Europa bez chrześcijaństwa? (I)

ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego

|

GN 03/2005

publikacja 19.01.2005 02:07

Bez chrześcijaństwa Europa jest nie do pomyślenia jako pojęcie polityczne i prawne, bez niego byłaby po prostu częścią kontynentu azjatyckiego.

ks. Remigiusz Sobański ks. Remigiusz Sobański

Nawiązuję do wspomnianych przed tygodniem przeszkadzających choinek i do innych wydarzeń (np. sławnej wypowiedzi polskiej pani minister). Ich zagęszczenie każe postawić pytanie, co by było, gdyby w Europie nie było chrześcijaństwa? Pytanie to nie może dotyczyć przeszłości, gdyż z dziejów Europy nie da się go wykreślić.

Nie chodzi tu tylko o obszary kultury europejskiej – co zostałoby, gdybyśmy obrócili w niebyt inspirowaną tą religią architekturę, literaturę, malarstwo, muzykę, myśl filozoficzną...?

Ani też tylko o historię polityczną: co ostałoby się z historii Europy bez chrześcijaństwa (zresztą – przyznajmy – także z jej wojnami, ale też traktatami pokojowymi)? Bez chrześcijaństwa Europa jest nie do pomyślenia jako pojęcie polityczne i prawne, bez niego byłaby po prostu częścią kontynentu azjatyckiego. Pytanie o ewentualny wygląd Europy bez chrześcijaństwa może dotyczyć tylko przyszłości. I warto je postawić, gdyż ta przyszłość stanowi dla nas wyzwanie, jest nam zadana i ponosimy odpowiedzialność za nią.

Można – i to dość łatwo – wyobrazić sobie kurczenie się „wpływów” chrześcijaństwa. Od początków nowożytności państwo przejmowało kolejno szereg zadań wykonywanych przedtem przez Kościół – szkoły, szpitale, przytułki, opiekę społeczną... Funkcje społeczne i kulturowe są wpisane w konstytucje współczesnych państw.

A jednak w krajach demokratycznych Kościoły nadal są aktywne na tych polach – i na ogół z powodzeniem. Może jednak nie jest obojętne, czy pewne zadania podejmuje się na podstawie umowy o pracę czy w poczuciu powołania, zwłaszcza że wyszło z obiegu pojęcie służby?

Czy bez chrześcijaństwa znaleźliby się ludzie o wystarczającej motywacji służenia bliźnim marginalizowanym, nieuleczalnie chorym, „nieudanym” i (już) „nieprzydatnym”? Czy znalibyśmy w ogóle pojęcie bliźniego?

Czy i jak można by wtedy przyhamować kult siły, tak dogłębnie przenikający nasze społeczeństwo, dopatrywujące się nowych proroków w piewcach skuteczności? Skąd wzięto by pojęcia równoważące, takie jak sukces, kariera, furora, powodzenie, popularność, tupet – pojęcia, podkreślmy, wcale nie pejoratywne ani przynoszące ujmę, ale przecież zawierające treści nie wszystkim i nie zawsze dane, ani też wystarczające dla oddania naszych codziennych stanów i doznań.

Chrześcijaństwo nie ma monopolu na słownik cnót (wiele można wyczytać o nich u greckich filozofów i rzymskich prawników), ale czy poza nim widać dziś jakąś znaczącą siłę społeczną, która angażowałaby się w praktyczne wprowadzenie cnót w życie – w język i w zachowania? Z tym, że – zaznaczmy – chrześcijaństwo to chrześcijanie w słowach i czynach. Bez chrześcijaństwa to znaczy: bez chrześcijan.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.