Na religię też do parafii

Joanna Jureczko-Wilk

|

GN 14/2005

publikacja 06.04.2005 06:43

Na lekcji religii można nauczyć się przykazań, obrzędów, historii Kościoła. Ale to nie jest wiara. Potrzeba jeszcze tego, co nazywa się wtajemniczeniem: świadectwa wierzących, poczucia wspólnoty Kościoła. To może dać katecheza parafialna – pod warunkiem, że będzie czymś więcej niż rocznym przygotowaniem do Pierwszej Komunii czy bierzmowania.

Na religię też do parafii

Czternaście lat temu katecheza wróciła do szkół i z perspektywy czasu nikt już nie ma wątpliwości, że był to krok pożyteczny. Chociażby z tego powodu – jak uważa wieloletni katecheta bp Edward Materski – że objęto nią około 95 proc. dzieci i młodzieży, a wcześniej zdarzało się, że na religię do parafii trafiało zaledwie 18 proc. Jest to katecheza inna od tej, prowadzonej w kościelnych salkach: powszechna, odbywająca się – jak mówią katecheci – „na pierwszej linii frontu”.

– Przez te lata skupialiśmy się na katechezie w szkole, na wypracowaniu standardów, ustaleniu programu, pisaniu podręczników. Ten etap mamy za sobą – mówi ks. Tadeusz Bożełko z Wydziału Nauki Katolickiej warszawskiej kurii. – Teraz uwaga przenosi się na katechezę przyparafialną i okazuje się, że tam kołdra jest za krótka.

Lekcja to za mało
Katecheta Marek Malisiewicz z Warszawy zauważa, że katechizowanie w szkole staje się coraz trudniejsze. W jednej klasie znajdują się uczniowie wierzący, niepraktykujący albo nawet nastawieni wrogo. Wzrasta krytycyzm, uczniowie oczekują czegoś więcej niż tylko „opowiadania o religii”.
– Programy skierowane są do grupy na pewnym poziomie wiedzy religijnej i zaangażowania. A co z tymi, którzy spoganieli? – zastanawia się. – Im także musimy towarzyszyć. Są też uczniowie oczekujący czegoś więcej – dodaje.

Niektórzy katecheci obserwują pewne znudzenie uczniów, osłuchanie się z problemami. Dlatego religia nie może być tylko „tematem”.

– Katecheza szkolna, w którą wielu duchownych i świeckich wkłada wiele serca, nie jest w stanie do końca wypełnić zadań, które przed nią stawia Kościół – zauważa ks. prof. Zbigniew Marek SJ, prorektor Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum” w Krakowie. – Jako katecheci w szkole jesteśmy porównywani do tych, którzy zawodowo coś wykonują. Dlatego tak ważne jest świadectwo innych. Znajdziemy je w parafii – środowisku, które żyje wiarą.

Dobry klimat salki
W czerwcu 2001 r. ukazały się dokumenty Konferencji Episkopatu zatwierdzające dwutorowość katechezy: „Dyrektorium katechetyczne oraz Podstawy programowej katechezy Kościoła katolickiego w Polsce”. Na podstawie tych ogólniejszych regulacji powstał „Program nauczania religii” (2001) oraz „Program katechezy parafialnej młodzieży szkół ponadgimnazjalnych” (2004). Zgodnie z tymi dokumentami, katecheza szkolna ma być uzupełniona katechezą parafialną, przygotowującą do sakramentów: w klasach I–III – pokuty i Eucharystii, w gimnazjum – bierzmowania, w klasach ponadgimnazjalnych – do małżeństwa.

– Katecheza w parafii dopełnia, pogłębia katechezę szkolną. Nie może powielać treści. Nie może też być traktowana jako korepetycje ze szkolnej religii – podkreśla Marzanna Dubińska, metodyk nauczania religii. – Bardziej przypomina zawiązywanie wspólnoty. Jej uczestnicy, przy pomocy członków parafii – na przykład młodych małżeństw – odkrywają sakramentalny wymiar życia chrześcijańskiego.

Zmora rocznych kursów
Jednak praktyka pozostawia wiele do życzenia. Katecheza w parafii, która ma obejmować dzieci w pierwszych trzech klasach szkoły podstawowej, ogranicza się jedynie do klas drugich, bezpośrednio przygotowujących się do Pierwszej Komunii. Podobnie jest z gimnazjalistami. W parafii spotykają się trzecioklasiści, przed przyjęciem bierzmowania. Zupełnie pominięte są dzieci ze starszych klas podstawówki, którym trudno „przyporządkować” jakiś sakrament.

– Katecheza parafialna dla klas drugich szkoły podstawowej i trzecich gimnazjalnych to zdecydowanie za mało – twierdzi ks. dr Piotr Tomasik z Biura Programowania Katechezy. – Uważam, że to klasa trzecia szkoły podstawowej jest rozstrzygająca w sprawie późniejszego regularnego przystępowania do sakramentów. Także w przypadku bierzmowania, lepsze od rocznego kursu byłoby przygotowanie w trybie jednomiesięcznych spotkań, ale przez trzy lata.

Zdecydowanie najgorzej wypada przygotowanie do sakramentu małżeństwa. Na tzw. kursy przedmałżeńskie przychodzą narzeczeni, którzy już mają wyznaczone daty ślubu i którzy często „zaliczają” spotkania w wielu parafiach, żeby przyspieszyć odebranie końcowego zaświadczenia.
– Myślą już o balu, lokalu, gościach, często już rozpoczęli życie erotyczne – to są poważne blokady na przyjęcie treści, które im przedstawiamy na naukach przedmałżeńskich – mówi ks. Henryk Małecki, dyrektor Wydziału Nauki Katolickiej warszawskiej kurii. – Lepiej byłoby, gdyby młodzi ludzie przeszli przygotowanie do sakramentu małżeństwa na spokojnie, kiedy jeszcze nie są ze sobą związani. Liceum jest dobrym czasem, żeby taką dyskusję z nimi rozpocząć.

Zaproście sąsiadów
Proboszczowie zdają sobie sprawę z tego, że katecheza parafialna jest potrzebna, bo niedzielna Msza św. to za mało, by dzieci i młodzież związały się z parafią; bo po bierzmowaniu z życia parafialnego umykają gimnazjaliści i licealiści, którzy na przykład uczą się w innej miejscowości. Z drugiej strony w szkołach katechizuje blisko 12 tys. księży diecezjalnych i tyle samo zakonnych. Uczą, odprawiają Msze, dyżurują w kancelarii, kolędują, budują kościoły... Pytają więc: skąd wziąć czas na drugą katechezę w parafii?

– Jeśli katecheza parafialna znowu spadnie na proboszcza, katechetę, to miniemy się z celem – prostuje ks. Z. Marek, który jest autorem pierwszego podręcznika do katechezy parafialnej, przygotowującej młodzież ponadgimnazjalną do małżeństwa. – Jej nadawcą ma być społeczność wierzących: sąsiedzi, znajomi, młode małżeństwa..., którzy głoszą świadectwo. Tylko wtedy będzie to życie religijne, którego uczymy się od innych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.