tę część Kościoła Prawosławnego na Ukrainie, który uznaje zwierzchność patriarchatu moskiewskiego. Te zarzuty doskonale ujawniają, czego tak naprawdę boi się Moskwa. Otóż boi się utraty swoich wpływów na Ukrainie. Tym bardziej, że na Ukrainie znajduje się więcej parafii prawosławnych niż w całej Federacji Rosyjskiej. Utrzymanie władzy – także kościelnej – na Ukrainie jest dla Rosji priorytetem. Rzecznik Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego ks. Ewstratij Zoria stwierdził, że manifestacje antyunickie są w istocie „obroną interesów państwa rosyjskiego”, a politycy „usiłują wykorzystać prawosławie do propagowania własnych interesów”.

Prezydent Juszczenko, oskarżany przez Rosję o wspieranie unitów, oświadczył, że przeniesienie siedziby zwierzchnika grekokatolików do Kijowa to wewnętrzna sprawa tego Kościoła. – Nikt nie ma prawa pokazywać palcem, gdzie ma się znaleźć siedziba danego wyznania – dodał ukraiński prezydent.

Co na to Rzym?
Działania kardynała Huzara prawdopodobnie przygotowują grunt do utworzenia greckokatolickiego patriarchatu w Kijowie, co oznaczałoby podniesienia kanonicznej rangi tego Kościoła. Papież Jan Paweł II popierał te aspiracje, ale zalecał cierpliwość. Kard. Huzar liczy, że papież Benedykt XVI odważy się na taką decyzję. Patriarcha Moskwy Aleksy II powiedział, że taki krok na dziesięciolecia „postawi krzyżyk” na stosunkach między Watykanem i rosyjskim prawosławiem.

Stolica Apostolska jest w trudnym położeniu. Z jednej strony Rzym pragnie wznowienia dialogu z Kościołem prawosławnym, dlatego unika sytuacji konfliktowych. Z drugiej – nie może zrezygnować z troski o Kościoły unickie, które są częścią Kościoła katolickiego.

Ukraińscy grekokatolicy zapłacili wysoką cenę za swoją wierność, zwłaszcza w czasach sowieckich prześladowań. Rozwój Cerkwi unickiej, który stał się możliwy po upadku Związku Radzieckiego, jest dowodem żywotności tego Kościoła, działania Ducha Świętego. Przywrócenie pełnej wspólnoty między katolicyzmem i prawosławiem wydaje się jedynym skutecznym rozwiązaniem problemu unitów.

Grekokatolicy starają się zachować podwójną lojalność – wobec Stolicy Apostolskiej oraz wschodniej tradycji. Czują się jednak często niezrozumiani i niechciani zarówno przez prawosławnych, jak i rzymskich katolików. Ich problemy pokazują raz jeszcze, jak wielkim dramatem jest rozbicie chrześcijan. „Dopuściliśmy do podziału Kościoła Chrystusowego i teraz rodzi się pytanie, czy i jak będziemy w stanie powrócić do pierwotnej jedności” – mówił kard. Huzar w Kijowie. Bóg sprawi, iż „to, co może wydawać się po ludzku bardzo mało prawdopodobne, zostanie osiągnięte” – dodał.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.