Wielkie przecieki

Andrzej Grajewski

|

GN 31/2010

publikacja 05.08.2010 10:10

To media stworzyły przecieki, a one nadały im nieznaną wcześniej siłę. Ubiegłe stulecie zapoczątkowało czas wielkich przecieków, które nieraz wstrząsały światem.

Wielkie przecieki Demonstracja w obronie Mordechaja Vanunu przed jego zwolnieniem w 2004 r. EPA/PAVEL WOLBERG

W ostatnim czasie na czołówki gazet trafiła informacja, że analityk amerykańskiego wywiadu wojskowego Bradley Manning nielegalnie skopiował oraz przekazał niezależnemu portalowi internetowemu Wiki Leaks około 92 tysiące dokumentów na temat wojny w Afganistanie. Wszystkie miały klauzulę „ściśle tajne” i opisywały operacje sił specjalnych Stanów Zjednoczonych oraz ich sojuszników w Afganistanie. Manning wiosną br. został aresztowany, a fachowcy, nie tylko w Ameryce, głowią się nad tym, jak zminimalizować straty po tym przecieku. Jego autor, ujawniając dokumenty, chciał, aby opinia publiczna poznała całą prawdę o wojnie w Afganistanie, także o stratach ludności cywilnej. Manning, decydując się na złamanie wszystkich obowiązujących go zasad, kierował się założeniem, że demokratyczne społeczeństwo w każdych warunkach ma prawo wiedzieć wszystko. Dla wielu będzie szkodliwym głupcem lub nawet zdrajcą, dla innych dopisuje się do listy bezkompromisowych idealistów, gotowych wyjawić światu ściśle skrywane tajemnice swych rządów.

Wybuchowy referat
Podczas XX Zjazdu KPZR sowiecka elita zamarła, gdy w noc z 24 na 25 lutego 1956 r. Nikita S. Chruszczow odczytał swój tajny referat „O kulcie jednostki i jego następstwach”, odsłaniający część prawdy o zbrodniach stalinowskich. Komuniści tamtej doby zarówno w krajach, gdzie dzierżyli władzę, jak i na Zachodzie byli nie tylko ruchem politycznym. Przede wszystkim była to fanatyczna, ortodoksyjna sekta, z całą bezkompromisowością wierząca w nieprzemijającą mądrość marksizmu i leninizmu oraz bezkrytycznie wielbiąca osobę i dzieło Józefa Stalina. Z ich perspektywy referat Chruszczowa był czynem świętokradczym. Postanowiono więc, że referat pozostanie dokumentem tajnym, przeznaczonym wyłącznie dla wąskiej grupy najważniejszych działaczy partyjnych. Zaraz po XX Zjeździe dokument przekazano kierownictwu tzw. bratnich krajów komunistycznych. W taki sposób jedna z kopii referatu trafiła do Henryka Hollanda, ważnego działacza komunistycznego pochodzenia żydowskiego, mającego szereg kontaktów w międzynarodowym ruchu komunistycznym.

Holland po 1945 r. był jednym z pretorianów stalinizmu, ale w 1956 r. opowiedział się po stronie Chruszczowa. Znał dokładnie przebieg XX Zjazdu i wszystkie informacje na ten temat wraz z tajnym referatem Chruszczowa przekazał zachodnim korespondentom w Warszawie. Publikacja dokumentu wywołała na Zachodzie nie mniejszy wstrząs aniżeli na Wschodzie. Prawda o zbrodniach stalinowskich spowodowała, że nawet najbardziej lewackie środowiska na Zachodzie musiały zawiesić swe bezwarunkowe dotąd poparcie dla sowieckiej wersji komunizmu. Tragiczne były dalsze losy Hollanda. Konsekwentnie domagał się destalinizacji. Nawiązał kontakty z emigracją, co spowodowało, że był intensywnie śledzony przez bezpiekę. W grudniu 1961 r. podczas rewizji przeprowadzonej przez SB w jego mieszkaniu w Warszawie wyskoczył z okna i zginął na miejscu.

Technik Vanunu
Dramatyczna była historia przecieku w sprawie izraelskiego programu atomowego. Jego autorem był technik jądrowy Mordechaj Vanunu, zatrudniony w ośrodku atomowym Dimona na pustyni Negev. Vanunu był sefardyjskim Żydem, urodzonym w rabinackiej rodzinie w Maroku. W Izraelu ukończył ortodoksyjną szkołę religijną oraz odbył służbę wojskową. Później przeszedł wszystkie skomplikowane testy oraz badania poprzedzające wydanie mu przez izraelskie służby specjalnego certyfikatu, umożliwiającego pracę w ośrodku atomowym Dimona. Pracował tam jako technik, a później nawet kierownik zmiany.

