Klasa światowa

Przemysław Kucharczak

|

GN 51-52/2010

publikacja 27.12.2010 18:34

Dorotka siedzi w mieszkaniu w Polinezji, Kuba w Los Angeles, a Piotruś w Wenezueli. Włączają komputery i spotykają się na... lekcji języka polskiego.

Agnieszka Koterla prowadzi przez internet lekcje dla małych dzieci. Agnieszka Koterla prowadzi przez internet lekcje dla małych dzieci.
HENRYK PRZONDZIONO

Niezwykłe, internetowe konsultacje dla polskich uczniów z zagranicy wprowadził Zespół Szkół dla Dzieci Obywateli Polskich Czasowo Przebywających za Granicą. Od września tego roku 222 polskich dzieci i nastolatków z całego świata spotyka się z polskimi nauczycielami w internecie. Muszą tylko podłączyć do komputera mikrofon i internetową kamerkę. Nauczyciel widzi i słyszy dzieci, a one nauczyciela. – Mamy uczniów w Wietnamie, Singapurze, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Polinezji, na wyspach azorskich... – wylicza Magdalena Bogusławska, dyrektor zespołu szkół. – W ich miastach pewnie nigdy nie powstaną polskie szkoły stacjonarne. A dzięki tym konsultacjom on-line polskie dziecko z zagranicy spotyka innych małych polskich uczniów z najróżniejszych miejsc na świecie – mówi. Już w zeszłym roku szkoła testowała internetowe konsultacje na mniejszą skalę, z 30 uczniami. Teraz ruszył wielki projekt „Otwarta szkoła – system wsparcia uczniów migrujących”. Kosztuje 17 mln zł, dofinansował go Europejski Fundusz Społeczny. Powstała cyfrowa platforma, na której 222 uczniów spotyka się z 30 nauczycielami. Uczniowie są podzieleni na 5–12-osobowe grupy. Uczą się przede wszystkim języka polskiego, polskiej historii i geografii Polski, mają też internetowe kółka zainteresowań.

Na lekcji w piżamce
Sama szkoła dla polskich uczniów za granicą stoi na warszawskim Służewcu. Na korytarzu mijamy nauczycieli, poznajemy sekretarki i panią dyrektor. Nie widać tylko ani jednego ucznia. Ci przyjadą dopiero w wakacje, żeby zdać egzaminy: gmach będzie wtedy aż huczał od uczniowskiego gwaru, w ogródku na dzieci będą czekać ich rodzice. Uczniowie przygotowują się do tych egzaminów sami, a nowe konsultacje przez internet im to ułatwiają. Jak wyglądają? Nauczyciel siada najnormalniej za biurkiem. Często w gmachu szkoły, czasem u siebie w domu w Warszawie, w Ostrowcu Świętokrzyskim czy w Sanoku. W tych ostatnich miastach mieszkają zatrudnieni w szkole historyk i chemik. Każda lekcja jest nagrywana, żeby dzieci, które nie mogły w niej uczestniczyć, mogły ją później obejrzeć. Niektóre lekcje trzeba prowadzić w domu, bo odbywają się o dziwnych porach, na przykład bardzo późnym wieczorem.

Dlaczego? Żeby w lekcji mogły wziąć udział dzieci z różnych stref czasowych. – Na początku zdarzało się, że miałam na lekcji dzieci w piżamkach – śmieje się Agnieszka Koterla, nauczycielka w klasach 1–3. – Albo widzę z tyłu, za uczniem, jego śpiącego brata. Dzieci czasem zapominają, że je widzę. Widzę na przykład, że matka podaje dziecku kanapki i dziecko w czasie lekcji je... Jednak dyscyplinę na internetowej lekcji muszę trzymać podobnie jak w zwykłej szkole. Mówię: „Życzę smacznego!”. Albo: „Proszę rodziców o nieuzupełnianie ćwiczeń” – tłumaczy. – Mamom czasem wydaje się, że ich dziecko sobie samo nie poradzi, bo miało za mało kontaktu z językiem polskim. Ale my, zwłaszcza w młodszych klasach, pozwalamy dzieciom mówić nawet nie do końca gramatycznie, chcemy, żeby były aktywne – dodaje. Konsultacje on-line w klasie pierwszej szkoły podstawowej: maluchy widzą na ekranach obrazek z wsią. Na prośbę „pani” dzieci zadają sobie nawzajem pytania na temat obrazka. Kuba z Hiszpanii, ze słuchawkami na uszach, chyba jest właśnie z rodzicami w siłowni, bo widać za nim jakiś sprzęt sportowy. – Co robi pan, który ma krowy? – pyta. – Do kogo kierujesz to pytanie? – włącza się nauczycielka. – Do Mudiego! – woła Kuba. Na ekranie pojawia się czarnowłosy pierwszoklasista z Egiptu. – Pan opiekuje krowy! – mówi z przejęciem, po czym zadaje kolejne pytanie Kordianowi z Białorusi. Na lekcji jest jeszcze Patryk z Brukseli. Siedzi przy stole, za nim widać łóżko.

