Zwalczanie samotności

Franciszek Kucharczak

|

GN 05/2008

publikacja 05.02.2008 11:04

Myśl wyrachowana: Człowiek spełnia się w każdym stanie, pod warunkiem, że jest to stan łaski uświęcającej.

Zwalczanie samotności

Rzecznik Praw Obywatelskich w wywiadzie dla „Dziennika” powiedział, że dopuszcza możliwość powstania związków partnerskich. „Można się zastanowić nad wprowadzeniem rozwiązań prawnych, które pozwoliłyby ludziom bez względu na płeć i orientację seksualną żyć we wspólnocie opiekuńczej” – powiedział dr Janusz Kochanowski. A dlaczego? Bo „chęć wyjścia ze swojej samotności zasługuje na szacunek, na który jednak nie zasługuje czynienie ze swej seksualności oręża czy małpowanie rodziny i żądanie przywilejów zarezerwowanych dla niej”.

Problem w tym, że takie związki wszędzie na świecie są małpowaniem rodziny, choć na początku, zgodnie z taktyką małych kroczków, udają, że nie są. A zaczyna się zazwyczaj właśnie od użalania na samotność. Cóż to znaczy, że „chęć wyjścia ze swojej samotności zasługuje na szacunek”? Na szacunek zasługuje (lub wręcz przeciwnie) to, co człowiek ze swoją chęcią robi, a nie to, że ją ma. Pedofil też chce po swojemu wyjść z samotności. Czy i ta chęć zasługuje na szacunek?

Teza Rzecznika Praw Obywatelskich paradoksalnie wynika z tradycji. Ale tradycji, uważam, nie najlepszej, która polega na przekonaniu, że największym ludzkim nieszczęściem jest samotność. Przy czym rozumie się ją jako fizyczny brak koło siebie kogoś, kto by zagadał, a w razie potrzeby umożliwił stosunek seksualny. Do niedawna było to przynajmniej ujęte w jakieś ramy. Oznaczało to, że każdy, kto nie chce być tak „samotny”, powinien się ożenić, a każda wyjść za mąż. Inaczej okaże się nieudacznikiem. To z takiego założenia powstało pojęcie staropanieństwa, ewentualnie starokawalerstwa, jako stanu jakiegoś życiowego braku. Ta etykietka do dziś krzywdzi fantastycznych nieraz ludzi, bo rodzi w nich kompleksy i poczucie człowieczeństwa drugiej kategorii. Ci ludzie nader często mają wrażenie, że skoro nie zawarli małżeństwa, to znaczy, że „nikt ich nie chce”.

Od ciągłego wysłuchiwania „Kiedy wreszcie sobie kogoś znajdziesz?”, niektóre osoby gotowe są wskoczyć do łoża nawet Madejowi. Komukolwiek. Niezależnie od jego poglądów, od jego przeszłości, a ostatnio już i płci. No bo skoro na każdego czeka gdzieś ta „druga połówka jabłka”, to głupio tak pozostać niekompletnym. Tylko że z tą połówką to nie zawsze trafione porównanie. Bo jeśli człowiek jest jakoś niekompletny, to nie z powodu braku innego człowieka. W sedno trafił już święty Augustyn: „Niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu”. Chyba każdy zna takie cudowne osoby, które choć są „same”, to absolutnie nie są samotne. Ja w każdym razie znam takich wiele – i jeszcze więcej im zawdzięczam.

Ludzie są nieudacznikami nie wtedy, gdy nie znajdują innego człowieka, tylko wówczas, gdy gubią Boga. Wtedy są naprawdę rozpaczliwie samotni, choćby mieli tłumy wokół siebie. Bo samotność nie jest wynikiem zewnętrznej sytuacji, tylko niezdolności kochania. A temu nie zaradzi żaden rzecznik i żadne „prawne rozwiązania”.

Dzieci można psuć
Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że Francja dopuściła się dyskryminacji, odmawiając kobiecie pozostającej w związku lesbijskim prawa do adopcji dziecka. Wydarzenie wzbudziło entuzjazm w środowiskach gejowskich. Robert Biedroń, szef Kampanii Przeciw Homofobii, oświadczył, że to „kamień milowy” w walce z dyskryminacją. Co ciekawe, jeszcze niedawno działacze homoseksualni – wiedząc, że 90 proc. Polaków sprzeciwia się „homoadopcji” – zarzekali się, że adopcja dzieci nie jest ich celem. Ale cóż – sprawa zaczyna dojrzewać. Przybliża się chwila, w której i polskie dzieci będą mogły doświadczyć ze strony opiekunów wyjątkowo silnej miłości… własnej.

Aborcyjny patriotyzm
Wojujące feministki z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny ogłosiły, że każdego roku za granicą aborcji poddają się aż 32 tys. Polek. Na internetowej stronie Federacji widnieje informacja, że te dane są „szokujące”. Tyle że panie z Federacji szokuje nie skala morderstw, tylko to, że nie dokonuje się ich w kraju. Należy domniemywać, że feministki kierują się patriotyzmem, wedle którego Polaków należy zabijać tylko na ojczyzny łonie. Należy też dbać o zatrudnienie rodzimych aborterów. Bo ileż my tracimy etatów!

Nowe źródło popularności
Jak doniosła „Rzeczpospolita”, holenderski polityk Geert Wilders wyprodukował filmik, którym zamierza „zniszczyć Koran, źródło inspiracji dla nietolerancji oraz terroru”. Tak zapowiada w reklamach. Najwyraźniej na obrażaniu uczuć chrześcijan w Holandii już nie można zdobyć wyborców.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.