Silne ramię Kościoła

Z Naczelnym Rycerzem Kolumba w USA Carlem Andersonem rozmawia A. Wysocka

|

GN 14/2005

publikacja 06.04.2005 06:40

Alicja Wysocka: Rycerze Ko-lumba są największą świecką organizacją katolików na świecie. Posiadacie olbrzymie zasoby finansowe, którymi wspomagacie Kościół powszechny. Czy strona moralna waszej organizacji jest równie mocna jak finansowa?

Silne ramię Kościoła

Carl Anderson: – Każdy wierzący katolik jest zobowiązany do dobroczynności. Zarówno nasze rady lokalne, jak i stanowe zbierają dodatkowe miliony dolarów na cele dobroczynne, a indywidualni członkowie często wykładają jeszcze więcej z własnych kieszeni. W ubiegłym roku przekazaliśmy ponad 131 milionów dolarów na cele dobroczynne, a nasi członkowie poświęcili ponad 61 milionów godzin pracy społecznej na rzecz Kościoła i lokalnych społeczności.

Innymi słowy: nie tylko wspomagamy Kościół finansowo, ale poświęcamy mu olbrzymią ilość naszego wolnego czasu i energii, po to, by rzeczywiście żyć wiarą katolicką. Przykładamy wielką wagę do modlitwy i uczestnictwa w liturgii. Każdy nowy rycerz otrzymuje specjalny różaniec wraz z zachętą do częstej modlitwy. W solidarności z papieżem Janem Pawłem II w Roku Eucharystii sponsorujemy nasz III Kongres Eucharystyczny, który odbędzie się latem w Chicago. W tysiącach katolickich parafii nasi członkowie stanowią rdzeń wiernych uczestniczących w adoracji Najświętszego Sakramentu czy też w Godzinie Świętej. Nasi członkowie stanowią także istotną część ruchu obrony życia pro life. Poza tym jednym z naszych głównych zadań jest służenie pomocą biskupom i księżom we wszystkim, w czym tej pomocy od nas potrzebują. Nie bez racji Jan Paweł II nazwał nas „silnym, prawym ramieniem Kościoła”.

Dysponujecie ogromną siłą w Ameryce, także wyborczą. Czy w związku z tym popieraliście któregoś z kandydatów w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich? – Nasza konstytucja i statut zabraniają zabierania w ramach zakonu stanowiska w sprawach polityki: nie wyrażamy jako organizacja poparcia dla żadnych kandydatów na urzędy publiczne. Jednakże często wypowiadamy się w kwestiach szczególnie ważnych dla katolików – na przykład dołączyliśmy się do Konferencji Biskupów USA i Kanady w proteście przeciwko legalizacji małżeństw osób tej samej płci, a także popieramy prawo ograniczające lub zakazujące aborcji. Na nasze doroczne konwencje zapraszamy przywódców państw, w których działa nasza organizacja do przekazania nam swoich uwag. Prezydent Bush osobiście uczestniczył w naszej konwencji w Dallas w Teksasie, która odbyła się w sierpniu 2004 roku, ale był tam w charakterze głowy państwa, a nie kandydata na prezydenta.

Rycerze Kolumba nie tylko mają swobodę wyboru partii politycznej, do której chcą należeć, ale są zachęcani przez naszą organizację do aktywnego życia politycznego. Nasz „Czwarty Stopień”, czyli stopień patriotyczny, sponsoruje akcje zachęcające do głosowania. Zachęcamy każdego obywatela, bez względu na jego poglądy polityczne, żeby wypełnił swój obywatelski obowiązek. Katolików wzywamy, by podczas rozważania kandydatur na urzędy publiczne szczególną wagę przywiązywali do sprawy walki o obronę życia.

Czasem Wasza organizacja jest porównywana do Opus Dei. Jak dalece to porównanie jest uprawnione?
– Nie jesteśmy podobni do organizacji typu Opus Dei. Posiadają one swój własny charyzmat w misji Kościoła. My jesteśmy po prostu i zwyczajnie organizacją katolickiego laikatu. Jesteśmy zaangażowani w różnorodne akcje charytatywne: od wspierania punktów pomocy kobietom w ciąży (Crisis Pregnancy Centers) po zbieranie pieniędzy na pomoc dla ludzi upośledzonych. Prowadzimy kuchnie dla biednych, zaopatrujemy inwalidów na całym świecie w wózki inwalidzkie. W parafiach, na przykład po Mszy św., przygotowujemy śniadania dla parafian i naprawiamy zepsute klęczniki, ale też wykonujemy projekty budowlane. Organizujemy różne imprezy dla młodych ludzi, począwszy od imprez sportowych, a skończywszy na akcjach charytatywnych, gdzie uczą się, jak realizować miłość bliźniego. Oferujemy członkostwo jako „giermkowie Kolumba” dla tych, którzy są jeszcze za młodzi, aby być rycerzami. Jednym słowem, dajemy przykład, jak żyć wiarą katolicką i w ten sposób ewangelizujemy.
Dlaczego Rycerze Kolumba nie mają gałęzi żeńskiej?

– Rycerze Kolumba zostali założeni przez ojca Mc Givneya jako braterska organizacja dla mężczyzn. Niektóre Rady stworzyły stanowiska „pomocników” dla kobiet. Jednak bez względu na to, czy istnieje formalna struktura, czy nie, rycerze i ich żony, a także członkowie rodzin, zawsze działają wspólnie jako zespół. Z biegiem lat powstały trzy osobne organizacje kobiece, uznające ojca Mc Givneya za swojego założyciela. Są to Córki Izabeli, z siedzibą w New Haven w stanie Connecticut, Katolickie Córki Ameryki, które są oddziałem Córek Izabeli, oraz Najwyższa Rada Kolumbijek. Wszystkie oparte są na koncepcji Rycerzy Kolumba i prowadzą wieloraką działalność na rzecz Kościoła.

W Polsce Rycerze Kolumba nie są zbyt znani. Czy nie chcielibyście tego zmienić? Czy właśnie o tym rozmawialiście z polskimi biskupami podczas ubiegłorocznej sesji polskiego episkopatu?
– Naszym głównym celem jest rozwój organizacji tam, gdzie już działamy. Dotyczy to zwłaszcza Meksyku ze 122 milionami katolików. Nasz rozwój w tym kraju może stać się katalizatorem rozwoju w całej Ameryce Łacińskiej. Oczywiście bierzemy pod uwagę także inne regiony. Wiele jednak zależy od zdolności do uzyskania finansowej samodzielności w danym kraju. Program ubezpieczeń, który zabezpiecza finansowo przyszłość naszym członkom i ich rodzinom, stanowi centralną część „kolumbianizmu”, i dlatego wiele zależy od tego, czy ten program będzie mógł funkcjonować w ramach systemu prawnego danego kraju i czy będzie zaakceptowany przez członków. Wierzymy jednak, że wszędzie tam, gdzie są oddani swojej wierze katoliccy mężczyźni, jest miejsce dla Rycerzy Kolumba.

Autorka dziękuje za życzliwość i okazaną pomoc Wojciechowi Dadakowi z USA oraz Lubomili Aksamit z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.