Wierność lekarstwem na AIDS

Szymon Babuchowski

|

GN 19/2006

publikacja 08.05.2006 11:16

To nie sprzeciw wobec antykoncepcji, ale przyzwolenie na rozwiązłość przyczynia się do rozwoju AIDS.

Wierność lekarstwem na AIDS Na świecie żyje 42 mln ludzi chorych na AIDS. Większość z nich to mieszkańcy Afryki. EAST NEWS/GETTY IMAGES NEWS SERVICES/Per-Anders Pettersson

Czy szykuje się przełom w stanowisku Watykanu wobec antykoncepcji? – pytała niedawno na pierwszej stronie „Gazeta Wyborcza”, powołując się na wypowiedź kardynała Javiera Lozano Barragana, który w rozmowie z dziennikiem „La Repubblica” zapowiedział wydanie przez Stolicę Apostolską specjalnego dokumentu na temat używania prezerwatyw przez chorych na AIDS. „(…) chodzi tu o sprawy życia i śmierci. Ale byłby to również przełom w doktrynie. Dotychczas bowiem antykoncepcja uważana była przez nauczanie papieskie za amoralną ze swej istoty, co wykluczało jej stosowanie w jakimkolwiek przypadku” – komentował tę „sensacyjną” wiadomość Jan Turnau.

Nie otwierać furtki
Czy rzeczywiście – jeśli dokument zostanie wydany – będzie można mówić o przełomie? W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy, że „wszelkie działanie, które – czy to w przewidywaniu aktu małżeńskiego, podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków – miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego”, jest wewnętrznie złe. Antykoncepcja bowiem, inaczej niż naturalne metody regulacji poczęć, „narzuca »mowę« obiektywnie sprzeczną, czyli taką, która nie wyraża całkowitego oddania się drugiemu”.

Wydaje się jednak, że sprawa zasygnalizowana przez kardynała Barragana dotyczy nieco innej płaszczyzny. – Domyślam się, że nie chodzi tu o regulację poczęć, tylko o ochronę życia i zdrowia współmałżonka – komentuje Leszek Szawiński ze Wspólnoty Dobrego Pasterza, który na co dzień ma kontakt z narkomanami i osobami chorymi na AIDS. – Ale media oczywiście wykorzystują sytuację, przedstawiając to stanowisko jako ustępstwo w dziedzinie antykoncepcji.

– Dyskusja na ten temat jest dopuszczalna i potrzebna – twierdzi ks. prof. Janusz Nagórny, moralista. – Ważne jednak, by jej uczestnikami kierowała troska o moralność obiektywną, a nie sytuacyjną. Dobra intencja nie sprawia nigdy, że coś, co z natury jest złem moralnym, staje się dobrem. Kościół odrzuca stosowanie zasady „mniejszego zła” w przypadku, gdy jako wybór przedstawia się dwa zła moralne. I nie można, prezentując obiektywną naukę moralną, otwierać tutaj furtki. Natomiast jako spowiednik muszę przede wszystkim patrzeć na człowieka, rozeznać indywidualną sytuację. Zdarzało się już w Kościele przyzwolenie na użycie prezerwatywy, ale w sytuacji, gdy w grę wchodziła obrona godności kobiety, np. przy gwałcie małżeńskim.

Pijany kierowco, zapnij pasy
Rozpatrując te wszystkie sytuacje, trzeba jednak pamiętać, że hasło „prezerwatywa chroni przed AIDS” – to po prostu nieprawda. Faktem jest, iż kondom zmniejsza ryzyko zarażenia się wirusem, ale stopień tego ryzyka nadal pozostaje wysoki. Przyznają to nawet zwolennicy prezerwatyw.

Określenie „bezpieczny seks” coraz częściej zamieniane jest na „bezpieczniejszy”. Na jednej ze stron internetowych, gdzie promuje się środki antykoncepcyjne, można znaleźć następującą informację: „Światowa Organizacja Zdrowia podaje, że nie jest możliwe większe niż 40-procentowe zabezpieczenie przed zakażeniem wirusem HIV u osób stosujących prezerwatywę”. Nawet jednak gdyby zagrożenie wynosiło kilka czy kilkanaście procent, rodzi się pytanie: kto weźmie odpowiedzialność za te osoby?

– Teoretycznie stosowanie prezerwatywy powinno spowalniać rozprzestrzenianie się epidemii. Dla danego człowieka oznacza to jednak tyle, że zarazi się później. Natomiast fałszywe poczucie bezpieczeństwa powoduje zwiększenie rozwiązłości, a w konsekwencji przyspieszenie rozwoju epidemii – ostrzega Małgorzata Wrochna, lekarka zaangażowana w ruch obrony życia. – Mówić osobie, która angażuje się w ryzykowne zachowania, aby używała prezerwatywy, jest tym samym, co mówienie komuś, kto pijany prowadzi samochód, aby używał pasów – stwierdził dr Melcolm Potts.

Zatem nie sprzeciw wobec antykoncepcji, ale – przeciwnie – przyzwolenie na rozwiązłość przyczynia się do rozwoju AIDS. Marek Kotański, nieżyjący już założyciel „Monaru”, w telewizyjnym programie „Fronda” dzielił się swoimi doświadczeniami w tym względzie: – Przed kilkoma laty szedłem w tym kierunku, nawet rozdawałem prezerwatywy młodym ludziom.

Ale badałem to zjawisko, nie stałem w miejscu, patrzyłem, jakie są efekty. I młodzież mówiła mi: panie Marku, pan w jakimś sensie namawia nas, żeby uprawiać seks. To mnie trochę zaniepokoiło, bo moim zadaniem nie jest namawianie ludzi do seksu, a jedynie próba ochrony przed zarażeniem wirusem HIV. Dlatego ukułem hasło: „Wierność lekarstwem na AIDS”. Myślę, że powinniśmy pójść w tym kierunku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.