Egzotyka śliwki
– Ułożyć plan lekcji u nas nie jest łatwo – mówi dyrektor Bogusławska. – Naszemu uczniowi Kubie z Los Angeles najbardziej pasowałyby internetowe lekcje o drugiej, trzeciej w nocy. W przyszłości to będzie możliwe, jeśli zatrudnimy nauczyciela z USA. Teraz jednak Kuba musi ściągać na swój komputer nagrania poszczególnych lekcji. Bezpośrednio uczestniczy w konsultacjach z nauczycielem i swoją grupą tylko w soboty – tłumaczy. Ciężko trafić z pasującą wszystkim godziną, bo kształceni na odległość polscy uczniowie chodzą też do szkół w państwach, gdzie teraz mieszkają: portugalskich, wietnamskich czy japońskich. Nauczyciel widzi na swoim komputerze ramki z informacjami o każdym z uczniów. – Jeśli wszystko jest w porządku, ten kwadracik w prawym górnym rogu ramki jest zielony – pokazuje Agnieszka Koterla. – Jeśli dziecko chce zadać pytanie, ten kwadracik u mnie zmienia kolor na fioletowy. A jeśli dzieje się coś niedobrego, kwadrat staje się czerwony. Pytam wtedy: „Jaki masz problem, Jasiu?”. A Jasio na to: „Mogę do toalety?”. Dziecko, które zabiera głos, jest widoczne przez wszystkich uczestników lekcji – tłumaczy.

Czasem nauczyciel musi tłumaczyć rzeczy oczywiste dla dzieci w Polsce. Na przykład, co to takiego „śliwka” na rysunku. Dzieci wiedzą, co to banan i ananas, ale śliwka? To musi być coś niezwykłego i egzotycznego. Na konsultacjach nauczycielki Agnieszki Koterli w czasie rozmowy o ludzikach z kasztanów Wiktoria z RPA zaprotestowała, że z kasztanów nie można robić ludzików, bo kasztany przecież się zjada. – Jak to, ty jesz takie twarde kasztany? – zdziwiło się inne dziecko. Według dyr. Bogusławskiej, zwykłe rozmowy między uczniami bywają ważniejsze od naukowej strony konsultacji. Zaczynają się już przed lekcją, w miarę jak na platformę logują się kolejni młodzi ludzie. – Chodzi nam o to, żeby uczniowie poznali współczesny polski kod kulturowy – podkreśla dyrektor. – Niektórym uczniom, m.in. z USA, przyzwyczajonym do obrazu kraju krakowianek, bocianów i lajkonika, Polska jawi się jako kraj, w którym ludzie żyją w bardzo tradycyjnych formach. Kiedy poleciliśmy im jakiś nowy polski film, na którym zobaczyli współczesną Warszawę i mieszkania Polaków, byli zdziwieni: „To Polska też taka jest?”. Chcemy im pokazać nowoczesną Polskę, a jednocześnie tradycję i wartości, na której budujemy naszą tożsamość – deklaruje.

Czasem tylko jeden z rodziców ucznia jest Polakiem. Wśród matek są Polki, które wyszły za Arabów i mieszkają na Bliskim Wschodzie. Często dzieci przebywają na drugim krańcu świata tylko tymczasowo, bo tata naukowiec prowadzi badania na wyspach Oceanii. Dużą grupą są dzieci dyplomatów. 9-letnia Laura i 7-letni Seweryn mieszkają w tureckiej Ankarze. Ich mama pochodzi z Tarnowa, tato jest Austriakiem, dyplomatą. Dzieci świetnie mówią po polsku i niemiecku, gorzej po turecku, który znają z podwórka. Chodzą do niemieckiej szkoły, korzystają jednak z internetowych konsultacji po polsku. – Odbywają się dość późno dla nas, bo między godz. 19. a 20.30, więc dzieciom jest już trochę trudno się skoncentrować – mówi nam pani Renata, mama Laury i Seweryna. – Ale i tak się z nich cieszę, bo mnie odciążyły. Do tej pory sama pomagałam dzieciom w nauce, ale ja nie mam wykształcenia polonistycznego. Z polską kulturą umiem zapoznać moje dzieci sama, ale bardzo nam pomaga, że w kwestiach związanych z językiem polskim zajął się dziećmi specjalista – mówi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.