Demokracji potrzeba cnót

ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego

|

GN 01/2007

publikacja 08.01.2007 14:56

Gdy powiadamy, że demokracji potrzebne są cnoty, to chodzi o ludzi zachowujących się cnotliwie

ks. Remigiusz Sobański ks. Remigiusz Sobański

Konferencja Episkopatu Niemiec oraz Rada Kościoła Ewangelickiego w Niemczech ogłosiły z końcem listopada wspólne orędzie pt. „Demokracja potrzebuje cnót”. Zwrócono w nim uwagę, że „w globalizującym się świecie” Niemcy i inne państwa europejskie stają wobec problemów wymagających polityki dalekosiężnej i długofalowej, podczas gdy faktycznie politycy często mają przed oczyma jedynie najbliższe wybory. Autorzy orędzia podkreślają przeto żywotne znaczenie cnót dla funkcjonowania demokracji.

O roli cnót w życiu społecznym pisali już filozofowie greccy. Wyodrębnili cztery podstawowe: mądrość (niektórzy mówili równoznacznie o roztropności), męstwo, umiarkowanie i sprawiedliwość. Zaznaczali przy tym, że cnota jest jedna i niepodzielna, ale w zależności od dziedziny działania przejawia się w którejś z tych czterech form. Tę naukę filozofów o cnotach przejęli pisarze chrześcijańscy, a św. Ambroży nazwał owe cztery kardynalnymi właśnie ze względu na ich podstawową i główną rolę w życiu społecznym. Św. Grzegorz Wielki przyrównywał je do czterech kamieni węgielnych, na których wspiera się cała budowla życia społecznego.

Tak też napisano o nich w Katechizmie Kościoła Katolickiego: „Cztery cnoty odgrywają kluczową rolę i dlatego nazywa się je cnotami kardynalnymi; wszystkie inne grupują się wokół nich”.
Cnoty można opisać i klasyfikować, ale one nie istnieją abstrakcyjnie, lecz w ludzkich zachowaniach. Jeśli więc mowa o roztropności, sprawiedliwości, męstwie i umiarkowaniu, to mamy przed oczyma i na myśli osoby zachowujące się roztropnie, sprawiedliwie, mężnie oraz umiarkowanie. To dzięki ludziom i przez ludzi cnoty stają się konkretem, czymś, co można obserwować... i naśladować. Gdy powiadamy, że demokracji potrzebne są cnoty, to chodzi o ludzi zachowujących się cnotliwie – czyli po prostu cnotliwych. Ludzi cnotliwych potrzeba nie tylko w demokracji!

Autorzy wspomnianego orędzia zwracają się do ludzi, od których oczekuje się zachowań cnotliwych. Wyraźnie wymienionymi adresatami orędzia są politycy, dziennikarze, związkowcy – ale na pierwszym miejscu wskazano po prostu obywateli. Bo niewątpliwie politycy, dziennikarze i związkowcy odgrywają szczególną rolę w życiu społecznym, ale oni wywodzą się spośród obywateli (i pozostają nimi!), formują się w społeczeństwie, są jego wyrazistym i pokazywanym w mediach odbiciem, po prostu ujawniają jego oblicze. Czyli: demokracji potrzeba ludzi cnotliwych, podkreślmy: ogółu ludzi, i to tak, by właśnie cnotliwi nadawali ton i wymuszali cnotliwość na politykach i dziennikarzach. Stąd moje życzenie noworoczne: przywróćmy przymiotnikowi „cnotliwy” odpowiednie miejsce w przestrzeni publicznej i w naszym codziennym słownictwie!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.