Święty gniew

o. Augustyn Pelanowski OSPPE

|

GN 36/2005

publikacja 06.09.2005 09:41

Miłość, która unika złości, jest fałszywa. Prawdziwa miłość złości się i gniewa, a nie przestaje kochać.

Święty gniew

Miłością jest wypowiedzenie trudnej prawdy komuś prosto w oczy. Podobnie jak rodzajem nienawiści jest przemilczanie czyjegoś trwania w grzechu. Zwykło się rozumieć miłość jako „miłe” odniesienie, które unika drażliwych tematów, posługuje się pochlebstwami i zgadzaniem się na wszystko. Potrzeba odwagi, by różnić się w poglądach (Dag Hammarskjöld). Miłość to nie tylko czułość, ale i upominanie. Paweł w swoich listach wyrażał nie tylko czułość wobec duchowych dzieci, ale także gniew i skarcenie. Chcemy kochać idealnie – dlatego kochamy na dystans – żeby nie zranić i żeby nie być zranionym. Nie chcemy w miłości stracić kontroli nad sobą, dlatego udajemy, że trochę się lubimy, gdy bardzo kochamy albo bardzo nienawidzimy. Bywa odwrotnie. Udajemy, że bardzo kochamy, gdy ledwie kogoś lubimy, bo mamy lęk, że nie zaspokoimy czyichś oczekiwań.

Odwaga kochania jest również odwagą uznania w sobie złości i gniewu. Miłość, która unika złości, jest fałszywa. Prawdziwa miłość złości się i gniewa, a nie przestaje kochać. Kiedy słyszę w konfesjonale rodzica lub dziecko, które oskarża się o złość wobec innych członków rodziny, pytam: Czy w chwili złości przestałeś kochać te osobę? Jeśli odpowiedź brzmi: kochałem, wiem, że granice grzechu nie zostały naruszone i ktoś niepotrzebnie wyrzuca sobie emocjonalny dyskomfort. Większym grzechem jest udawanie miłości, gdy drzemie w nas nienawiść. Kiedy boimy się przeżyć przykrość w miłości, przekształcamy naszą miłość w manipulację, czyli ukryte kierowanie uczuciami innych ludzi.
Nikt nie jest dojrzały w uczuciach. Kiedy ktoś mówi o kimś, że jest niedojrzały w uczuciach, to mi się chce śmiać, bo znam starców niedojrzałych uczuciowo i ludzi poważnych, którzy niepoważnie się zachowują, i wykształconych intelektualnie, którzy są niewykształceni w uczuciach, i zdarza się, że dzieci są od nich dojrzalsze. Czy chcemy grać role dojrzałych czy być dojrzałymi? Czy chcesz być autentyczny, czy oryginalnie wyglądać? Niedojrzałość nie jest winą, winą jest udawanie dojrzałego.

Rachunek sumienia w uczuciach jest prosty: Kocham, czy usiłuję za wszelką cenę komuś się spodobać? Kocham, czy tylko lubię? Kocham, czy ulegam czyjejś presji wymuszania na mnie miłości? Kocham, czy gram? Gniewam się na czyjeś postępowanie, ale kocham tego człowieka, czy nienawidzę tego człowieka, bo zdenerwowało mnie jego zachowanie? Czuję do kogoś złość i ją zagłuszam, żeby nie popsuć relacji, czy wyraziłem złość, bo mi zależy na tym, żeby między nami był prawdziwy pokój. Jestem zły na kogoś, bo mnie obraził, czy dlatego, że boję się mu powiedzieć prawdę, że mnie obraził?
Zapewne jest jakimś rodzajem grzechu, kiedy wymuszamy miłość, tłumimy gniew, uciekamy w lęk i odsuwamy się od ludzi, a potem atakujemy nienawiścią, która wybucha jak wulkan odruchem uczuć tłumionych za długo pod maską miłego uśmiechu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.