Chłopski car

Andrzej Grajewski

|

GN 18/2007

publikacja 03.05.2007 21:28

W dzień jego pogrzebu Rosja była podzielona. Jedni mówili, że dał im wolność, inni chcieli trumnę przebić osinowym kołkiem, aby dobić upiora, który zniszczył Kraj Rad. Borys Jelcyn przeszedł do legendy.

Borys Jelcyn Borys Jelcyn
lubił wypoczywać aktywnie, polując bądź łowiąc ryby.
EAST NEWS/SIPA PRESS

Bilans jego rządów (1991–1999) nie jest prosty. Z pewnością wielu będzie jego surowymi krytykami, podkreślając zapaść gospodarczą lat 90., zubożenie wielu grup społecznych, dziką prywatyzację, która w istocie była gigantyczną grabieżą majątku państwowego przez nielicznych. Do tego dochodzi nieszczęsna wojna w Czeczenii, którą wywołał, ale i próbował zakończyć w 1996 r. Jednocześnie trudno sobie wyobrazić rozpad Związku Radzieckiego bez jego determinacji i odwagi.

Lenin przewraca się w trumnie
W historii Rosji są dwa symboliczne obrazy przywódców przemawiających na wozach bojowych. Jednym jest Włodzimierz Lenin, przemawiający na pancerce przed Dworcem Finladzkim w Piotrogrodzie. Jest kwiecień 1917 r. Rosja szuka dla siebie miejsca po nieomal bezkrwawym obaleniu caratu dwa miesiące wcześniej. Przywódca bolszewików właśnie wrócił z długiej emigracji. Wiosną 1917 r. przedstawia plan przejęcia władzy i budowy nowego ustroju. Kilka miesięcy później obali Rząd Tymczasowy i stanie się „czerwonym carem”, który poprowadzi kraj w otchłań rewolucji i wojny domowej. W tysiącletniej historii Rosji żaden wróg nie zranił jej tak głęboko jak komunizm, który pochłonął miliony mieszkańców tego kraju.

W sierpniu 1991 r. na czołgu stanął Borys Jelcyn, były komunista, wówczas przywódca demokratów, i wezwał do obrony rosyjskiego parlamentu przed puczystami. Gdyby nie było go w tym miejscu, historia także naszego kraju potoczyłaby się inaczej. Jelcyn zmobilizował Moskwę, która wyległa na ulice, aby bronić demokracji. Kilka miesięcy później z inicjatywy Jelcyna rozwiązano Związek Radziecki. Z dnia na dzień imperium zła przestało istnieć. W tym momencie truchło Lenina musiało przewrócić się w kryształowej klatce, gdzie spoczywa uwięzione w Mauzoleum na Placu Czerwonym.

Pokłon przed ks. Peszkowskim
Gorbaczow zainicjował reformy, ale nie po to, aby system obalić, ale dla jego ratowania. Na szczęście nie udało się. Jelcyn od początku nie miał złudzeń. Wiedział, że Rosja musi dać wolność innym krajom, aby sama mogła być wolna. Dlatego wspierał ruchy narodowe Bałtów oraz Ormian. Jako pierwszy rosyjski przywódca uznał niepodległość Ukrainy, a także stworzył model federacyjny dla państwa rosyjskiego, który dawał rzeczywistą autonomię wielu narodom. Pomimo wielkich oporów wojskowego lobby przeprowadził operację wycofania wojsk radzieckich z Niemiec, a później z Europy Środkowej, w tym także z Polski.

Do naszego kraju miał stosunek szczególny. Miałem okazję rozmawiać z nim oraz grupą jego najbliższych doradców w Moskwie latem 1991 r. Mówił, że trzeba przezwyciężyć złą przeszłość, a demokratyczna Rosja powinna w Polsce mieć wyłącznie dobrego sojusznika i partnera. To Jelcyn przekazał nam dokumenty z archiwum prezydenckiego, dotyczące zbrodni katyńskiej. Sprzyjał budowie cmentarzy polskich jeńców wojskowych zamordowanych wiosną 1940 r. na rozkaz Stalina. Gdy w sierpniu 1993 r. odwiedzał Warszawę, w Dolinie Katyńskiej w symbolicznym geście pochylił głowę przed ks. Zdzisławem Peszkowskim, ocalonym świadkiem tamtej tragedii. Żaden rosyjski przywódca przed Jelcynem, ani po nim, takiego gestu nie zrobił.

