Władza przyjemności

Franciszek Kucharczak

|

GN 07/2010

publikacja 21.02.2010 11:50

Kto żyje dla przyjemności, niech nie oczekuje wzajemności.

Władza przyjemności

Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której domaga się, żeby równouprawnienie płci objęło wszystkie dziedziny życia. Polega to m.in. na tym, że kobiety we wszystkich krajach UE mają mieć ułatwiony dostęp do aborcji i antykoncepcji. Skoro to wymóg równouprawnienia, to znaczy, że mężczyźni dotąd mieli do aborcji łatwiejszy dostęp niż kobiety. Coś w tym jest. Prawdopodobnie faceci stosują aborcję tak często, że w ogóle przestali rodzić. Nic dziwnego, że panie o parytetowej wrażliwości chcą im dorównać. W tle majaczy już postępowy ideał – czasy, gdy ludzie przestaną płodzić, rodzić, a w końcu emitować dwutlenek węgla.

W gruncie rzeczy nad tym pracuje Parlament Europejski – żeby ludzkość (a w pierwszym rzędzie Europejczyków) diabli wzięli. Dosłownie diabli, bo to istota szatańskiego planu – zatrzymać i zniszczyć. Idealnie służą temu właśnie antykoncepcja i aborcja. Te dwie rzeczy są ściśle ze sobą związane. Wystarczy spojrzeć na kraje, w których ideologię „bezpiecznego seksu” wciska się już do przedszkoli. Im więcej pigułek i prezerwatyw, tym więcej dzieciobójstw. To oczywiste, bo skoro bezustannie tłucze się we łby „seks tak, dziecko nie”, ludzie rzucają się w nieodpowiedzialny seks, a odpowiedzialnością nazywają likwidowanie jego owoców.

Niedawno portal Onet zamieścił na głównej stronie artykuł pod tytułem „Mroczne początki antykoncepcji”. Tytuł słuszny, bo początki były mroczne, ale to nic wobec tego, co jest teraz. Teraz to już jest pomroczność ciemna. Dopóki płodność była traktowana poprawnie, czyli jako dar, a nie prawo, ludzie stosujący antykoncepcję stanowili margines. Normalny człowiek rozumiał, że nie po to pojawił się na tej ziemi, żeby jeść, pić i „uprawiać seks”. Rozumiał, że każde ludzkie działanie musi mieć cel. Gdy antykoncepcja rozpanoszyła się, jej użytkownicy wmówili sobie i innym, że seks nie jest środkiem, lecz celem. To nonsens podobny twierdzeniu, że celem chodzenia jest iść, celem spania jest spać, a celem snajpera jest celować.

Nic na świecie nie zaistniało po to, żeby służyło samemu sobie. Jeśli coś takiego jest, to znaczy, że taki organizm jest chory – rośnie kosztem samego siebie i sam siebie zżera. I to właśnie obserwujemy.

Gdy za cel istnienia uznano przyjemność, naturalnym tego skutkiem stały się odpowiednie zmiany w prawie. Przy takim założeniu nie ma powodu odrzucać aborcji – przecież chodzi o przyjemność, a nie o dziecko. Nie ma powodu zabronić eutanazji – cierpienie to nie przyjemność. Nie ma powodu odmówić ślubu dowolnym związkom. Przecież celem małżeństwa jest przyjemność – nie rodzina.

Cywilizacja zachodnia traci instynkt życia, bo jej dzieci stały się niewolnikami przyjemności. Jednocześnie (zauważyliście to?) przybywa ludzi poszczących. Ale tak naprawdę. O chlebie i wodzie, a nie zastępujących sobie kiełbaskę smaczną rybką albo odmierzających w Wielki Piątek „do syta” i „nie do syta”. Post jest kołem ratunkowym Boga, drogą ocalenia. Kto pości, nad tym przyjemność traci władzę. Taki człowiek wraca pod skrzydła Boga. A tam to mu wszystkie parlamenty mogą nauchwalać.

- - - - - - - - - - - -

 

 

Gra życiem
Rok temu media przedstawiły dramat kobiety, która samotnie opiekowała się bezwładnym synem Krzysztofem. Nazwała go rośliną i zażądała możliwości uśmiercenia go. Ponieważ była u kresu sił, znaleźli się ludzie, którzy podali jej rękę. Opiekę nad synem roztoczyła toruńska fundacja Światło, która prowadzi zakład opiekuńczo-leczniczy dla ludzi w stanie wegetatywnym. Mimo to matka spotkała się z posłem Palikotem, który obiecał, że napisze projekt ustawy o eutanazji. Zrobił to, a teraz narzeka na „opory” i na to, że Sejm „ma ważniejsze sprawy”.

Tygodnik „Wprost” zamieszcza wypowiedź matki Krzysztofa. „Myślałam, że jestem z żelaza. Ale nie jestem już w stanie zajmować się Krzysiem. Nie widziałam go od pięciu miesięcy. Mój syn umrze w końcu gdzieś za parawanem, wśród obcych ludzi. Zamiast we własnym łóżku, przytulony do mnie”. I dalej: „Zadzwoniła do mnie dziś koleżanka. Powiedziała, że powinnam sama otruć Krzysia, a nie żądać od 40 mln Polaków, żeby zgodzili się na prawo do eutanazji. A ja wiem, że większość ludzi mnie popiera. Tylko nie rozumiem, dlaczego boją się o tym głośno powiedzieć”.

Matka wygłasza zdania wzajemnie się wykluczające. Mówi, że nie jest w stanie zajmować się synem, choć pół roku go nie widziała. Twierdzi, że syn jest rośliną, a uważa, że będzie mu źle umierać „za parawanem”. Trudno wymagać od cierpiącej kobiety logiki, ale od polityków odrobiny przyzwoitości można chyba oczekiwać.

Dziedzictwo niepłodności
Zespół brytyjskich i niemieckich lekarzy doszedł do wniosku, że chłopcy poczęci in vitro metodą ICSI (wprowadzenie jednego plemnika bezpośrednio do komórki jajowej) wykazują cechy, które wskazują na męską niepłodność. Jak widać, owo „leczenie niepłodności”, jakim miało być sztuczne zapłodnienie, może się okazać rozmnażaniem niepłodności.

 

 

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.