O liczbach mnogich

Maciej Sablik, matematyk, wykładowca na Unowersytecie Śląskim

|

GN 02/2005

publikacja 09.01.2005 15:46

Gdy uczony przy tablicy używa pierwszej osoby liczby mnogiej, mówiąc ,,zrobiliśmy, widzimy, wyciągamy wniosek”, to jest to tzw. pluralis modestiae, czyli liczba mnoga skromności.

Maciej Sablik Maciej Sablik

Nie bardzo wiem dlaczego mam obsługiwać wszystkich współcześnie grzeszących i chętnych do dzielenia się ze mną winą. Gdy uczony przy tablicy używa pierwszej osoby liczby mnogiej, mówiąc ,,zrobiliśmy, widzimy wyciągamy wniosek”, to jest to tzw. pluralis modestiae, czyli liczba mnoga skromności. Nie chcąc bez potrzeby podnosić swoich zasług, mędrzec dopuszcza słuchaczy do udziału w odkrywaniu prawdy. Pluralis maiestaticus to dla odmiany liczba mnoga używana przez monarchów, rzadko spotykana w demokracji. Jednym z nielicznych przykładów jest słynne ,,My, naród”, rozpoczynające amerykańską konstytucję i przemówienie Lecha Wałęsy w Kongresie Stanów Zjednoczonych.

To są jedyne dwa ,,pluralisy”, które wymienia mój słownik wyrazów obcych.
Ale słownik nie nadąża za życiem. W życiu, proszę czytelników, liczba mnoga jest bardzo popularna, chyba zbyt popularna. Pół biedy, gdy siedząc przed telewizorem i trenując mięsień piwny, kibic zawoła, że ,,strzeliliśmy gola” albo ,,zdobyliśmy puchar”, choć gola strzelił Krzynówek, a puchar zdobył Małysz. Trzy czwarte biedy, gdy wypinanie piersi do orderów i pochwał odsuwa w cień prawdziwych autorów sukcesu. To stara przywara, którą ilustruje wierszyk o czterech jabłkach i jeszcze czymś, płynącym rzeczką równo. Kto to płynie? – pyta żabka.

Wtedy to coś mówi: to my, jabłka! Bieda w tym, że wymuszona solidarność pojawia się również w sytuacjach bardzo nieprzyjemnych.

Jakże często słyszymy (pluralis modestiae!), że wszyscy jesteśmy czemuś winni, albo ,,my, Polacy, jesteśmy tacy i owacy”. Są w Polsce tacy, są i owacy, ale bywają też ,,taki” i ,,owaki”, więc szkoda im odbierać palmę pierwszeństwa w łajdactwie. Słyszymy też, że wszyscy jesteśmy winni, bo ktoś zbłądził i trafił do więzienia. Najwyraźniej winą jest praca, dzięki której portfel ofiary stał się atrakcyjny dla złodzieja.

Czasem, ze względu na przyzwoitość i dziedziczenie z całym dobrodziejstwem inwentarza, wypada wziąć na siebie winę swoich przodków. Ja bym nawet wziął na siebie i ewentualne winy potomków, natomiast nie bardzo wiem, dlaczego mam obsługiwać wszystkich współcześnie grzeszących
i chętnych do dzielenia się ze mną winą. Zwłaszcza że w tym świeckim rytuale pojednania jedni grzeszą, a inni pokutują. Okazuje się, że wszyscy byliśmy za komuny słabi, kolaborowaliśmy z władzą i żyliśmy na kredyt. ,,Śmy?”

Teraz jedni te kredyty spłacają, a inni cierpią w samochodach z przyciemnianymi szybami, co roku 13 grudnia wygłaszają banały o geopolityce, w marcu boleją nad ,,naszym” antysemityzmem.
I potępiają esbeków. Zupełnie jak my. Liczba mnoga obłudy?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.