Człowieku, orientuj się

Franciszek Kucharczak

|

GN 18/2009

publikacja 05.05.2009 00:17

Myśl wyrachowana: Zdrowie jest jedno - pluralizm panuje wśród chorób

Człowieku, orientuj się

Miss Kalifornii, 21-letnia Carrie Prejean, miała pewne zwycięstwo w konkursie na najpiękniejszą Amerykankę. Musiała tylko odpowiedzieć na pytanie członka jury, niejakiego Pereza Hiltona. Pan Hilton, z racji homoseksualnego defektu, jakim się szczyci, zasiadał w komisji w charakterze świętej krowy. Normalna krowa, czego by nie powiedziała, zawsze wychodzi z tego „muuuu”. Z kolei święta krowa, czego nie powie, zawsze musi upomnieć się o prawa dla homoseksualistów. Nie inaczej było tym razem. Hilton zapytał pannę Carrie, czy stany USA powinny zalegalizować małżeństwa osób tej samej płci. Na tak zadane pytanie miss mogła odpowiedzieć: „ależ oczywiście”, „naturalnie”, „z całą pewnością”, albo choćby skromne „tak”. Zamiast tego powiedziała coś niesłychanego, coś, co zakłóciło obroty sfer niebieskich – a jeśli nie niebieskich, to na pewno bardzo wysokich. Powiedziała mianowicie, że jej zdaniem, małżeństwo to… związek mężczyzny i kobiety!

W tym momencie dziewczyna zbrzydła. Stała się do tego stopnia odrażająca, że Perez Hilton musiał zablokować jej zwycięstwo. Skutkiem tego wygrała miss Karoliny Północnej. Kilka godzin później Hilton potwierdził na swoim blogu, że ta „głupia suka” przepadła z powodu „niepoprawnej odpowiedzi”. Tak napisał: „głupia suka”. I dodał, że gdyby jednak wygrała, on wskoczyłby na scenę i zerwał jej z głowy koronę. Oczywiście słowa te mu nie zaszkodziły, bo świętej krowie szkodzi tylko brak obiektu do zdemolowania. Amerykanie ze zwykłych sfer okazali się jednak tak samo zboczeni jak panna Carrie, bo podzielili jej opinię na temat małżeństwa. Niedoszła miss otrzymała górę podziękowań i gratulacji za odwagę. Jej popularność w Ameryce osiągnęła szczyty. Ale to marna pociecha. Dlaczego pozwoliliśmy, żeby „odwagą” stało się mówienie rzeczy najbardziej oczywistych? Dlaczego nawet małżeństwo i rodzinę zezwoliliśmy świętym krowom zdegradować do poziomu obory?

Lata lekceważenia małych kroczków kłamstwa zrobiły swoje. Zajrzyjcie do encyklopedii sprzed 30 lat. Za to, co tam wtedy pisali o homoseksualizmie, w Szwecji pisaliby dzisiaj prośbę o złagodzenie kary. A w samej rzeczy nic się nie zmieniło, nie ma nowej wiedzy na temat homoseksualizmu – jest za to wola polityczna, żeby taka wiedza była. Jej bazą jest powszechny brak wiedzy na temat stanu wiedzy. Wskutek uporczywego jazgotu ideologów nowego totalitaryzmu świat uznał, że ludzie dzielą się nie według płci, tylko na heteroseksualistów (kto 20 lat temu znał to słowo?) i homoseksualistów. Ideologom udało się narzucić kłamliwe pojęcie „homofobii” i przekonać, że najgłębsza ciemność ma barwy tęczy. To oni kazali używać słowa „orientacja” na określenie zarówno zdrowych, jak i chorych skłonności seksualnych. A przecież orientacja oznacza skierowanie ku Orientowi, czyli ku Wschodowi. Kiedyś kościoły były orientowane, skierowane w jedną stronę – ku świętemu miastu Jeruzalem. Bo Jerozolima jest jedna, Zbawiciel jest jeden i prawda jest jedna. Orientacja też jest jedna. Reszta to dezorientacje.

- - - - - - - - - -

 

 

Maluchu, dowód!
Skandal! W drogeriach sieci Rossmann nieletni nie mogli kupować prezerwatyw! Sprzedawcy domagali się od młodzieży okazania dowodu osobistego. „Gazeta Wyborcza” dowiedziała się, że praktyka ta była skutkiem apelu Ewy Sowińskiej, która dwa lata temu, jako Rzecznik Praw Dziecka, chciała chronić dzieci przed demoralizacją. Teraz już Rossmann się poprawi. Przyciśnięty przez „Wyborczą” rzecznik sieci Roman Lewandowski tłumaczy się, że to wynik złego zrozumienia apelu, bo „chodziło o to, by nie sprzedawać prezerwatyw kilkuletnim dzieciom, a nie nastolatkom”. Jaka ulga. Wiadomo przecież, że kilkulatki za niczym tak nie przepadają jak za prezerwatywami. Niechby taki przedszkolak zrobił sobie z kondomu balonik – toby dopiero była demoralizacja!

Zmiany bez zmian
Ministerstwo Edukacji Narodowej rzekomo wycofało się z pomysłu wprowadzenia obowiązkowej edukacji seksualnej. W rzeczywistości jednak od września na lekcje wychowania do życia w rodzinie mają chodzić wszyscy uczniowie, chyba że rodzice złożą deklarację, że sobie tego nie życzą. Łatwo przewidzieć, że następnym krokiem będzie wprowadzenie całkowitego obowiązku udziału w lekcjach. W kolejnym zaś ruchu dojdzie do zmiany programu, zgodnie z wymogami „nowoczesnej” seksedukacji. Odpowiednie działania podejmują już samozwańcze grupy edukatorów seksualnych, w praktyce zajmujące się deprawacją młodzieży. Serwis TVN 24 korzysta z ich „badań”, donosząc: „Z relacji młodzieży wynika jednak, że nauczyciele są kiepsko przygotowani do prowadzenia zajęć. Niektórzy na wszelki wypadek nie wymawiają słowa »seks«, inni straszą gejów piekłem, jeszcze inni lekcji po prostu nie prowadzą”. Skoro ta młodzież tak dobrze wie, jak powinna być uczona, to może niech sama uczy nauczycieli?

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.