"Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go"

Monika Bartosik, 27 lat, ekonomistka, pracuje w Fundacji „Młodzi dla Młodych” w Poznaniu

|

GN 45/2007

publikacja 11.11.2007 21:37

Czyżby nic się nie zmieniło? – pomyślałam, czytając tekst dzisiejszej Ewangelii. Zadawać pytania, by pogrążyć pytanego. Zadawać pytania, by udowodnić swoją rację. Zadawać pytania i nie słuchać odpowiedzi.

"Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go" Archwium rodzinne

Coraz rzadziej zadajemy pytania, by czegoś się nauczyć. Zwłaszcza o Bogu. Saduceusze pytali, aby wystawić Jezusa na próbę, przyłapać Go na pomyłce. Ale Boga nie można oszukać. Bóg zna nasze serca, wie o nas więcej niż my sami. Jeśli szukamy u Boga odpowiedzi, znajdziemy je.

Ale jeśli przychodzimy do Niego i myślimy, że ukryjemy coś przed Nim, to jest to niemożliwe. On doskonale odczytuje nasze intencje. W wielkiej miłości do nas Bóg zawsze kieruje nasz wzrok ku temu, co ważne. Odwraca nasze oczy od mniej istotnych spraw. Ludzi możemy oszukać, możemy udawać, że na czymś naprawdę nam zależy, że coś nas interesuje.

I to zadziała, nawet jeśli będziemy robić to bez wewnętrznego przekonania albo wbrew sobie. Z Panem Bogiem ta sztuczka nie przejdzie. Jeśli kpimy z Niego, jeśli niedowierzamy, jeśli nasza motywacja nie jest szczera, spójrzmy prawdzie w oczy. – On o tym wie. Zanim więc zaczniemy kolejną dyskusję na temat, który ma tylko odwrócić uwagę od nas samych, zadajmy sobie pytanie: gdzie jest moje serce?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.