Szwajcaria Wschodu

Karol Kloc, współpracownik GN

|

30.07.2010 09:31 GN 30/2010

publikacja 30.07.2010 09:31

Na rumuńskiej Bukowinie mieszkają w zgodzie ludzie dziesięciu różnych narodowości i czterech różnych wyznań. Pojechałem zobaczyć, jak w tej Szwajcarii Wschodu powodzi się Polakom.

Szwajcaria Wschodu Polacy w Rumunii kultywują zwyczaje swoich przodków, także te regionalne. Marcin Chruściel

Można powiedzieć, że tu Unia Europejska istniała od zawsze – śmieje się Stanisława Jakimowska, redaktor polonijnego pisma „Polonus”. – W Polsce mało kto o nas wie, pewnie dlatego, że radzimy sobie dobrze. Nikt nas nie gnębi, nie próbuje asymilować, więc media o nas nie wspominają – dodaje.

Częstochowska z Kaczyki
Bukowina jest położona na północnym wschodzie Rumunii. Tak jak w Szwajcarii są tutaj piękne, choć nie tak wysokie jak Alpy góry. Do Suczawy, gdzie znajduje się siedziba Związku Polaków w Rumunii, jedziemy samochodem. Przepiękne krajobrazy nie rekompensują nam fatalnego stanu jezdni. To, po czym jedziemy, sprawia, że polskie drogi wydają się nam jedwabiście gładkie. Mnóstwo tu dziur, które zmuszają nas do jazdy z prędkością 20–40 kilometrów na godzinę. W końcu wpadamy w jedną z nich. Kierowca klnie, z trzech kół uchodzi z sykiem powietrze, a do tego jesteśmy poza zasięgiem sieci komórkowej. Na szczęście w pobliżu jest miasteczko Carlibaba, do którego dwóch z nas dojeżdża autostopem. Dzwonimy po pomoc i policję. Wkrótce w warsztacie wszyscy, mechanicy, policjanci i my, pomstujemy na jakość dróg. Jeden z miejscowych wietrzy okazję i chce od nas odkupić samochód. Nie zgadzamy się i ruszamy po kilku godzinach w dalszą drogę.

Dom Polski mieści się w Suczawie w budynku, który wybudowała Polonia na początku XX wieku. Za czasów komunistycznych znacjonalizowano go i oddano Polakom dopiero w latach 90. Prezesem Związku jest Gerwazy Longher. – To częste imię wśród miejscowej Polonii. Nie mam go po kluczniku z „Pana Tadeusza” – śmieje się. – Mamy tutaj własne instytucje, przedstawicieli w parlamencie. Dzieci w szkołach mogą uczyć się polskiego. Konfliktów między mniejszościami a Rumunami nie ma. Pod tym względem faktycznie jest tu jak w Szwajcarii. Wszyscy, bez względu na narodowość, mamy takie same problemy: brak pracy, za mało pieniędzy – tłumaczy. Następnego dnia jedziemy do Kaczyki. To niewielka miejscowość, w której żyją Rumuni, Ukraińcy, Niemcy i Polacy. Kiedyś większość mieszkańców pracowała w kopalni soli, zatrudniającej 800 pracowników. Dziś stara kopalnia jest zamieniona na muzeum, a w nowej pracuje zaledwie 80 osób. Kryzys ekonomiczny dodatkowo pogorszył sytuację, niedawno rząd obciął płace w budżetówce o 25 proc., a emerytury o 15 proc. Choć ludzie żyją tu ubogo, to bieda nie rzuca się w oczy. Domy w wiosce zazwyczaj otaczają malownicze ogródki, dzięki czemu nie widać, że wielu z nich przydałby się remont. – Polacy żyją w Kaczyce od ponad 200 lat – mówi Michał Cehaniuc, na dowód pokazując nam świadectwo maturalne swojego przodka, wystawione jeszcze przez austro-węgierskich urzędników. Wszystkie pieczątki po niemiecku, a nazwa miejscowości... po polsku.

W Kaczyce są trzy kościoły: rzymskokatolicki, prawosławny i greckokatolicki. W kościele rzymsko-katolickim znajduje się kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. To właśnie Matce Bożej miejscowi przypisują ocalenie w 1989 roku okolicznych wsi przed wyburzeniem, które zaplanował Nicolae Ceauşescu. Kiedy w okolicy pojawiły się koparki, mieszkańcy zaczęli się modlić. Kilka dni później wybuchła rewolucja, która położyła kres zamysłom komunistycznego dyktatora. Kaczyka to popularne miejsce pielgrzymkowe wśród miejscowych katolików. Corocznie w sierpniu gromadzi się przed kościołem pw. NMP kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów. Przez wiele lat posługę w kościele pełnili polscy kapłani. Dziś coraz częściej księżmi są Rumuni. – Brakuje polskich księży. Co prawda miejscowi Rumuni starają się uczyć polskiego, ale to nie to samo – mówi napotkana przeze mnie kobieta. Jej rodzina to żywy dowód na to, że mniejszości koegzystują w zgodzie: ojciec Polak, matka Niemka, a za mąż wyszła za Ukraińca. – Ale wigilię mamy po polsku – uśmiecha się.

Tutejsza Polonia to głównie osoby starsze – młodzi powyjeżdżali albo do miast, albo do pracy za granicę. Dzieci zazwyczaj mówią po rumuńsku – to tutaj uniwersalny język. Podczas wizyty u polsko-rumuńskiej rodziny spotykam dwie małe dziewczynki – obie nie mówią po polsku, ale jedna z nich na prośbę mamy recytuje polski wierszyk: „pucu! pucu! chlastu! chlastu! nie mam rączek jedenastu” – mówi, energicznie gestykulując. Zachwyceni bijemy brawo. Usłyszeć w środku Rumunii wierszyk, który każde polskie dziecko zna z przedszkola – bezcenne. Nowy Sołoniec, kolejna miejscowość, w której żyją Polacy. Stanowią tam niemal 100 proc. ludności. Nagle mam wrażenie, że znalazłem się w typowej polskiej wsi. Nawet płotów nie zdobi charakterystyczny dla Rumunii daszek nad bramą. Ludzie mówią gwarą, która jest bardzo podobna do góralskiej. To dlatego, że pierwsi Polacy, którzy tu przyjechali, byli góralami.
W jednym z domów rozmawiam ze starszą kobietą. W trakcie rozmowy jej małe wnuczki bawią się na podłodze. Wychodząc, za zgodą babci zostawiam im kilka lei na czekoladę. Jak się mówi? – pyta babcia wnuczek. Te odpowiadają: „Bóg zapłać”.

Mała ojczyzna
W przeciwieństwie do Polaków z krajów dawnego Związku Sowieckiego nasi rodacy z Rumunii nie mogą liczyć na kartę Polaka czy na polskie obywatelstwo – nasze prawo traktuje ich jak cudzoziemców. Część z nich czuje się rozżalona tym, że wjazd do Polski często wiąże się z drobiazgową kontrolą na granicy. Osoby z rumuńskimi paszportami traktowane są podejrzliwie, bo stereotyp Rumuna wciąż jest taki jak przed laty. Mało kto chciałby jednak na stałe wrócić do Polski. Rumunia nie jest może ziemią obiecaną, ale jest małą ojczyzną, do której przez 200 lat Polacy mocno się przywiązali. Na tyle mocno, by Bukowinę traktować jak swój dom.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.