Co nas czeka w polityce?

Bogumił Łoziński

|

GN 01/2011

publikacja 10.01.2011 16:02

Miniony rok należał do najtrudniejszych w ostatnim 20-leciu. Wiele wskazuje na to, że rozpoczynający się przyniesie wydarzenia, mogące w istotny sposób wpłynąć na nasze życie publiczne.

Co nas czeka w polityce? ISTOCKPHOTO, eAST NeWS/RePORTeR/ANdRZeJ STAWIńSKI, eAST NeWS/STANISŁAW KOWALCZUK/fOTOMONTAŻ STUdIO GN

Punktem wyznaczającym rytm życia politycznego w 2011 r. w Polsce będą wybory parlamentarne. Zwycięstwo w nich, a co się za tym idzie, możliwość rządzenia, jest celem każdej partii. Jednak na wynik wyborów wpłynie szereg czynników, które mogą zadecydować o tym, komu powierzymy rządzenie państwem na następne 4 lata. Do czynników tych należy m.in. sytuacja ekonomiczna Polski, przebieg śledztwa w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem oraz nasza prezydencja w UE.

Jest z kim przegrać
W jednym z wywiadów premier Donald Tusk stwierdził, że PO „nie ma z kim przegrać” najbliższych wyborów parlamentarnych. Słowa te zostały odebrane jako wyraz arogancji wobec opozycji, ale premier miał przesłanki do ich sformułowania. PO już zdobyło pełnię władzy w Polsce: ma większość w parlamencie, swojego premiera i rząd ze spolegliwym koalicjantem oraz swojego prezydenta. Platforma wygrała też wybory samorządowe, a w wyniku katastrofy smoleńskiej najważniejsze urzędy w państwie zostały obsadzone przez ludzi związanych z tą partią. Jeśli do tego dodamy poparcie w sondażach na poziomie od 40 do 50 proc., przy wynikach kolejnej partii – PiS na poziomie ok. 20–25 proc., wydaje się się, że PO ma wygraną w kieszeni. Jednak jeśli nawet przyjmiemy, że partie opozycyjne nie są zagrożeniem dla PO, istnieją inne czynniki, które mogą poważnie osłabić jej hegemonię.

Najpoważniejszą przyczyną spadku poparcia dla rządzącej partii może być kryzys ekonomiczny, coraz bardziej dotykający Polskę. Już teraz rząd dla ratowania finansów państwa musiał podnieść VAT, przez co na pewno straci w oczach ludzi średnio i mało zarabiających, bo to na nich spadną największe koszty z tym związane. W zastraszającym tempie dług publiczny zbliża się do konstytucyjnej granicy 3/5 produktu krajowego brutto, której rząd nie może przekroczyć. W tej sytuacji rząd będzie zmuszony wprowadzić oszczędności, m.in. zlikwidować prorodzinne ulgi, becikowe czy przywileje różnych grup zawodowych, a takie działania mogą oznaczać poważny spadek poparcia.

Na popularność PO mogą także negatywnie wpłynąć poważne nieprawidłowości związane ze sposobem prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, przede wszystkim oddanie tego śledztwa w ręce Rosjan, przez co polska prokuratura może ustalać okoliczności tragedii tylko w zakresie wyznaczonym przez obce państwo. Że był to poważny błąd, przyznał sam premier Tusk, ostro krytykując raport rosyjskiego MAK. Ujawnianie szczegółów przyczyn katastrofy może również obciążać osoby odpowiedzialne za organizację tragicznego lotu, w tym ministrów rządu PO. Platforma staje się także wrogiem samej siebie.

Mając pełnię władzy w państwie, nie podejmuje niezbędnych reform, np. systemu emerytalno-rentowego czy służby zdrowia, a zapowiadana na jesień ofensywa legislacyjna okazała się elementem piaru. Zaniechania rządu, czy wręcz niekompetencja, zaczynają przekładać się na jakość życia obywateli. Bałagan, jaki przed świętami wybuchł na kolei, to symboliczny przykład nieudolności władzy. Być może PO zdaje sobie sprawę z tych czynników, mogących zagrozić jej hegemonii, dlatego nie zdecydowała się na wcześniejsze wybory. Przez pierwsze 2 lata rządów PO zapowiadała wybory wiosną, argumentując to m.in. faktem rozpoczęcia 1 lipca 2011 r. przewodnictwa w UE. Ten racjonalny postulat pozwalał uniknąć zamieszania w czasie polskiej prezydencji przy ewentualnej zmianie rządu po wyborach. Jednak PO zmieniła zdanie i wybory będą jesienią. Dlaczego? Być może rząd liczy, że spodziewane sukcesy na arenie międzynarodowej zapewnią kolejne zwycięstwo i przykryją problemy wewnętrzne.

