Lek dla bezdusznych

ks. Tomasz Jaklewicz religia@goscniedzielny.pl

|

GN 45/2006

publikacja 02.11.2006 12:33

Cykl: Filary wiary Kiedy piszę te słowa, wszyscy mówią o tragedii w gdańskim gimnazjum. Kto winien śmierci nastoletniej Ani? Koledzy z klasy, nauczyciele, rodzice, gimnazjum, czasy?

Kim jest Duch Święty? Kim jest Duch Święty?

Czy pisanie o Duchu Świętym nie jest ucieczką w teologiczne abstrakcje, w bezpieczny temat daleki od życia? Wierzę w to, że zarówno ta tragedia, jak i wiele innych ludzkich nieszczęść ma głęboki związek z „filarami wiary”, a raczej z ich brakiem w ludzkim życiu. Szukając najgłębszych przyczyn demoralizacji i zagubienia, sięgamy przestrzeni wiary.

Wchodzimy na tereny, w które nie zapuszczają się ani dziennikarze, ani politycy, ani psychologowie czy socjologowie. Zachowania człowieka kształtuje ostatecznie najbardziej podstawowy wybór: albo człowiek postanawia być sam panem swojego losu, albo poddaje się działaniu Ducha Bożego. I konsekwentnie: albo jego sumienie kształtuje Prawda przez wielkie „P”, albo tzw. moja prawda. „Bez Twojego tchnienia, cóż jest wśród stworzenia, jeno cierń i nędze…” – śpiewamy w sekwencji do Ducha Świętego. Tam, gdzie Bogu nie daje się szansy przemiany człowieka, tam wchodzi duch ciemności. Duch albo zaduch. Innej możliwości nie ma.

Duch Święty = Bóg w nas
Aby choć trochę zrozumieć tajemnicę Ducha Świętego, trzeba powrócić do prawdy o Trójcy Świętej: Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty. Takim dał się nam poznać Bóg – jako Jeden w Trzech Osobach. Do Trzech Osób Bożych można odnieść kolejno takie określenia: Bóg ponad nami, Bóg z nami, Bóg w nas. Duch Święty to Bóg w nas, to Ten, który działa w ludzkim wnętrzu i we wspólnocie Kościoła.

W Biblii prawda o Duchu Świętym odsłania się stopniowo. Stary Testament mówi o Duchu Bożym (ruah Jahwe), który stwarza świat, napełnia sędziów i proroków, namaszcza królów, a rozleje się obficie dopiero w czasach mesjańskich. Te nie całkiem jasne wypowiedzi wyjaśniają się dopiero w Nowym Testamencie. Tam mowa jest już wyraźnie o działaniu Ducha Świętego jako Osoby. Najpierw w życiu samego Jezusa (poczęcie, chrzest w Jordanie, głoszenie Dobrej Nowiny i działanie, zmartwychwstanie). Jezus wielokrotnie zapowiada, że po swoim odejściu pośle Kościołowi Ducha Świętego, którego nazywa Pocieszycielem. Jego zadaniem będzie kontynuowanie misji Chrystusa. Dzieje Apostolskie i Listy Apostolskie ukazują spełnianie się tej obietnicy, czyli różnorodne działanie Ducha Świętego w Kościele (miłość, charyzmaty, modlitwa, ewangelizacja i in.).

Biblia, mówiąc o działaniu Ducha Świętego, posługuje się symbolami, takimi jak ogień, woda, wiatr, namaszczenie olejem, obłok i ciemność, pieczęć, ręka, palec, gołębica. Każdy z tych znaków wskazuje na tajemniczą obecność Ducha Bożego i Jego ekspansję kierującą się w głąb.

W dzień Pięćdziesiątnicy Apostołowie zebrani z Maryją modlą się w Wieczerniku o wypełnienie się obietnicy Jezusa. „Naraz dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić” (Dz 2,2–4).

Nie powinniśmy koncentrować się zbytnio ani na wietrze, ani na ogniu. To tylko symbole działania Ducha. Ważniejsza jest wewnętrzna przemiana Apostołów. To jest właściwy cud! Dopiero teraz, mówiąc dosadnie, odnajdują oni języki w gębie. Przestają się bać, stają wreszcie na własnych nogach. Dociera do nich to, że Jezus nie będzie ich już prowadził za rękę, ale będzie obecny w nich przez Ducha i chce odtąd działać przez nich. Serce Kościoła zaczyna bić, w ciele Chrystusa zaczyna pulsować krew. Drzwi wieczernika otwierają się, Dobra Nowina o zbawieniu rozlewa się na świat, głoszona we wszystkich językach. Apostołowie z gromady wystraszonych nieudaczników stają się wspólnotą mężów pełnych mocy.
 



