Mozaika małych nadziei

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 49/2007

publikacja 13.12.2007 00:09

Dom na święta cz. II Nadzieja jest siostrą wiary. Jest spojrzeniem w przyszłość wolnym od trwogi. Nadzieja mówi: nie wszystko zależy ode mnie. Uczy powierzać troskę o jutro Temu, który obiecał, że nas nie zostawi sierotami.

Mozaika małych nadziei EAST NEWS/P.Sjoling/IBL

Nadzieja to zasadniczy temat Adwentu. Uosobieniem nadziei jest Maryja brzemienna, niosąca pod sercem nadzieję świata. Niemożliwe staje się możliwe. Maryja daje w sobie miejsce Bogu. Jest w Jej postawie mądra zgoda na przyszłość, która nie zależy do końca od nas. Nadzieja kryje w sobie pokorę wobec losu, którego człowiek sobie nie wybiera. Maryja uczy, że prawdziwa wielkość rośnie niepostrzeżenie, że wzrost dokonuje się niekoniecznie przez naszą aktywność. „W dziedzinie religijnej, przynajmniej w takiej samej mierze chodzi o przyjmowanie jak o działanie” (Benedykt XVI).
Nadzieja w liturgii Adwentu to także święty Jan Chrzciciel, Boży twardziel. On ukazuje inną stronę nadziei – aktywność. To prawda, że nie wszystko zależy od nas, ale to nie znaczy, że nic od nas nie zależy. Wieść o nadchodzącym Mesjaszu mobilizuje Jana Chrzciciela do działania. Pan jest blisko. Trzeba więc uporządkować swoje sprawy, przygotować siebie na Jego przyjęcie, przemienić swoje myślenie, połatać dziurawe drogi, zasypać doły…

Nadzieja nie oznacza więc ani bezruchu, ani morderczej aktywności. Nadzieja tak ukierunkowuje ludzkie działanie, by było w nim zawsze miejsce dla Boga. Oczyszcza nasze motywacje, uwalnia od niekończącego się wyścigu, od presji realizowania mojego planu, od sukcesu za wszelką cenę. Nadzieja nie jest naiwną wiarą w postęp, w ludzką zaradność, spryt czy możliwości techniki. Czerpie siłę z wiary w Boga, czyli uznaje, że są takie sprawy, którymi sami nie potrafimy rozporządzać. Robię, co mogę, by było dobrze, ale owoce zostawiam Jemu.

Nadzieja nie jest naiwnym optymizmem. Nie poklepuje nas po ramieniu: „Nie martw się, stary, jakoś to będzie”. Nadzieja jest realistką. Jest „niestrudzonym burzeniem złudzeń” (K. Rahner). Rozbija w puch iluzje, fantazje, nierealne marzenia, w które uciekamy, nie radząc sobie z życiem. Nadzieja jest jak trąbka sygnalisty. Budzi z uśpienia, z odrętwienia, ociężałości ducha, lenistwa, melancholii... Nadzieja gasi ekrany, przed którymi spędzamy bezproduktywne godziny wirtualnych odlotów. Mówi mi każdego dnia: rób swoje, najlepiej jak potrafisz, bez robienia szumu wokół siebie, bez kreowania się na męczennika. O jej sile przekonujemy się, gdy na drodze do szczęścia pojawiają się przeszkody, gdy na rodzinnym niebie pojawiają się ciemne chmury: choroba, zdrada, śmierć… Nadzieja mówi: jutro też jest dzień, ostatnie słowo nie należy do zła, nad nami, nad naszym nieszczęściem, jest Ktoś większy. On nie zapomni o nas, choćby mi się w godzinie próby wydawało, że całkiem zapomniał.

Nadzieję przynosi Bóg, ale posługuje się ludźmi. Nadzieja idzie do nas przez ludzi: przez męża, żonę, dzieci, rodziców… Potrzebujemy ludzi, którzy w nas wierzą bez względu na wszystko. Dzieci potrzebują bardzo ojca i matki, którzy pokładają w nich nadzieję i, co ważne, potrafią to zakomunikować. Bez tej nadziei nie rozwiną się, nie dostaną skrzydeł.

Nadzieję trzeba pokładać więc także w człowieku. To szczególnie ważne w rodzinie. Tak, człowiek jest nadzieją człowieka. Czy ktokolwiek ślubowałby miłość, wierność aż do śmierci, gdyby nie pokładał nadziei w tym, któremu ślubuje? Oczywiście zaraz zapala się lampka ostrzegawcza: nawet najbliższy człowiek może stać się piekłem. Nadzieja ma w sobie coś z ryzyka. Pokładać nadzieję w drugim człowieku może tylko ten, kto potrafi przebaczać. Nadzieja nie pozwala powiedzieć o nikim: jesteś beznadziejny. Bóg zawsze spodziewa się czegoś po człowieku, nie przekreśla, czeka, ma nadzieję. Ta nadzieja Boga zaprasza do naśladowania: spodziewać się po innych dobra, mimo rozczarowań.

Nadzieja w rodzinie. Pierwsze skojarzenie: kobieta spodziewająca się dziecka. Dawniej mówiono: kobieta przy nadziei. Nadzieja to spojrzenie w przyszłość, po której spodziewamy się więcej dobra niż zła. Nadzieja kojarzy się w naturalny sposób z dziećmi, z sakramentalnym pytaniem „co z ciebie wyrośnie” i niepokojem przemieszanym z wiarą, że „wyrośnie na wspaniałego człowieka”, że będzie szczęśliwy, że będzie miał udane życie.

Nadzieja nasza powszednia: podwyżka, wakacje, wyjście z choroby, wygrany mecz, nowy ciuch… Nie trzeba się wstydzić, że to takie mało pobożne. Z tych małych tęsknot układa się, jak z puzzli, nadzieja największa: na pełne szczęście, na zmartwychwstanie. Puzzle z naszych małych nadziei pomaga poskładać niedziela. Konieczny jest ten dzień oddechu, świętowania. Przypomnienie: zaraz, zaraz, przecież jest Bóg, jest zmartwychwstanie, spokojnie, człowieku. Bez tego głębszego oddechu, bez perspektywy, którą daje wiara, pokona nas proza życia, a dobije śmierć. Nadzieja pomaga witać każdy nowy dzień błogosławieństwem, a nie przekleństwem. Pomaga dostrzegać sens wierności nudnym obowiązkom. Nadzieja uczy, że wszystko jest ważne: poranne wstawanie, mycie zębów, smak kawy, ludzie napotkani w drodze do pracy czy szkoły, zupa pomidorowa i przyszywanie guzika. Krok po kroku, dzień po dniu… człowiek powoli rośnie do swojej pełni.

Nadzieja na niebo. Na moje zbawienie i zbawienie innych. Jej źródłem jest Bóg, Jego obietnice. W Chrystusie, wcielonym Bogu, „ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom” (Tt 2,11). Jest taka pieśń, w której krzyż Chrystusa jest nazwany „jedyną nasza nadzieją”. Krzyż jest miejscem, w którym losy świata zostały definitywnie odwrócone. Zło przegrało, choć jeszcze nas atakuje. Ostatnie słowo w sprawie ludzkiego losu należy jednak do Boga. A On chce zbawienia wszystkich. Wolno mi mieć nadzieję, że wszyscy spotkamy się w niebie. Czekanie na niebo staje się wtedy bardziej konkretne, kiedy pomyślę o spotkaniu z bliskimi: z babcią, dziadkiem… To dopiero będzie rodzinka, to będą święta! Ha, już się cieszę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.