Wyjście poza logikę wojny
Istotnym czynnikiem wysokiego poparcia dla PO był również strach przed rządami PiS. Jak pokazały badania, jednym z ważniejszych motywów, jakimi kierują się Polacy przy politycznych wyborach, jest dążenie do tego, aby nie dopuścić do władzy PiS. Jednak, jak słusznie zauważył lider PO Grzegorz Schetyna, „paliwo antypisowskie jest już na wyczerpaniu” i postawił słuszną tezę, że rządząca partia, aby utrzymać władzę, musi mieć nowy plan polityczny. Wszystkie te czynniki właściwie wykorzystane mogą działać na korzyść PiS jako partii opozycyjnej, która powinna wytykać błędy rządu. Tymczasem PiS przyjęło strategię negowania władzy nie z powodów merytorycznych, ale moralnych i politycznych, domagając się ustąpienia premiera i prezydenta, których obarcza odpowiedzialnością za katastrofę smoleńską.

Raport MAK potwierdził, że PiS ma rację, upominając się o wyjaśnienie katastrofy, czy powołanie w tym celu międzynarodowej komisji, jednak to nie wystarczy, aby przejąć władzę. Opozycja musi krytykować rząd merytorycznie, punktując konkretne niedociągnięcia. Do tego potrzebne jest jednak wyjście poza schemat wojny polsko-polskiej między PO i PiS, która z punktu widzenia dobra wspólnego jest wyniszczająca i jałowa. Do tego przynosi korzyści tylko PO. Co więcej, program samorządowy PiS pokazał, że partia ta ma potencjał, aby taką opozycją być, tyle że nie potrafi przebić się ze swoim programem dla Polski do opinii publicznej.

Partia realizmu i reform
Wielu Polaków jest już znużonych wojną polsko-polską, tym bardziej że zaczęła ona również dzielić społeczeństwo. A wydarzenia takie jak nieudolność przy usuwaniu skutków powodzi czy bałagan na kolei powodują coraz większą frustrację obywateli na niewydolne państwo, za co niewątpliwie odpowiedzialność spada na PO, choć często jest efektem zaniedbań ostatniego 20-lecia. W tej sytuacji nie dziwi bardzo dobry wynik PSL w wyborach samorządowych, które z ponad 15 proc. zajęło 3. miejsce. Partia ta nie uczestniczy w wojnie między PO a PiS, a jej politycy najczęściej okazują zdrowy rozsądek wobec różnych problemów, choć jako partia jednej grupy społecznej na samodzielne rządzenie nie ma szans.
Niektórzy wiążą nadzieję na zmianę układu politycznego z ugrupowaniem PJN.

Trudno wyrokować, czy partii utworzonej z polityków PiS, nastawionych krytycznie do ostrego kursu, jaki przyjął po wyborach prezydenckich Jarosław Kaczyński, uda się wejść do przyszłego parlamentu. Jednak stworzenie samodzielnego klubu i wyniki w sondażach ponad progiem wyborczym wskazują, że może być to trwały element sceny politycznej. Tym bardziej że założenia programowe, m.in. postawienie na politykę prorodzinną i punktowanie słabości rządu Tuska, mogą sprawić, że PJN znajdzie grono zwolenników, którzy uwierzą, że ci politycy będą w stanie wprowadzić w życie reformy proponowane przez PiS.
Uzyskiwane przez lewicę poparcie w granicach 14 proc. to szczyt możliwości SLD. Partia ta nie ma szans na większą aprobatę, bo poza liberalizmem światopoglądowym nie ma żadnego programu politycznego, żadnego pomysłu na rozwiązanie problemów społecznych, co powinno być głównym zadaniem lewicy.

Debaty światopoglądowe
W tym roku może być kontynuowana próba uregulowania kwestii bioetycznych. Jednak nieukrywana niechęć polityków do wchodzenia w debaty światopoglądowe może sprawić, że przesłane do komisji projekty ustaw, m.in. regulujących kwestię in vitro, przed wyborami w ogóle nie wejdą pod obrady plenarne i problem zostanie przesunięty na następną kadencję. Uwagę zwraca coraz silniejszy głos Kościoła, przypominającego katolikom działającym w życiu publicznym o obowiązku wierności wierze i moralności, a także o konsekwencjach wynikających z nieprzestrzegania zasad wiary w polityce, m.in. o pozbawianiu się możliwości prowadzenia życia sakramentalnego przez publiczne występowanie przeciwko nauczaniu Kościoła. Być może uświadomienie tego politykom deklarującym się jako wierzący będzie miało wpływ na ich decyzję w sprawie projektu całkowitej ochrony życia, który środowiska pro life chcą w najbliższym czasie złożyć w Sejmie. Ponieważ jest to projekt obywatelski, więc jeśli uda się zebrać ponad 100 tys. podpisów poparcia, politycy będą musieli się nim zająć i nie uciekną od problemu dotykającego podstawowej kwestii moralnej. Z kalendarza sejmowych procedur wynika, że debata nad ochroną życia może wypaść w środku kampanii wyborczej do parlamentu.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.