Na skraju wojny domowej
Jesienią 1993 r., gdy bunt parlamentu – Rady Najwyższej – groził, że siły komunistyczne po raz kolejny przejmą inicjatywę, a ich bojówki zaczęły szturm na stację telewizyjną w Ostankino, Jelcyn stanął przed najtrudniejszą decyzją w swoim życiu. Wysłał czołgi na ulice Moskwy, a jednostki specjalne „Alfa” po krótkim szturmie zdobyły parlament. Rosja stała wówczas na skraju wojny domowej. Komuniści byli silni, cieszyli się poparciem sporej części ludności, wojska i służb specjalnych. Jelcyn zdusił pucz w zarodku, za cenę rozlewu krwi. Są jednak w historii momenty, że nieużycie siły straszliwie mści się. Gdyby w lipcu 1917 r. premier Kiereński, szef Rządu Tymczasowego, rozpędził bojówki bolszewików, nie byłoby ich puczu, nazwanego później rewolucją październikową. W 1996 r. Jelcyn po raz kolejny, tym razem w demokratycznych wyborach wygrał wyścig prezydencki przed liderem komunistów Ziuganowem. Od tego momentu siła komunistów została ostatecznie złamana. Opracowana pod kierownictwem Jelcyna konstytucja z 1993 r. stworzyła stabilny ustrój oparty na silnej prezydenturze. Prezydent Federacji Rosyjskiej ma uprawnienie nie mniejsze niż miał ostatni car. Jest w centrum władzy wykonawczej, ma uprawnienia do wydawania dekretów, wpływa na system sądowniczy. Jednocześnie urząd ten pochodzi z demokratycznego wyboru, jest kadencyjny. Daje poczucie stabilności, ale i możliwość zmian.

Aparatczyk i demokrata
Pochodził z rodziny chłopskiej. Jego bliscy padli ofiarą stalinowskich czystek. Ochrzciła go potajemnie babcia, jak to często wówczas w Sowietach bywało. Został budowlańcem, kierował nawet wielkim kombinatem budowlanym. Jako 30-latek życie związał z polityką. Przez wiele lat niczym się nie wyróżniał, prowadził życie szarego sowieckiego aparatczyka w prowincjonalnym Swierdłowsku (dzisiaj Jekaterynburg). Dopiero w czasach pieriestrojki dostał szansę. W 1985 r. został szefem stołecznej organizacji partyjnej i wkrótce zdobył ogromną popularność nie tylko w Moskwie. Stanął na czele obozu demokratów, domagających się od Gorbaczowa radykalnych zmian. W 1990 r. demonstracyjnie wystąpił z partii. Wysunął wtedy postulat tworzenia systemu wielopartyjnego oraz ograniczenia wszechwładzy tajnej policji politycznej – Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB).

Jako prezydent chciał dać Rosji nową szansę, dlatego walczył z radziecką spuścizną, która dla wielu obywateli tego kraju nadal jest święta. Jego zasługą jest także stworzenie podstaw odrodzenia prawosławia. Sam zaczął pojawiać się w cerkwi dopiero wtedy, gdy został prezydentem. Bardziej chodziło mu zapewne o zwrócenie się do tradycji, aniżeli było to oznaką osobistego nawrócenia. Faktem pozostaje, że to za jego kadencji państwo zaczęło wspierać odbudowę świątyń, pracę charytatywną oraz zaangażowanie społeczne duchowieństwa prawosławnego. Wówczas także przystąpiono do odbudowy monumentalnego soboru Chrystusa Zbawiciela w centrum Moskwy, zniszczonego na rozkaz Stalina. W tej świątyni odbyły się uroczystości pogrzebowe Jelcyna, który jako pierwszy rosyjski przywódca, od czasów rewolucji październikowej, miał pogrzeb religijny.

Był inny
Znane było jego zamiłowanie do mocnych napoi. Któż zresztą w Rosji nie lubi wypić. Gorbaczow nie sprawdził się także dlatego, że prześladował ludność przymusowymi akcjami prohibicyjnymi. Zdarzało się, że Jelcyn nadużywał wódki, ale przynajmniej nie tłumaczył swej słabej formy nagłą niedyspozycją golenia, jak to robił Kwaśniewski. W ostatnich latach sprawowania władzy bardzo chorował. Przeżył kilka ataków serca. Czasami wywołana tym niedyspozycja była zapisywana na karb jego rzekomego alkoholizmu. Plotkowano także wiele na temat rzekomych oszustw finansowych, jakich miała dopuścić się jego córka Tatiana Diaczenko. Żadna ze spraw nie trafiła jednak do sądu, co także o niczym nie świadczy.

Niewątpliwie był pobłażliwy dla swych dworaków. Korzystało z tego jego otoczenie, chętnie do splendorów władzy dokładając jeszcze bardziej wymierne korzyści materialne. Pod bokiem Jelcyna wyrastały złodziejskie fortuny Bierezowskiego, Chodorkowskiego, Abramowicza i wielu innych „nowych Rosjan”, jak zwykle się ich nazywa. Jego zwolennicy tłumaczą, że była to cena za przejście od gospodarki całkowicie państwowej do wolnego rynku. Obecnie Rosja rozwija się gospodarczo, nie tylko dzięki koniunkturze na surowce energetyczne, ale i zmianom własnościowym.

W okresie rządów Jelcyna istniała silna opozycja polityczna, rozwijały się także niezależne media. Rosja była krajem szarpanym wieloma dramatycznymi konfliktami, ale krajem wolnym i mozolnie budującym własną wersję demokracji. Wszyscy wielcy władcy Rosji byli jednocześnie bezlitosnymi satrapami, gnębiącymi swych rodaków. Jelcyn był inny. Może dlatego, że zabrakło mu sił i konsekwencji, aby być prawdziwym dzierżymordą? A może w genach, po chłopskich przodkach, odziedziczył strach przed władzą, której nikt nie kontroluje i która nie zna także umiaru.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.