Gdzie jest dusza?

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 44/2007

publikacja 31.10.2007 11:15

Czy człowiek ma jeszcze nieśmiertelną duszę? – pyta w liście Czytelnik, żaląc się, że z kazań zniknęło ważne słowo: dusza.

Gdzie jest dusza? Henryk Przondziono

Pan Bóg każdemu człowiekowi, który przychodzi na świat, dał nieśmiertelną duszę – pisze pan Alfred. „I w każdym z nas ta nieśmiertelna dusza powinna być stawiana przez nas samych i przez Kościół na pierwszym planie. Tymczasem nasi duszpasterze wszystko sprowadzają do ludzkiego serca. I tak wmawia się nam, że mamy przyjmować Pana Boga w postaci Komunii św. do naszych serc, a nie do duszy, że zawsze mamy kierować się sercem, a nie duszą itd. Serce, serce, i jeszcze raz serce, a dusza jakby pozostawiona została w głębokim cieniu, jakby jej wcale nie było. A przecież po naszym zejściu z tego świata to nie nasze serce, a nieśmiertelna dusza stanie do rozliczenia przed obliczem Pana Boga. Dlatego mam nadzieję, że nasi duszpasterze więcej czasu poświęcą nieśmiertelnej duszy, która Bożym siedliskiem jest w każdym człowieku”.

Diagnoza jest, moim zdaniem, trafna. „Dusza” przeżywa kryzys. To jedno z podstawowych pojęć chrześcijańskiej nauki o człowieku stało się na tyle obce dzisiejszej mentalności, że być może sami duszpasterze boją się go używać. Zgadzam się też, że nie jest dobrym rozwiązaniem zamienianie „duszy” na „serce”. Broniłbym jednak samej metafory „serca”. Tradycja Kościoła mówi przecież o sercu w biblijnym sensie „głębi jestestwa” (Jr 31,33). Nie chodzi tu o pompę tłoczącą krew w naszym organizmie, ale o rzeczywistość duchową, o to „miejsce” duszy, gdzie osoba opowiada się za Bogiem lub przeciw Niemu (zob. KKK 368). Powróćmy jednak do pytania o duszę.

W „Historii filozofii po góralsku” ks. Tischner opowiada o Władku Pilarczyku z Orawy, który miał podobny problem. Otóż „mioł ci on ze swojom dusom kłopot niemały. No bo ona się mu kryła. Przed nim samym się kryła. (…) No i kaz je ta dusa? A Właduś jedno wiedział: kie nie wies, ze mos duse, to jakbyś ni mioł dusy. Z dusom jak z babom: coby jo mieć, musisz wiedzieć, ze jom mos. A górolowi cołkiem nie pasuje bez dusy. I to nieśmiertelnej!”.

Dopowiedzmy: nie tylko góralowi, ale każdemu człowiekowi nie pasuje bez duszy nieśmiertelnej. Dlaczego więc ta dusza „kryje się dzisiaj przed nami”? Jednym z powodów jest dominująca mentalność naukowo-techniczna, która pomniejsza człowieka do wymiarów, które da się zmierzyć, zważyć, rozłożyć na pierwiastki czy atomy. To, co mówi o człowieku filozofia czy religia, uważane jest za nienaukowe, a więc pozbawione jakiegokolwiek sensu czy odniesienia do rzeczywistości. Człowiek sprowadzony zostaje do przypadkowego tworu ewolucji, do grudki zorganizowanej materii i niczego więcej. Religijna wizja człowieka to sny, mity, bajki dla dzieci. Człowiekowi pozostaje z godnością ssaka przyjąć „zwierzęcą” prawdę o sobie.

Teologowie nie wierzą w duszę
Byłoby rzeczą niesprawiedliwą wskazywać tylko umysłowy klimat naszych czasów jako winowajcę zagubienia duszy. Pojęcie „duszy nieśmiertelnej” przeżywa kryzys w samej teologii. Temat wywołali kilkadziesiąt lat temu protestanccy bibliści. Zakwestionowali oni pojęcie duszy, uznając je wręcz za niechrześcijańskie. Linia ich rozumowania była mniej więcej taka: dusza jest pojęciem zaczerpniętym z greckiej filozofii i nie występuje w Biblii, wejście duszy do nauczania Kościoła było wynikiem zbyt silnego wpływu filozofii greckiej, pojęciem właściwym dla wyrażenia chrześcijańskiej nadziei życia wiecznego jest zmartwychwstanie całego człowieka, a nie nieśmiertelność duszy. Wobec tego należy zrezygnować z tego pojęcia.

Ten sposób myślenia przeniknął także w jakimś stopniu do teologii katolickiej. W Mszale Rzymskim z roku 1970 usunięto termin „dusza” z liturgii za zmarłych. Zniknął też z obrzędów pogrzebowych. (Dziś już jest, choć nie za często). Benedykt XVI zwracał uwagę na to zjawisko 30 lat temu w swojej słynnej książce „Śmierć i życie wieczne”. Pisał, że tak prędka rezygnacja z tradycyjnego pojęcia to wynik nie tyle pogłębionej lektury Biblii, ile raczej wpływu świeckiej mentalności, która w człowieku widzi tylko materię i neguje wszystko, co duchowe.

W postulatach zgłaszanych przez biblistów było jednak sporo racji. Biblia rzeczywiście traktuje człowieka jako jedność materialno-duchową, ponadto mówi o życiu wiecznym całego człowieka, ponieważ głosi zmartwychwstanie. Nadzieja na wieczność dotyczy nie tylko ducha, ale i ciała. W credo wyznajemy wiarę w „ciała zmartwychwstanie i życie wieczne”. Chrześcijańska nadzieja na życie po śmierci opiera się przede wszystkim na zmartwychwstaniu Chrystusa i wierze w nasze zmartwychwstanie.

