Kryzys średniowiecza

Franciszek Kucharczak

|

GN 27/2010

publikacja 09.07.2010 09:59

Myśl wyrachowana: Kto uzna, że ziemia to padół płaczu, ten zaoszczędzi sobie łez

Kryzys średniowiecza

Pamiętam ze szkoły nabazgrany na ścianie napis „Grunwald pomścimy”. Autor, o ile jeszcze żyje, miałby teraz okazję zrealizować swą obietnicę. Za parę dni na polach Grunwaldu będą się grzmocić panowie w blachach, i to na oczach setek tysięcy widzów, bo średniowiecze wróciło do łask. Wróciło jednak wykoślawione wiekami czarnej propagandy. Oto, co oferuje się turystom zwiedzającym zamki: zakucie w dyby, wysmaganie pod pręgierzem, powieszenie albo ścięcie toporem. Sale tortur to program obowiązkowy, tak jakby w średniowieczu tego tylko nie katowali, kto już spłonął na stosie.

„Średniowiecze!” – prychają z pogardą wyznawcy politycznego słuszniactwa, gdy ktoś bierze w obronę małżeństwo, rodzinę, ojczyznę. Ale może to i racja, że przejawy normalności nazywa się średniowieczem, bo to jednak był okres normalniejszy niż dzisiaj. Ludzie średniowiecza powszechnie mieli świadomość, że mają nie tylko ciało, lecz i odkupioną przez Boga duszę nieśmiertelną. To miało ogromne konsekwencje. Chłop czy król, rycerz czy mieszczanin – każdy wiedział, że życie ziemskie jest wstępem do życia właściwego. Każde zdarzenie było egzaminem na rzecz wieczności, każdy żebrak był przebranym w łachmany Chrystusem. Ludzie grzeszyli, ale wiedzieli że grzeszą. Gdy żałowali, to się spowiadali i pokutowali, a nie szli do psychologa. Gdy umierali, świeciła im gromnica, a nie prawo do eutanazji.
Dzisiejsi niedowiarkowie i relatywiści nie stworzyliby gotyckich katedr. Do tego trzeba było czegoś więcej niż zdolnego architekta. Tylko ludzie potężnego ducha mogli zrobić coś takiego. Po nas nie zostaną tak oszałamiające rzeczy. Nikt nie będzie z otwartymi ustami zwiedzał dwudziestowiecznych kościołów, a tym bardziej obiektów „świeckich”. Nikogo nie rzucą na kolana płaskie sklepienia ze zbrojonego betonu i jeśli coś trwałego po nas zostanie, to plastikowe butelki.

Gdy człowiek zagłębi się w pisma i dzieła naszych przodków, łatwo zauważy, że my dziś w ogóle nie jesteśmy mądrzejsi. My, owszem, więcej wiemy, ale jakby mniej rozumiemy. Mamy coraz lepszą technikę, ale niech tylko wyłączą prąd, a stajemy się bezradni jak nowy prezydent na polowaniu z aparatem fotograficznym. Średniowiecze było czasem wielkich bandytów, ale jeszcze większych świętych. Żyło się ostro, ale konkretnie. Tam kipiało życie, bo ludziom na czymś zależało. To był czas ducha. A teraz mamy średniowiecze ciała – kryzys wieku średniego. Taki okres, w którym człowiek wzbogacił się, ustabilizował i nie wie, co ze sobą zrobić. Z braku prawdziwych problemów wymyśla zastępcze: tworzy obłędne prawa, a potem walczy z głosami rozsądku, nazywając je dyskryminacją. Jeśli w średniowieczu panował zabobon, to jak nazwać wróżby z kart tarota i horoskopy nadawane w głównych kanałach telewizyjnych? Jeśli w średniowieczu się zabijali, to co powiedzieć o milionach mordowanych dziś dzieci i o rozrastającej się eutanazji? Kryzys wieku średniego, jeśli na kogoś przyjdzie, trzeba przezwyciężyć. Ale do tego trzeba być człowiekiem ducha. Człowiekiem średniowiecznym.

- - - - - - - - - - -

 

 

Coś wybuchnie
Pani premier Islandii Johanna Sigurdardóttir „ożeniła się” ze swoją „długoletnią partnerką”. Zrobiła to zaraz po wejściu w życie nowego prawa, które definiuje małżeństwo jako związek dwóch osób bez względu na płeć. Tym samym stała się pierwszym na świecie szefem rządu, który ma „małżonka” tej samej płci. Ciekawe, jak mają zachować się przedstawiciele normalnych państw, gdy z wizytą zjawi się u nich coś takiego. Cała nadzieja w drugim wulkanie. Podobno jest 10 razy większy od tego, który wybuchł trzy miesiące temu, i wybucha zwykle po tym pierwszym.

Brudnozielona wyspa
Zaraza się rozszerza. Kolejnym państwem, które prawa przysługujące małżeństwom przyznało związkom tej samej płci, jest Irlandia. Tamtejszy parlament przyjął już odpowiednią ustawę. Wejdzie w życie jesienią. Na razie związki te nie będą mogły nazywać się małżeństwami, ale homoaktywiści jawnie już przyznają, że to tylko kwestia czasu. Podobnie zresztą będzie z adopcją dzieci. Ich nadzieje są uzasadnione, bo, jak podaje „Rzeczpospolita”, 84 proc. Irlandczyków popiera homoseksualistów w ich „małżeńskich” dążeniach. Nad Polakami trzeba jeszcze pracować.

Zmajstrowane choroby
W Wielkiej Brytanii od 1992 r. urodziło się ponad 120 tys. dzieci w wyniku zapłodnienia in vitro. Jak podaje HLI Europa, przeprowadzone tam badania wykazały, że dzieci z probówki cierpią na wady wrodzone dwukrotnie częściej niż dzieci poczęte naturalnie. Dzieci te znacznie częściej chorują na serce, często też mają zniekształcony układ rozrodczy. Podobne wyniki przyniosły badania we Francji. Naukowcy są zaskoczeni. Zarzucili ośrodkom przeprowadzającym in vitro, że ukrywają prawdę o zagrożeniach, jakie ta procedura niesie. Ale o co chodzi? Podobno każdy ma prawo do szczęścia.

 

 

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.