Promocja emocji

Franciszek Kucharczak

|

GN 08/2010

publikacja 27.02.2010 14:22

Myśl wyrachowana: Lepiej być ocalonym mocnym słowem niż zabitym delikatnym nożem

Promocja emocji

Dziwią się niektórzy, że afera Rywina wywróciła scenę polityczną, zaś afera hazardowa mało kogo porusza. No cóż, z aferą Rywina byłoby pewnie podobnie, gdyby jej bohaterowi pozwolono rozpłakać się przed kamerą. Albo gdyby mógł przynajmniej łamiącym się głosem powiedzieć kilka zdań w rodzaju: „Miałem myśli samobójcze. Ale znalazłem oparcie w rodzinie. (Tu użyć chusteczki) Teraz wiem, dla kogo warto żyć…”. Gdyby jeszcze aferzysta był ładną kobietą, to już na pewno by mu ludzie wybaczyli, może nawet dostałby odszkodowanie. A komisja śledcza mogłaby sobie „procedować” i „procedować” do końca świata, czyli kadencji (co dla posła bywa tożsame). Opinia społeczna to taki niezwykle sentymentalny stwór. On nie myśli, tylko chłonie. Nie widzi, tylko odbiera bodźce. Nie analizuje treści, tylko ocenia opakowanie. Wystarczy wzbudzić w nim odpowiednie emocje, a przepchnie się wszystko. Dlatego takie wzięcie mają fachowcy od wizerunku. Tu zakleją, tu zaszpachlują, jak w używanym samochodzie. A że nabywca rozkraczy się za pierwszym zakrętem? Widziały gały, co brały.

No właśnie nie widziały. One „chłonęły wizerunek”. Co tam fakty, ważne emocje i wrażenia, jakie się wokół nich rozbudzi. O wypadku można napisać w gazecie tak: „Pijany przechodzień zginął pod kołami jadącego prawidłowo pojazdu”. Ale można i tak: „Właściciel wypasionego BMW zabił ojca rodziny”. Niby to samo, a jaka różnica. Istota leży w przesunięciu akcentów albo użyciu słów i gestów, które ze sprawą nie mają nic wspólnego. Cała robota fachowców od klajstrowania polega na tym, żeby forma zapanowała nad treścią. Mieliśmy małżonków – coraz częściej mamy partnerów. Mieliśmy dewiacje, mamy orientacje. Było samobójstwo, jest prawo do godnej śmierci. Zwolennicy aborcji mówią, że są zwolennikami „wyboru”. Wybór to pozytywne słowo. I mało kto pomyśli, że skoro ktoś wybiera, to ktoś inny jest wybrany – do egzekucji. Trwa wojna o słowa, bo one nie tylko opisują rzeczywistość, ale ją też tworzą. I właśnie o zmianę rzeczywistości chodzi w procesie, jaki nam wytoczyła Alicja Tysiąc (a de facto lobby aborcyjne). Zauważyliście, ile energii idzie w odwrócenie uwagi od istoty tej sprawy?

Łzawe obrazki, ustawiane wywiady i niemożność zadawania najoczywistszych pytań zrobiły swoje. Agresor stał się ofiarą, starania o cudzą śmierć nazwano walką o własną godność. Sedno sprawy zostało zakrzyczane. A polega ono na tym, że ktoś ośmiela się kwestionować człowieczeństwo istoty, która poczęła się w łonie matki. Tu nie chodzi o prywatną obrazę jednej osoby. Na taką rozprawę nikt nie przywoziłby feministek aż z Grecji. Tu chodzi o sprawy dosłownie życia i śmierci wielu ludzi. „To za mocne słowa!” – grzmią lewicowi wrażliwcy, domagający się śmiertelnie mocnych czynów. Więc powiedzcie, jakich słów wolno używać, gdy ktoś chce zabić człowieka? Czy trzeba ćwierkać, gdy trwa rzeź? Za tydzień ma zapaść wyrok. Ale jakikolwiek on będzie – nawet gdyby sąd orzekł, że jesteśmy niewinni – będzie wyrokiem złym. Jest porażką człowieczeństwa, że ludzka instytucja ma wyrokować w takiej sprawie. Dlatego robi się wrażenie, że to inna sprawa.

- - - - - - - - - - - - --

 

 

Mamy tylko mamy
Jak donosi „Rzeczpospolita” aktywiści homoseksualni z Turynu wydali za pieniądze miasta „Książeczkę Tommiego”. Jest to podręcznik dla nauczycieli z instrukcjami, jak należy rozmawiać z dziećmi na temat homoadopcji. Gdy, na przykład, dziecko narysuje dwie panie jako swoich rodziców, inne dzieci mogą zapytać, która z nich jest mamą.

Należy im wyjaśnić, że obie. Gdyby dzieci dalej pytały: „Ale która naprawdę jest mamą?”, należy im odpowiedzieć: „Trzeba je spytać. To są dwie mamy, które są razem”. Gdyby jakieś dziecko stwierdziło: „Mnie rodzice powiedzieli, że mama jest jedna, a Sara ma dwie”, należy powiedzieć: „Być może nie znają obu mam Sary. Mogliby je zaprosić do domu, to im wyjaśnią”. Autorzy podręcznika radzą też sięgać po zdania typu: „Ta mama nosiła mnie w brzuszku, a ta wzięła pierwsza na ręce”.

Takie stawianie sprawy prosi się o następny podręcznik. Autorzy wyjaśniliby w nim dzieciom, w jaki sposób dochodzi do zapłodnienia. Na przykład: „Mamusia, która wzięła cię pierwsza na ręce, wcześniej znalazła cię w kapuście i umieściła w brzuszku drugiej mamusi”. A gdyby niepoprawne dziecko pytało: „Ale jak znalazłem się w kapuście?”, należy udać się z nim do lekarza specjalisty, który da małemu coś na homofobię.

Parytet grobowy
Holenderska organizacja Prawo do Śmierci walczy o możliwość eutanazji dla ludzi „zmęczonych życiem”. Jak donosi serwis HLI Europa, powstał już zespół naukowców, którzy domagają się prawa do samobójstwa dla osób, którym się żyć nie chce. Już nawet nie muszą być chorzy. Członkini zespołu Hédy d’Ancona, socjolog i polityk, twierdzi, że jej walka o powszechną dostępność eutanazji jest „naturalnym przedłużeniem prowadzonej przez całe życie walki na rzecz emancypacji kobiet”. A z pewnością, z pewnością. Już od dłuższego czasu widać, że celem feministek jest wykończyć wszystkich.

 

 

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.