Nauczanie o duszy nieśmiertelnej nie powinno więc przesłaniać zasadniczej prawdy chrześcijańskiej eschatologii: zmartwychwstania umarłych. A że tak się zdarza, widać gołym okiem w katechizmowych sześciu prawdach wiary. Mowa jest w nich, że „dusza ludzka jest nieśmiertelna”. Nie ma jednak ani słowa o zmartwychwstaniu. To przykład niewłaściwego przesunięcia akcentów, na które słusznie zwracali uwagę bibliści. Błędem jest jednak popadanie w skrajność i całkowite negowanie pojęcia „duszy”.

Kościół nie rezygnuje z „duszy”
W 1979 roku watykańska Kongregacja Nauki Wiary opublikowała list, który był reakcją na zbyt daleko idące pomysły teologów. „Chrześcijanie są zdezorientowani, ponieważ nie odnajdują już swojego słownictwa i znanych sobie pojęć” – czytamy w dokumencie. Najważniejsze dla naszych pytań o duszę są następujące stwierdzenia Kongregacji: „1. Kościół wierzy w zmartwychwstanie umarłych. 2. Kościół rozumie to zmartwychwstanie jako odnoszące się do całego człowieka; dla wybranych jest ono niczym innym, jak rozciągnięciem na ludzi zmartwychwstania Chrystusa. 3. Kościół przyjmuje istnienie i życie po śmierci elementu duchowego obdarzonego świadomością i wolą w taki sposób, że »ja ludzkie« istnieje nadal, chociaż w tym czasie brakuje nadal dopełnienia jego ciała. Na oznaczenie tego elementu Kościół posługuje się pojęciem »duszy«, którego używa Pismo Święte i Tradycja. Chociaż pojęcie to ma w Biblii różne znaczenia, Kościół stwierdza jednak, że nie ma poważnej racji, by je odrzucić, a co więcej uważa, że jest bezwzględnie konieczny jakiś aparat pojęciowy dla podtrzymania wiary chrześcijan”.

Dusza – twarz dla Boga
Kościół nie rezygnuje więc ze słowa „dusza”, przypomina jednak, że fundamentalną nadzieją jest zmartwychwstanie, czyli zbawienie całego człowieka. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi wielokrotnie o ludzkiej o duszy. Najwięcej tam, gdzie mowa jest o pochodzeniu człowieka od Boga Stwórcy, oraz tam, gdzie mowa jest o jego wiecznej przyszłości.

„Pojęcie »dusza« często oznacza w Piśmie Świętym życie ludzkie lub całą osobę ludzką. Oznacza także to wszystko, co w człowieku jest najbardziej wewnętrzne i najwartościowsze; to, co sprawia, że człowiek jest w sposób najbardziej szczególny obrazem Boga” (KKK 363). Mówienie, że człowiek ma duszę, nie jest najwłaściwsze. Człowiek jest i duszą, i ciałem. W tej jedności cielesności i duchowości kryje się sedno człowieczeństwa. Biblia wyraża tę rzeczywistość symbolicznie: „Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2,7). Ciało i dusza są dobre, chciane przez Boga. Człowiekowi nie wolno gardzić ciałem, powinien je uważać za godne szacunku. Z drugiej jednak strony człowiek ma słusznie poczucie przewyższania materii. Pojęcie duchowej i nieśmiertelnej duszy oznacza prawdę, że człowiek jest kimś, kto stoi zawsze wobec Boga, jest w wyjątkowej relacji do Niego. Kiedy z kimś rozmawiam, pokazuję mu swoją twarz. Twarz jest tą częścią ciała, która jest najbardziej znakiem mojej tożsamości i zarazem otwarcia na spotkanie z innymi. Kiedy patrzę w stronę Boga, zwracam ku Niemu swoją duszę, czyli tę „najwyższą część” mojej osoby, która decyduje o mojej tożsamości.

Kroczyć po falach przemijania
Dusza jest nieśmiertelna. W ten sposób wyrażamy wiarę w zasadniczą ciągłość, jaka zachodzi między życiem doczesnym i przyszłym. Nieśmiertelność nie jest własnym osiągnięciem człowieka, jest darem wiecznego Boga, który kocha człowieka i dlatego go ocala. Materia przemija, dlatego nie może być czynnikiem stałości w człowieku (za życia ziemskiego komórki ciała ludzkiego ulegają nieustającej wymianie). Śmierć jest rozdzieleniem duszy i ciała, ciało ulega zniszczeniu, dusza idzie na spotkanie z Bogiem, „tęskniąc” za ciałem. W chwili zmartwychwstania Bóg w swojej wszechmocy przywróci ostatecznie naszym ciałom niezniszczalne życie, jednocząc je z naszymi duszami mocą zmartwychwstania Jezusa.
Non omnis moriar – nie wszystek umrę. To odwieczne marzenie człowieka o zachowaniu jakiejś cząstki siebie. Próba zapewnienia sobie samemu nieśmiertelności jest skazana na klęskę. Przypomina chodzenie po wodzie. Chrześcijaństwo głosi: tak, to jest możliwe, możesz przejść ponad wodami śmierci i przemijalności, ale tylko wtedy, gdy oparciem jest Ten, który jako Bóg-człowiek podnosi cię i podtrzymuje. Po ludzku w chwili śmierci tonę. Wiara mówi: jeśli wołasz na ratunek Chrystusa, On poda ci dłoń, ocalejesz. To jednak nie tyle sprawa myślowych spekulacji, co odwagi zawierzenia siebie obietnicy większej od nas.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.