Głupstwo głoszenia słowa

Marcin Jakimowicz

|

24.05.2005 18:24 GN 21/2005

publikacja 24.05.2005 18:24

O. Paweł Kozacki jest przeorem konwentu dominikańskiego w Poznaniu. Główną misją dominikanów, czyli Zakonu Kaznodziejskiego, jest głoszenie słowa Bożego

Głupstwo głoszenia słowa Józef Wolny

Marcin Jakimowicz: Moja mała Marta słyszy po raz trzydziesty tę samą bajkę i słucha jej z zaciekawieniem, wzrusza się, przeżywa. Dlaczego my, słysząc Ewangelię, ziewamy: Wiem, znam, teraz Jezus powie to i to, Łazarz wyjdzie z grobu. Nic nowego. Czemu nie potrafimy się dziwić?
O. Paweł Kozacki: – Bo jesteśmy dorośli. Pewnie dlatego Pan Jezus mówi: „Jeśli się nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”.

Ewangelia przestała być Nowiną?
– Niestety, tak się właśnie stało, choć nie przestała być żywym słowem Boga. Na szczęście mimo spowszednienia, oswojenia się z nim, jest ono wciąż żywe. I działa na zasadzie ziarna. Nawet jeśli słyszysz je dwudziesty piąty raz i nie robi na Tobie żadnego wrażenia, to jednak wpada w serce. Nawet jeśli jesteś myślami gdzieś daleko, jest zaczynem, który pracuje. Człowiek nie musi o tym wiedzieć. To jest właśnie to ziarno, o którym Duch Święty przypomni nam wtedy, kiedy będzie trzeba. Pan Jezus to objawił: „Duch przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem”. Słuchanie słowa na Mszy po raz setny to kolejny zasiew. Mamy mieszczańskie podejście do liturgii: rozdzielamy ją. Tymczasem Msza święta stanowi całość. Bez liturgii słowa sakrament byłby dla nas magią. A słowo głoszone w oderwaniu od sakramentu mogłoby się stać suchą biblistyką i doktryną. Połączone liturgie słowa i Eucharystii stanowią miejsce spotkania z żywym Chrystusem, który staje się w sposób niepojęty obecny, niezależnie od naszego nastawienia.

Spotkanie z żywym Bogiem? Tych samych słów, które dwa tysiące lat temu otwierały groby, podnosiły chorych i uciszały burzę, słuchamy z rękami w kieszeniach. Mówimy: nie działa…
– Wówczas też byli tacy, którzy zobaczyli wskrzeszenie Łazarza i powiedzieli: „Trzeba będzie nie tylko wykończyć Chrystusa, ale i Łazarza, żeby czasem nie mącił”. Byli świadkami, ale to do nich nie dotarło. Słowo się nie zmieniło. To nie jest tak, że kiedyś działało, a teraz nie działa. Dwa tysiące lat temu istnieli ludzie zamknięci na Słowo Wcielone, które przechodziło obok nich. Nie wsadzali rąk do kieszeni: oni je zaciskali z nienawiścią. Rozmyślali o jednym: jak pozbyć się Tego, który twierdził, że przyszedł od Ojca.

Czyli kluczem jest zdanie: „Idź, syn twój żyje. Uwierzył człowiek słowu...”?
– Wiara bierze się ze słuchania, z przyjęcia słowa Bożego. Żyjemy przecież w przestrzeni, gdzie Słowo stało się ciałem. To rzutuje na wszystko. Słowo wciela się w naszą rzeczywistość, wchodzi w naszą codzienność. Najbardziej uprzywilejowanym miejscem czytania słowa jest liturgia Mszy świętej. Dlaczego? Bo słowo, którego słucham, za kilka minut stanie się na ołtarzu ciałem i krwią Chrystusa.