Ona jest „zamieszkiwana”.
Czy widać wiatr? Nie, ale kiedy napinają się żagle w jachcie, poznajemy, że jest. Podobnie jest z Duchem Świętym. Jego obecność jest rozpoznawalna po znakach. Jakich? Ludzkich! W wierszu Veni Creator Miłosz wyznaje: „Jestem człowiekiem tylko, więc potrzebuję widzialnych znaków,/ nużę się prędko budowaniem schodów abstrakcji./ Prosiłem nieraz, wiesz sam, żeby figura w kościele/ podniosła dla mnie rękę, raz jeden, jedyny./ Ale rozumiem, że znaki mogą być tylko ludzkie./ Zbudź więc na ziemi jednego człowieka, gdziekolwiek na ziemi/ (nie mnie, bo jednak znam co przyzwoitość)/ i pozwól abym patrząc na niego podziwiać mógł Ciebie”.

Właśnie tak: nie trzeba nadzwyczajności, ale raczej w „zwyczajnych nadzwyczajnych” dostrzegać ukryte źródło ich mocy: Ducha Świętego. Kard. Congar opowiada o pewnym niewierzącym, który zaprzyjaźnił się z dziewczyną. Gdy chciał nawiązać z nią intymny kontakt, odmówiła. Dlaczego? Dlatego, że była chrześcijanką. Wtedy – powiedział ów student – zrozumiałem, że jest „zamieszkiwana”. Obietnica Jezusa mówi o strumieniach wody żywej, które popłyną w ludzkim wnętrzu (J 7,38). Duch Święty wydaje widzialne owoce w życiu ludzi i Kościoła. Św. Paweł wymienia niektóre z tych owoców: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (Ga 5,22). Św. Atanazy pisze: „Słowo przyjęło ciało, abyśmy mogli przyjąć Ducha Świętego. Bóg stał się nosicielem ciała, aby człowiek mógł stać się nosicielem Ducha”.

Jezus nazywa Ducha Świętego Parakletem. To greckie słowo nie ma polskiego odpowiednika. Najczęściej tłumaczone jest jako pocieszyciel, ale można też powiedzieć adwokat, doradca, asystent, dokonawca. To ktoś, kto jest powołany, aby stać u czyjegoś boku. To słowo mówi o funkcji Ducha Świętego w Kościele. Jezus jest drogą, a Duch Święty przewodnikiem, który pozwala kroczyć po tej drodze. Jest nauczycielem, strzeże prawdy i pomaga ją odróżnić od fałszu, podtrzymuje żywą pamięć Kościoła o dziełach dokonanych przez Jezusa, przekonuje świat o grzechu, czyli o konieczności zbawienia. Nie przypadkiem w Credo jednym tchem mówimy: „wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny”. To Duch Święty współtworzy Kościół, jest źródłem wspólnoty, jego powszechności i świętości.

Pomodlimy się za proboszcza
Podsumujmy. Działanie Ducha Świętego można zaobserwować w dwóch „miejscach”: w życiu Kościoła oraz w życiu pojedynczych ludzi. Duch jest nam dany jako dar w sakramentach chrztu i bierzmowania. Oczywiście musimy pamiętać, że nic nie dokonuje się tutaj automatycznie. Duch Boży nie przekreśla wolności człowieka. Łaska domaga się aktywnej współpracy ze strony człowieka. Kościołowi i pojedynczym chrześcijanom zawsze zagraża skostnienie, zatrzymanie się w rozwoju, brak reakcji na znaki czasu i natchnienia Ducha.

Tzw. ruch charyzmatyczny, który pojawiał się najpierw w niektórych Kościołach protestanckich, a potem, jako Odnowa w Duchu Świętym, także w Kościele katolickim, przyczynił się do ożywienia świadomości obecności i roli Ducha Świętego. Do pewnego proboszcza przyszły aktywistki Odnowy i zaproponowały, że pomodlą się za niego, aby otrzymał Ducha Świętego. Zaszokowany duszpasterz zareagował teologicznie poprawnie: – Ależ, drogie panie, ja już mam Ducha Świętego, otrzymałem go na chrzcie i w bierzmowaniu, i w sakramencie kapłaństwa. – To my się pomodlimy, żeby to było widać – wypaliły. Dodajmy – również teologicznie poprawnie. Kościół potrzebuje hierarchii, sakramentów, instytucji, ale to wszystko będzie psu na budę, jeśli nie będzie w nim autentycznego życia chrześcijańskiego. Życie pochodzi od Ducha. Modlitwy do Ducha Świętego zaczynają się od słowa: „Przyjdź”. Bo choć On już jest i w Kościele, i w nas, to wciąż trzeba wołać o Jego moc, o Jego natchnienia, dary, charyzmaty, o świętość, o wolność, o przemieniającą obecność. Duchu Święty, przyjdź!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.