Niemcy tracą państwo

Niemcy tracą państwo

|

GN 36/2010

publikacja 12.09.2010 18:49

Imigranci z państw muzułmańskich tworzą w Niemczech równoległe państwo. To zagraża cywilizacyjnej tożsamości Niemiec. Te opinie Thilo Sarrazina, członka zarządu banku Niemiec, wywołały w Niemczech zamieszanie.

Niemcy tracą państwo PAP/Gero Breloer

Przed tygodniem Sarrazin przedstawił swoją książkę pt. „Deutschland schafft sich ab” (Niemcy likwidują się same). Dawno żadna książka nie wywołała takiego skandalu w Europie. Autor został potępiony, ale społeczeństwo podziela jego oceny. Sarrazin postawił tezę, że imigranci z państw muzułmańskich całkowicie odrzucili proponowany przez państwo niemieckie model integracji. W istocie tworzą w Niemczech równoległe społeczeństwo oraz przysparzają państwu ogromnych kosztów socjalnych, stanowiąc obciążenie dla rozwoju społecznego i gospodarczego Niemiec.

Jego zdaniem, migracja islamska nie tylko zmienia krajobraz kulturowy i cywilizacyjny kraju w sposób nieodwracalny, ale i zagraża jego cywilizacyjnej tożsamości. Swe wywody opiera na konkretnych liczbach, statystykach oraz badaniach socjologicznych i demograficznych. Sarrazin dolał oliwy do ognia, gdy w jednym z wywiadów pozwolił sobie na uwagę, że „wszyscy Żydzi mają pewien określony gen”, co zostało odebrane jako pochwała rasistowskich teorii. Politycy wszystkich partii zgodnym chórem odcięli się od tez Sarrazina, a zarząd centralnego banku Niemiec, którego jest członkiem, jednomyślnie zdecydował, że wystąpi do prezydenta RFN Christiana Wulffa z wnioskiem o odwołanie go z tej funkcji. To pierwszy wypadek w historii tego gremium, którego 5-letnia kadencja jest praktycznie nienaruszalna. Kim jest autor tego skandalu?

Finansista i ekspert
Thilo Sarrazin (l. 65) jest doświadczonym politykiem i uznanym ekspertem finansowym. Pochodzi z rodziny o francuskich korzeniach hugenockich (kalwińskich), czym niektórzy tłumaczą jego upór i konsekwencję w głoszeniu tez, o których prawdziwości jest głęboko przekonany. Urodził się w 1945 r. w Gerze, ale rodzina, w obawie przez nadchodzącą Armią Czerwoną, uciekła do Niemiec Zachodnich. Z wykształcenia jest ekonomistą, specjalizuje się w statystyce. Studiował w USA. Od wielu lat jest czynnym politykiem, ale pracował także naukowo. Od 36 lat żyje w jednym związku małżeńskim, co powoli w warunkach niemieckich staje się ewenementem. Mieszka w Berlinie, ale każdy tydzień spędza we Frakfurcie nad Menem, gdzie obecnie pracuje. Od wielu lat jest związany z SPD. Pełnił funkcje urzędnicze w ekipach federalnego Ministerstwa Finansów, nie tylko tych tworzonych przez SPD. Zasiadał także w kierowniczych gremiach niemieckich kolei państwowych. Przez 7 lat był członkiem senatu Berlina, gdzie odpowiadał za kwestie finansowe. Przeforsował program ostrych cięć budżetowych, dzięki czemu doprowadził do zrównoważenia budżetu stolicy Niemiec. Ten sukces przyczynił się do tego, że w maju 2009 r. został mianowany członkiem elitarnego 5-osobowego zarządu Banku Niemieckiego, jednej z najważniejszych instytucji finansowych współczesnej Europy.

Kłopotliwi cudzoziemcy
Gastarbeiterzy, którzy okazali się zbawieniem dla niemieckiej gospodarki w latach 60. ub. wieku, gdy napływali szeroką falą najpierw z Włoch, później Hiszpanii i Grecji, a w końcu z Turcji, obecnie stali się wielkim, nie tylko socjalnym, problemem tego kraju. W Niemczech, według danych z 2006 r., żyje ponad 6 mln 700 tys. obcokrajowców. Wśród nich najliczniej reprezentowani są Turcy, których, według różnych szacunków, jest w tym kraju ok. 3 mln. To oni oraz inni emigranci z krajów islamskich są w centrum rozważań Sarrazina. Nie szczędzi słów krytyki polityce socjalnej państwa, która z jednej strony zachęca, jego zdaniem, ludzi do bezczynności, gdyż po prostu niektórym grupom w Niemczech nie opłaca się pracować. Z drugiej strony zachęca emigrację islamską do osiedlania się w Niemczech, gdyż zapewnia im relatywnie wygodne życie, również nie zmuszając do pracy. W RFN dodatek na dziecko wynosi 332 euro miesięcznie, co przy liczniejszym potomstwie zapewnia stały dochód bez konieczności podejmowania pracy.

