Trudna wolność

W Watykanie - komentuje Andrzej Grajewski

|

GN 50/2006

publikacja 11.12.2006 11:37

W szumie wokół papieskich gestów wobec islamu zatracił się najważniejszy cel pielgrzymki, jakim było spotkanie z prawosławnymi w uroczystość św. Andrzeja Apostoła.

Trudna wolność Benedykt XVI przed katedrą katolicką w Stambule 1 grudnia br. Agencja Gazeta/AP/Pier Paolo Cito

Wspólna deklaracja nie jest radykalnym przełomem w relacjach między obu Kościołami. Wspiera jednak wszystkie cierpliwe działania, które powinny przynieść owoce w dialogu ekumenicznym, ale także w postawach zwykłych ludzi. Dzień po wyjeździe Benedykta XVI dwukrotnie odwiedziłem dzielnicę Fanar. Rano było tam pusto i tylko grupa duchownych celebrowała Liturgię w maleńkiej katedrze. Jak zwykle nieopodal bramy stał samochód policyjny, strzegący tego miejsca. Nad świątynią wiły się zwoje drutu kolczastego, którymi siedziba Patriarchatu Ekumenicznego oddzielona jest od tureckich dzielnic.

Święto się skończyło, wróciła szara rzeczywistość patriarchatu i nastrój oblężonej twierdzy w niechętnym tureckim środowisku. Gdy wróciłem tam ponownie, ludzi było więcej. Kręciło się sporo Greków, tradycyjnie odwiedzających to miejsce. Wdałem się w rozmowę z rosyjskim mnichem, na stałe mieszkającym na górze Athos. Choć wywodził się ze środowiska tradycyjnie niechętnego „papistom”, mówił o radości, z jaką przyjął wizytę Benedykta XVI w Fanarze. Podkreślał, że Papież upomniał się o poszanowanie wolności religii, co dla prawosławnych tutaj ma szczególne znaczenie.

Papież w Turcji, co media rzadko zauważały, najczęściej mówił nie o islamie i dialogu, lecz o wolności religii. Kwestia ta przewijała się konsekwentnie we wszystkich jego wystąpieniach, od Ankary, przez Efez i dwukrotnie w Stambule. Choć Turcja jest krajem formalnie laickim, jednak ciśnienie islamu widoczne jest na każdym kroku.

Wędrując po starym Stambule, trafiłem do dzielnicy islamistów. Znalazłem się w innym świecie. Nie było tam kobiety bez chusty na głowie, a wiele chodziło w czarczafach, z całkowicie zakrytymi twarzami. Gdy próbowałem odwiedzić meczet (w innych miejscach nie było z tym problemu), nie zostałem do niego wpuszczony. Takich miejsc w Stambule przybywa. Rosną szeregi kształconych w arabskich ośrodkach, zbuntowanych młodych muzułmanów. Dla nich opłacani z państwowych pieniędzy, łagodni mufti, z którymi tak dobrze rozmawiało się Benedyktowi XVI, są zniewagą islamu.

Dlatego Benedykt XVI w swych wystąpieniach konsekwentnie odwoływał się do konstytucji tureckiej. Zachęcał do jej przestrzegania, choć nie jest idealna, a często utrudnia życie chrześcijanom. Trzeba także pamiętać, że turecki model współżycia z islamem ma znaczenie nie tylko dla ponad 67 mln obywateli tego państwa. To przykład dla liczącej ponad 200 mln wspólnoty muzułmanów posługujących się językiem tureckim. Tym większa była więc waga pielgrzymki Benedykta XVI i jego wezwania do dialogu, ale i poszanowania wolności religii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.