Biblia mówi wprost: „Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa”. Czy pod dachami naszych kościołów krążą słowa Boga, które słyszeliśmy już kilkaset razy? Czy każde z nich wyda owoc?
– A skąd wiemy, że już nie wydaje owocu? Nie mnie to oceniać. Nie mam w sobie tyle bezczelności, by czuć się upoważniony do oceniania skuteczności Boga. Ten fragment mówi o obietnicy Pana Boga. Bardziej twórcze będzie zastanowienie się, czy – skoro Bóg dał taką obietnicę i Jego słowo krąży, aż wyda owoc – nie marnuję tego daru. Jest taki piękny opis jednego z Ojców Kościoła. Mówi: zobaczcie, gdy przyjmujecie Komunię, podstawiacie patenę, żeby żaden okruszek Ciała Pańskiego nie spadł na ziemię. A przyjmując słowo? Przez swą nieuwagę pozwalacie mu spaść na posadzkę kościoła i poniewierać się. Ten sam Chrystus jest obecny w słowie i Eucharystii! Te same słowa „Pan z wami” wypowiadamy przecież i przed liturgią słowa, i przed prefacją! To ten sam Bóg, tylko inny rodzaj obecności. Znacznie łatwiej dopuszczamy do tego, by słowo upadło na ziemię. Warto się zastanowić, co pozostaje nam w pamięci po przekroczeniu progu kościoła.

Właśnie: pamiętamy świetnie, kto strzelił bramkę Anglii na Stadionie Śląskim przed trzydziestu laty i teksty piosenek z podstawówki, a nie pamiętamy słowa Bożego, które słyszeliśmy kilka minut temu…
– To świadczy o tym, co jest dla nas ważne. Pamiętamy wyniki, bo skupiliśmy uwagę na oglądaniu meczu. Jeśli nie skoncentrujesz się na słuchaniu, to nie masz szans na zapamiętanie.

Apokalipsa mówi: „Błogosławiony, który odczytuje, i którzy słuchają słów Proroctwa”. Czy ojciec, czytając Ewangelię, czuje się błogosławiony?
– Czuję się obdarowany. Bardzo obdarowany. Oczywiście nie zawsze to odczuwam: czasem boli mnie głowa albo martwię się różnymi rzeczami i zdarza mi się przeczytać słowo tak, że nie wiem, co czytałem. Staram się jednak zawsze mówić na Mszy homilię: dotknąć słowa, nawiązać do niego, rozgryźć je… Już samo przygotowanie homilii powoduje, że muszę usiąść, zatrzymać się, pomyśleć. To chwila, kiedy ono przemawia do mnie. Obdarowuje mnie.

Homilie często krążą wokół polityki, spraw społecznych, seriali telewizyjnych...
– Homilia jest częścią liturgii, która nakierowana jest na Chrystusa. Kapłan powinien powiedzieć: „Nie daj, Boże, abym głosił, co innego, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego”. Homilia może dotykać problemów społecznych, parafialnych i innych na tyle, na ile jest głoszeniem Chrystusa. Spójrzmy też inaczej: można wyobrazić sobie komentarz do Ewangelii, który nie jest głoszeniem Chrystusa! Jeśli biblista zacznie się popisywać i prowadzić filologiczne dywagacje, nie głosi Chrystusa. To nie jest homilia, tylko suchy komentarz. Kapłan, głosząc homilię, ma głosić zmartwychwstałego Chrystusa. Słowo ma pomóc się zjednoczyć z Nim tym, którzy słuchają.

„Spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących”. Skąd w Biblii tak szokujące słowa?
– Od Boga. Głoszenie słowa jest naprawdę głupstwem w oczach świata: życie słowem jest absurdem. Słuchamy Jedynego, najwyższego Boga, który się uniża i staje się człowiekiem. Mógłby przemawiać z mocą grzmotów i dla wszystkich wszystko byłoby oczywiste. Tymczasem przemawia przez niewykształconych, ubogich rybaków. Zamiast zbawić świat, huknąwszy pięścią w stół, umiera samotny na krzyżu. Zamiast uświęcić ten świat przywołaniem wszystkiego do porządku, mówi, że błogosławieni są ci, którzy cierpią prześladowania. To głupota, absurd, szaleństwo... Takie są fakty. Wierzę, że Bóg wie, co robi. Dlaczego tak jest? Mam nadzieję, że będę miał okazję kiedyś Go o to zapytać.

Ludzie mówią: Jeremiasz Jeremiaszem, Izajasz Iza-jaszem, a życie życiem…
– To jasne: łatwiej wyjałowić słowo Pana, ominąć je, owinąć w bawełnę niż przyjąć wprost. Słowa te przekraczają nasz instynkt samozachowawczy, nasz egoizm, skupienie się na sobie. Gdybyśmy przejęli się słowem Bożym, to po Mszy świętej bylibyśmy już zupełnie innymi ludźmi niż przed nią. To jednak wymaga słuchania. Podążania za Chrystusem, szaleństwa.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.