Miara małości i wielkości

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów

|

GN 18/2005

publikacja 04.05.2005 13:13

Wielka, ogarniająca świat i wieki rodzina chrześcijan. W niej ma miejsce każdyze swoimi korzeniami, swoim pochodzeniem, swoim miejscem urodzenia, swoim życiorysem

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Przed kilku laty, gdy zastępowałem proboszcza w Bawarii (ja, urodzony we Lwowie), przy kolacji postawiłem młodemu księdzu pytanie: Hubert, czy ty jesteś Niemcem? Długą chwilę patrzył na mnie, wreszcie ze swadą odrzekł: „Ja jestem Frankonem”. – Wiem, jesteś Dolnofrankonem. Ale pytam, czy ty jesteś Niemcem? „Jestem Bawarczykiem” – brzmiała kolejna odpowiedź. Hubert, nie rozumiesz, o co pytam? Czy ty jesteś Niemcem? Popatrzył na mnie lekko zniecierpliwiony i z naciskiem odrzekł: „Też”. Dla Huberta – i jego rodaków – sprawa zaczyna się „od dołu”. Od przynależności do bardzo konkretnego, czasem małego kręgu. Dlatego powiedział „Jestem Frankonem”.

Próbuję wyobrazić sobie podobną rozmowę z kard. Ratzingerem... Co by odrzekł na moje pytanie? Wydaje mi się, że powiedziałby, po przeszło dwudziestu latach pobytu i pracy w Watykanie: „Jestem rzymianinem”. Czy to znaczyłoby, że jest Włochem? Chyba nie. Kolejna warstwa odpowiedzi brzmiałaby na pewno: „Jestem katolikiem”. I kolejna: „Jestem chrześcijaninem”. I na pewno, gdybym go indagował dalej, „Czy ksiądz kardynał jest Niemcem?”, odpowiedziałby lekko zniecierpliwiony moim natręctwem: „Też”. A gdybym pytał o to samo już nie kardynała, lecz papieża Benedykta XVI? Nie, nie pytałbym.

A przynajmniej nie w ten sposób. Z szacunku? Z obawy? Nie o to chodzi. Bo jeśli pierwsza odpowiedź brzmi „Jestem papieżem”, to cała reszta pytań (skojarzeń, kompleksów i fobii) traci znaczenie. I w tym momencie wróciło do mnie inne pytanie, które usłyszałem po śmierci Jana Pawła II: „Proszę księdza, czy Papieża pochowają w Krakowie?”. Dlaczego w Krakowie? Dlaczego w Polsce? Przecież był Ojcem dla całego świata. Zatem w światowej stolicy jest miejsce jego spoczynku. Jak Piotra, który nie wrócił nad Galilejskie Jezioro, lecz pozostał w Rzymie.

Wielka, ogarniająca świat i wieki rodzina chrześcijan. W niej ma miejsce każdy ze swoimi korzeniami, swoim pochodzeniem, swoim miejscem urodzenia, swoim życiorysem. Żyjąc w materialnym świecie, nie sposób być ponad tym wszystkim. Ale równocześnie trzeba umieć, jak wspomniany Hubert, na wiele pytań stawianych przez dociekliwych ludzi odpowiedzieć „też”. Takim tonem, lekko zniecierpliwionym ludzką małością. Bo miara wielkości jest zgoła inna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.