W tym kontekście Sarrazin pyta, dlaczego Turcy nie chcą emigrować za pracą do Stanów Zjednoczonych. Odpowiedź jest prosta. Amerykanie od dziesięcioleci prowadzą bardzo rozumną politykę migracyjną, sprowadzając jedynie tych, którzy w istotny sposób mogą przyczynić się do rozwoju gospodarczego kraju albo wzmocnić jego potencjał intelektualny. W Ameryce większości Turkom, którzy masowo ściągają do RFN, nikt by nie dał obywatelstwa, a z pewnością nie otrzymaliby oni tam żadnej pomocy ze strony państwa. Dlatego przyjeżdżają do Niemiec, gdzie rośnie już ich trzecie pokolenie, z którego znaczna część nie zna języka niemieckiego i nie potrafi, ale także nie chce, wyrwać się ze swoistego islamskiego getta. Faktycznie tworzą alternatywne państwo w państwie, tylko formalnie podlegające niemieckiemu prawu, gdyż decydujące są rodowe tradycje i zwyczaje, obowiązujące w tej społeczności od wieków.

Dotyczy to także innych grup islamskich obecnych w Niemczech, pochodzących z Afryki i Bliskiego Wschodu. Sarrazin daje m.in. przykład rejonu Gelsenkirchen, gdzie bezrobocie wynosi 16 proc. i należy do największych w zachodnich landach. Jednocześnie w urzędzie stale leży 427 ofert pracy, której nikt nie chce podjąć. Dlaczego tak się dzieje, wyjaśnia na przykładzie małżonków, którzy mają jedną córkę i oboje od wielu lat pozostają bez pracy. Otrzymują zasiłek 1400 euro miesięcznie. Co jakiś czas meldują się w punkcie pośrednictwa pracy, ale wizyta kończy się zawsze stwierdzeniem, że nie ma dla nich atrakcyjnych ofert. Sarrazin konkluduje, że gdyby nie otrzymywali 1400 euro miesięcznie, natychmiast podjęliby oferowaną im pracę.

Znikający naród?
Sarrazin wskazuje na trendy dominujące obecnie w statystykach urodzin, które w ciągu jednego stulecia mogą doprowadzić do tego, że liczący obecnie ponad 80 mln naród może stanąć w obliczu katastrofy demograficznej. Liczba urodzeń w Niemczech w czasie 40 lat spadła z 1 miliona 300 tys. w pierwszej połowie lat 60. ub. wieku do 650 tys. w 2009 r. i nadal wykazuje tendencję malejącą. Oznacza to, że każde kolejne pokolenie niemieckie jest mniej liczne od poprzedniego. Za 100 lat Niemców będzie tylko 25 mln, a za 200 lat tylko 8 mln. „Po ponad 1000-letniej historii niemiecki naród jest – czysto ilościowo – na drodze do samolikwidacji” – konkluduje Sarrazin. Oznacza to jednocześnie, że systematycznie będą się zmieniać relacje między ludnością niemiecką a migracją islamską, której dzietność jest znacznie większa aniżeli Niemców. Ma to wpływ na kształt niemieckiej oświaty, która systematycznie obniża poziom, starając się dostosować do uczniów najsłabszych. Efekt tych procesów jest oczywisty – Niemcy stają się narodem coraz biedniejszym i głupszym, a w końcu staną się mniejszością we własnym kraju.

Kto posprząta ulice?
Problem obcokrajowców w Niemczech jest złożony. Część swoich wakacji spędzałem w Monachium, gdzie w gronie znajomych miałem okazję przysłuchiwać się gorącym dyskusjom o książce Sarrazina i poprzedzających ją publikacjach w „Bildzie”. Wszyscy byli zgodni, że problem migracji czeka na jakieś sensowne rozwiązanie, gdyż niemieckie państwo opiekuńcze nie jest w stanie udźwignąć wszystkich związanych z tym systemem kosztów. Głęboka jest także irytacja klasą polityczną, która od lat nie potrafi poradzić sobie z tym problemem. Jednocześnie powszechna była świadomość, że gdyby wywodzący się z zagranicy pracownicy opuścili nagle Monachium, miasto byłoby sparaliżowane. Nie miałby kto sprzątać ulic, naprawiać kanalizacji, wywozić szamb, pracować w metrze i komunikacji miejskiej. Musiałaby zostać zamknięta spora część zakładów gastronomicznych. Moi liberalnie nastawieni gospodarze wskazywali także na fakt, że brak decyzji w tej sprawie skutkuje wzrostem społecznego poparcia dla prawicowych ruchów neonazistowskich, nawiązujących wprost do ideologii III Rzeszy. Tyle tylko że obecnie w ich programach rasistowska nienawiść do Żydów została zastąpiona hasłami wymierzonymi w cudzoziemców. Jeszcze są zbyt słabi, aby móc funkcjonować na federalnej scenie politycznej, ale swoich przedstawicieli mają już w kilku landach, a także w samorządach miejskich. Jeśli problem będzie narastał, mogą liczyć na dalsze wsparcie i przed tym Sarrazin przestrzega. Jego książka cieszy się wielkim wzięciem, pomimo że na jej autora spadają gromy. Jego macierzysta partia SPD zamierza go usunąć ze swych szeregów, ale badania opinii wskazują, że gdyby Sarrazin założył własną partię, mógłby liczyć na głos co piątego Niemca.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.