Szybko zorientował się, że realizowany tam program służy nie tylko pokojowemu wykorzystaniu energii atomowej, ale także produkcji broni nuklearnej. Jako pacyfista nie mógł się z tym pogodzić. Związał się z grupami lewicowych ruchów pacyfistycznych, czym zwrócił na siebie uwagę izraelskich służb specjalnych. W 1985 r. został zwolniony z pracy w Dimonie. Wówczas rozpoczął długą wędrówkę po świecie. Przeszedł na buddyzm, a gdy dotarł do Sydney, dokonał kolejnej konwersji, tym razem na chrześcijaństwo. Jego ojcem duchowym został pastor John McKnight, który w swej parafii pracował z bezdomnymi i narkomanami. To spotkanie ugruntowało pacyfistyczne przekonania Vanunu, który po chrzcie zmienił nazwisko na John Crossman. W październiku 1986 r. podzielił się swoją wiedzą z Dimony z dziennikarzem londyńskiej gazety „The Suday Times”.

Opublikowany tam artykuł o izraelskim programie zbrojeń nuklearnych wstrząsnął międzynarodową opinią publiczną. Także później Vanunu wielokrotnie zabierał głos w debacie o izraelskim programie atomowym. Ojczyzna o nim nie zapomniała. W jego otoczeniu pojawiła się nagle urocza Cindy, rzekomo przypadkowo spotkana amerykańska turystka z Filadelfii. Po krótkiej znajomości namówiła go na romantyczną wyprawę do Rzymu. Vanunu przystał na to, nie przypuszczając, że Cindy, czyli Cheryl Ben Tov, jest agentką Mossadu. W Rzymie został porwany przez Mossad i przetransportowany statkiem do Izraela. W 1988 r. po tajnym procesie skazano go za zdradę i szpiegostwo na karę 18 lat więzienia. Przez 11 lat siedział w całkowitej izolacji. W 2004 r. odzyskał wolność, ale pod warunkiem przestrzegania wielu rygorystycznych ograniczeń. Organizacje pacyfistyczne dwukrotnie zgłaszały jego kandydaturę do Pokojowej Nagrody Nobla.

„Głębokie gardło”
Przez wiele lat cykl publikacji na temat afery Watergate dziennikarzy „Washington Post”, Boba Woodwarda i Carla Bernsteina, uchodził za wzór niezależnego dziennikarstwa śledczego. Niedawno okazało się, że za ich publikacjami stał William Mark Felt – wicedyrektor FBI, prowadzący dochodzenie w tej sprawie. Aferę, która kosztowała Nixona prezydenturę, wywołali jego nadgorliwi współpracownicy. W okresie kampanii prezydenckiej w czerwcu 1972 r. próbowali nocą nieudolnie założyć podsłuch w kompleksie Watergate w Waszyngtonie, gdzie mieściła się główna kwatera sztabu wyborczego demokratów. Na miejscu zatrzymano pięć osób. Wśród nich był m.in. James McCord, pracownik Komitetu Reelekcji Prezydenta Nixona.

Wiadomo było, że ma kontakty z ludźmi z najbliższego otoczenia prezydenta, co wzbudziło pierwsze pytania i wątpliwości. Nikt jednak nie przedstawił żadnych dowodów, a opinii publicznej do głowy nie przyszło, aby sądzić, że za włamaniem może stać urzędujący prezydent USA. Nixon, który o działaniach swych współpracowników początkowo nie wiedział, wybory wygrał i sprawa przyschnęłaby, gdyby nie cykl publikacji w „Washington Post”. Dziennikarze stopniowo odsłaniali kulisy uwikłania ludzi z najbliższego otoczenia prezydenta w kryminalne działania. W efekcie została powołana specjalna komisja senacka, prowadząca dochodzenie w tej sprawie. Transmisje telewizyjne z prac komisji spowodowały, że cała Ameryka dowiedziała się o wszystkich szczegółach afery, a także o mataczeniu samego Nixona. W końcu nie miał on innego wyjścia, jak w sierpniu 1974 r. podać się do dymisji.

W publikacjach Woodwarda i Bernsteina Felt funkcjonował jako bezimienny informator z kręgu administracji pod dwuznacznym, gdyż był to tytuł znanego wówczas filmu porno, pseudonimem „Deep Throat” (Głębokie gardło). Motywy Felta były złożone. Z pewnością był zaszokowany działaniami otoczenia Nixona, które niszczyły amerykańską demokrację. Z dziennikarzami spotykał się incognito w podziemnym garażu hotelowym, stopniowo naprowadzając ich na nowe tropy. Nie bez znaczenia były także motywy osobiste. Felt liczył na to, że po śmierci w 1972 r. Johna Edgara Hoovera, wieloletniego dyrektora FBI, on zajmie jego fotel. Administracja Nixona wskazała jednak na Louisa Patricka Graya III, który starał się zatuszować aferę Watergate. Informując dziennikarzy „Washigton Post” o ustaleniach śledztwa, które nadzorował, Felt bronił demokracji, a zarazem podkładał nogę zwycięskiemu rywalowi z FBI, łącząc przyjemne z pożytecznym. Rola Felta w całej sprawie została ujawniona dopiero w 2005 r., na trzy lata przed jego śmiercią.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.