Malarz w habicie

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 07/2006

publikacja 08.02.2006 10:39

Między wiarą a sztuką może istnieć głęboka jedność. Obie te dziedziny ludzkiego ducha nie muszą ze sobą walczyć, ale mogą się nawzajem wzbogacać

Malarz w habicie

Nigdy nie sięgał po pędzel bez odmówienia modlitwy. Był wybitnym malarzem wczesnego renesansu, nadto dominikaninem, człowiekiem wielkiej pokory, łagodności i pobożności. Mieszanka, przyznajmy, dość szokująca. Już za życia miał przydomek „Beato” (błogosławiony). Beatyfikował go jednak dopiero Jan Paweł II w roku 1982.

Urodził się około 1400 roku jako Guido di Pietro w pobliżu Florencji. Kiedy skończył dwadzieścia lat, wstąpił do klasztoru dominikanów w Fiesole, gdzie przybrał imię Jana z Fiesole. Do historii Kościoła i historii sztuki przeszedł jako Fra Angelico (Brat Anielski). Otrzymał ten przydomek, ponieważ tematem jego dzieł były często postacie aniołów. Wiele lat spędził we florenckim klasztorze św. Marka, ale modlił się i malował również w Kortonie, Foligno i Orvieto. W połowie XV w. zyskał taką sławę, że sprowadzono go do Rzymu, gdzie - na zlecenie papieży Eugeniusza IV i Mikołaja V - wykonał freski w kaplicy pałacu watykańskiego. Zmarł 18 lutego 1455 r. w Rzymie. Według tradycji, po jego śmierci po policzku każdego z namalowanych przez niego aniołów spłynęła łza. Pochowano go w rzymskim kościele Sopra Minerva.

Aby zasmakować piękna dzieł Fra Angelica, najlepiej zwiedzić klasztor św. Marka we Florencji, w którym wiele ścian zdobią freski artysty dominikanina. U szczytu schodów prowadzących na pierwsze piętro znajduje się niezwykle piękne „Zwiastowanie”, z inskrypcją przypominającą zakonnikom, aby przechodząc obok odmawiali „Zdrowaś Maryjo”. Dalej w 44 celach mnichów znajdują się pobożne freski Fra Angelica lub jego pomocników przedstawiające sceny z Ewangelii.

W tym samym klasztorze kilkadziesiąt lat później przeorem był Girolamo Savonarola, asceta, grzmiący z ambony na artystów za uleganie fascynacji pięknem, które odwodzi od Boga. A przecież ilekroć szedł do swej celi, musiał zatrzymywać wzrok na radosnym, kolorowym „Zwiastowaniu” namalowanym przez swojego współbrata. Musiał więc dostrzegać, że między wiarą a sztuką może istnieć głęboka jedność, że obie te dziedziny ludzkiego ducha nie muszą ze sobą walczyć, ale mogą się nawzajem wzbogacać, inspirować, przenikać.

Niestety, głęboka jedność wiary i sztuki, która owocowała tak obficie przez wieki, dziś została w znacznym stopniu zerwana. Jan Paweł II w Liście do artystów wzywał do odnowienia tego utraconego przymierza, powołując się między innymi na dzieło Fra Angelica. Pisał: „Kościół potrzebuje sztuki. Musi bowiem sprawiać, aby rzeczywistość duchowa, niewidzialna, Boża, stawała się postrzegalna, a nawet w miarę możliwości pociągająca”. Ale też przekonywał artystów, że religia jest wciąż wielkim źródłem natchnienia: „O ileż uboższa byłaby sztuka, gdyby oddaliła się od niewyczerpanego źródła Ewangelii!”.
Nie wszyscy mogą być artystami, to oczywiste. A jednak, jak stwierdził Papież: „zadaniem każdego człowie- ka jest być twórcą własnego życia: człowiek ma uczynić z niego arcydzieło sztuki”. A zatem do dzieła!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.