Dobro złego roku

Franciszek Kucharczak

|

GN 01/2011

publikacja 10.01.2011 10:11

Myśl wyrachowana: Człowiekowi szkodzi grzech, a nie jego ujawnienie.

Dobro złego roku

Miniony rok był podobno dla Kościoła ciężki, a nawet straszny, głównie z powodu ujawnienia przypadków pedofilii wśród duchownych. A jednak myślę, że właśnie dlatego ten rok był wyjątkowo dobry. Złe były lata, w których ci duchowni popełniali swoje zbrodnie w ukryciu. Bo i co z tego, że świat o nich nie wiedział? Kiedy śmiertelna choroba rozwija się w człowieku po kryjomu, to dla niego gorzej. Rozkoszuje się swoją kondycją, gdy powinien się leczyć, obżera się smakołykami, gdy potrzebuje diety. Nie, nie. Złe były lata grzechu, a nie rok jego ujawnienia. To prawda, że w porównaniu z innymi grupami społecznymi wśród księży jest statystycznie najmniej pedofilów. Prawda, że ten fakt jest w większości mediów celowo niezauważany, a każdy przypadek „katolickiej” pedofilii cudownie rozmnażany. Jednak i to jest prawdą, że jeden ksiądz krzywdzący dziecko jest gorszy niż pięćdziesięciu innych. Ofiarnik Boga, który diabłu składa ofiary z ludzi – to dopiero rarytas. Dopóki taki nieszczęśnik pozostaje w glorii cnoty, dopóty Dobra Nowina w jego ustach zmienia się w kłamstwo.

Dlatego dobrze się stało, że to wyszło. I to dotyczy właściwie każdej złej sprawy. Dobrze dla wszystkich, zwłaszcza dla sprawców. Bo skrytogrzesznik jest w gorszej sytuacji niż jawnogrzesznica. Co ma do stracenia prostytutka? Tylko grzech, bo opinię straciła już dawno. Zostaje jej rzucić się z płaczem do stóp Jezusa. Łajdak, który chodzi w glorii cnoty, musi najpierw pozbyć się owej glorii. A to trudniejsze niż cokolwiek innego. To niemal tak, jakby partia rządząca miała dobrowolnie wszcząć rzetelne śledztwo w sprawie afery hazardowej. Takie rzeczy się nie zdarzają. Czy kto słyszał na przykład, żeby ktoś otwarcie, niezmuszony sytuacją, wyznał: „byłem agentem”? Archiwa IPN uginają się od dowodów ludzkiej podłości, ale okazuje się, że donosy pisały się same, a podpisywały krasnoludki. Cały PRL był złudzeniem. Nie ma współpracowników i pracowników, nie ma dyspozycyjnych sędziów i prokuratorów, nie ma partyjniaków i zomowców.

Mija czas, wielu oddycha z ulgą – może już nic nie wyjdzie. Wszystko wyjdzie. Nie teraz, to później. Wszystko jest nagrane. „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome” – zapewnił nas Jezus (Łk 12,2). Tylko lepiej, żeby wyszło teraz, a nie po tamtej stronie życia. To wielka łaska dla zakłamanego człowieka, gdy jeszcze za życia na jaw wychodzi jego prawdziwe oblicze. Bo on musi oddać społeczeństwu zagarnięty szacunek, jakim się bezprawnie cieszył. Gdy spadnie jego sztuczna aureola, diabeł nie może już szantażować go jej utratą. I jest jeszcze czas na łzy, którymi można oblać stopy Jezusa. Szczera pokuta z niejednego niemal gotowego potępieńca zrobiła świętego. Ukrywanie grzechów w trosce o „dobro Kościoła” jest troską o opał dla piekła. Prawda jeszcze nikomu nie zaszkodziła, nawet jeśli bardzo bolała. Chyba nie ma na ziemi większego bólu niż ten, który towarzyszy kruszeniu się pancerza faryzeizmu. Ale pozostanie w tym pancerzu spowodowałoby ból nie z tej ziemi.

- - - - - - - -

 

 

Duma dziadów
63-letni piosenkarz Elton John został ojcem, ewentualnie matką. Drugim ojcem, ewentualnie matką, został jego mąż, ewentualnie żona, David Furnish. Chłopczyka o imieniu Zachary, na zamówienie obu panów, urodziła matka zastępcza z Kalifornii. – Zachary jest zdrowy i ma się naprawdę dobrze. Jesteśmy bardzo dumnymi i szczęśliwymi rodzicami – pochwalili się dziennikowi „US Weekly”. A powinni, choćby z uwagi na swój wiek, uważać się za dziadków. I przynajmniej to byłoby bliższe naturze, bo każdy normalny człowiek ma jednego ojca, a dziadków dwóch.

Schyłek Helwetów
Szwajcarski rząd chce znieść kary za zawieranie związków kazirodczych. Izba wyższa parlamentu przyjęła już odpowiedni projekt. „Rzeczpospolita” przytacza wypowiedź inicjatorki projektu, minister sprawiedliwości Simonetty Sommarugi, która uważa, że obowiązujący zakaz kazirodztwa „odbiera ludziom autonomię”. Szwajcaria to bardzo bogaty kraj, od dawna żyjący w pokoju. Jak widać, gdy człowiek nie ma prawdziwych problemów, tworzy sobie potwora, który go pożre.

Plastikowa miłość
Niedawno Australijczyk „ożenił się” ze swoim psem. Zainspirowany tym pomysłem 47-letni Brytyjczyk Andy Park zdecydował się poślubić swoją świąteczną choinkę. Pan Andy jest zafascynowany „tematyką bożonarodzeniową” i z tego powodu od 17 lat codziennie obchodzi to święto. „Kocham moją choinkę bardziej niż cokolwiek innego” – powiedział dziennikowi „The Sun”. Ponieważ plastikowe drzewko towarzyszy mężczyźnie przez wszystkie te lata, ten uznał, że czas pójść dalej. Kupił pierścionek dla swojej ukochanej, aby zawiesić go na jednej z jej gałęzi i, jak powiedział, szuka duchownego, który poprowadziłby ceremonię. Pewnie pan Park zamierza ślubować „żonie” dozgonną miłość. Ze względu na trwałość plastiku zachodzi obawa, że choinkę czeka długie wdowieństwo.

 

 

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.