System zawinił, Ziobrę powiesili

Przemysław Kucharczak

|

GN 15/2010

publikacja 14.04.2010 21:40

Po kilkuletniej zapaści polska transplantologia zaczyna łapać oddech. Zapaści, której wcale nie wywołał Zbigniew Ziobro.

System zawinił, Ziobrę powiesili Henryk Przondziono/GN

W koordynującym przeszczepy centrum Poltransplant zawitał dawno niewidziany tam optymizm. – W każdym tygodniu dawców narządów zgłaszają nam teraz nowe szpitale – mówi wicedyrektor Jolanta Żalikowska-Hołoweńko. – To często małe, powiatowe szpitale, które do tej pory w sprawie przeszczepów nie działały. Nie chcę mówić, że to już jakiś stały trend, ale z dużą radością zauważamy poprawę – dodaje. Rośnie też liczba przeszczepów. Wciąż daleko nam do najlepszego w historii roku 2004, kiedy chorzy otrzymali nowe narządy od 562 zmarłych dawców. Jednak jest też wyraźnie lepiej niż w katastrofalnym roku 2007, kiedy liczba dawców narządów spadła do dramatycznie niskiej liczby 353. W zeszłym roku było już trochę lepiej: znaleziono 420 dawców. A w pierwszym kwartale 2010 r. było ich znów o 20 więcej niż w tym samym okresie roku 2009 (115 wobec 95).

Ziobro i doktor G.
Jaki czynnik wywołał tak ogromny spadek liczby przeszczepów przed kilkoma laty? W świadomości wielu Polaków utrwalił się pogląd, że zawinił Zbigniew Ziobro. Miał to zrobić, wygłaszając w 2007 r. słynne zdanie o aresztowanym doktorze G.: „Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”. Temu ogólnemu przeświadczeniu Polaków przeczą jednak statystyki. Choć każdy może do nich zajrzeć w internecie, na strony Poltrans-plantu, to mało kto zawraca tym sobie głowę.

Dr G. był w 2007 r. szefem kliniki kardiochirurgii w szpitalu MSWiA w Warszawie. Zajmował się m.in. przeszczepami serca. Był oskarżony m.in. w sprawie korupcji. Przed dwoma miesiącami sąd zwrócił do ponownego rozpatrzenia najpoważniejszy zarzut błędu w sztuce lekarskiej, który spowodował śmierć pacjenta.

Oburzenie części środowiska lekarskiego spadło wyłącznie na Zbigniewa Ziobrę. – Władze państwowe oskarżyły lekarza o coś najgorszego: że chciał zabić pacjenta. Pod hasłem walki z korupcją ówczesne władze zrobiły show, i to nie jeden, tylko kilka, wobec lekarzy w całej Polsce, m.in. w Białymstoku, Łodzi, Lublinie. Te zarzuty nie potwierdziły się, ale kalumnie zostały rzucone. Byliśmy opluwani i wyzywani od najgorszych – mówi ostro prof. Dariusz Patrzałek, konsultant ds. transplantologii z Wrocławia. Jego zdaniem, to była główna przyczyna, która zniechęciła aktywnych lekarzy do poszukiwania dawców narządów.

Tezę o winowajcy Ziobrze lansowała też ta część mediów, która zawsze chętnie przyłoży PiS-owi, niezależnie od tego czy akurat jest powód. Zupełnie inaczej widzi to jednak prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Według niego, obwinianie Ziobry o wywołanie tej zapaści jest absurdem. – Symptomy zmniejszenia aktywności w pozyskiwaniu dawców pojawiły się już przed konferencją prasową Ziobry – mówi. Statystyki potwierdzają opinię profesora.

Liczba zmarłych dawców przeszczepów nieustannie rosła do 2004 r. W latach 2000–2002 był to wzrost o 40 dawców rocznie, później nieco mniejszy. Aż nagle w 2005 r. to się skończyło: liczba dawców zamiast, jak zwykle, iść w górę, nieznacznie spadła. Przez większość 2005 r. Polską rządziło jednak SLD, a PiS objął władzę dopiero na ostatnie dwa miesiące tego roku. Nie istniało jeszcze też Centralne Biuro Antykorupcyjne, a walka z korupcją wśród lekarzy była dopiero w planach.

W następnym roku 2006 liczba dawców narządów spadła aż o 60. Natomiast konferencja, na której Ziobro wygłosił słynne zdanie o „pozbawieniu życia” przez dr. G., odbyła się dopiero w lutym 2007 r. Faktem jest natomiast, że właśnie w 2007 r. liczba dawców w Polsce spadła najbardziej, bo o 143. Osiągnęła dno.

4 godziny serca
Co naprawdę obudziło ten spadkowy trend? Prof. Marian Zembala uważa, że przyczyn było kilka. – Nie sprzyjało nam zadłużenie szpitali, największe w latach 2005–2006. Szpitalom brakowało środków na leki dla zwykłych pacjentów, a co dopiero na opiekę nad dawcą. W 2006 r. Polskę dotknął też paraliż Lotniczego Pogotowia Ratunkowego – przypomina. Weszły wtedy w życie unijne przepisy, które nie pozwalały na loty nocne przestarzałym śmigłowcom Mi-2. Doszło do szokującej sytuacji, że w 38-milionowym państwie nie było śmigłowca, który mógłby w nocy lecieć do wypadku albo przewozić narządy.

– Tymczasem tzw. bezpieczny czas od chwili pobrania serca z organizmu dawcy do jego wszczepienia biorcy to 4 godziny! Dla płuc jest 6 godzin, dla wątroby 8 godzin i najdłużej – bo 10–12 godzin – dla nerek. Widzi pan, jak szybki musi być transport dla serca? Teraz wreszcie Polska ma już nowe śmigłowce, eurocoptery, które latają nocą – mówi prof. Zembala. – Znowu zaczęło nam też pomagać wojsko, z punktu widzenia dawców mające najlepiej zorganizowany transport. A akurat wtedy wojsko nam nie pomagało, w związku z apogeum zaangażowania w Iraku i Afganistanie – wylicza.

Czy jednak wypowiedź Zbigniewa Ziobry i afery wokół służby zdrowia nie pogłębiły istniejącej zapaści? – Znane są podobne przypadki z innych państw. We Włoszech wybuchł kiedyś skandal po doniesieniach, że przeszczepiono dawcy organ z guzem nowotworowym i doszło do nowotworowego rozsiewu. Aktywność w poszukiwaniu dawców spadła wtedy we Włoszech na dwa lata. Pewna niekorzystna atmo¬sfera wokół transplantologii w Polsce też miała niekorzystny wpływ, ale jako jeden z kilku czynników, i wcale nie czynnik najważniejszy – uważa prof. Zembala.

Klimat w szpitalu
Wątpliwe, żeby „niekorzystna atmosfera” wokół pojedynczych lekarzy wpłynęła jednak na opinię Polaków o przeszczepach. Problem leży wyraźnie po stronie części środowiska lekarskiego. W zeszłym tygodniu lekarz z Krakowa odmówił rodzinie, która sama prosiła o przekazanie potrzebującym narządów ich bliskiego. Według „Polska. The Times”, lekarz miał powiedzieć: „Nie zajmujemy się przeszczepami, a procedury są zbyt długie. Mogą trwać nawet trzy dni”. To był wykręt. Według dyr. Żalikowskiej z Poltransplantu, procedury są od stycznia przyjaźniejsze, lecz w wielu szpitalach jeszcze o tym nie wiedzą.

– Dzisiaj szpital łatwiej uzyskuje zwrot kosztów – zapewnia. Ministerstwo Zdrowia przeznaczy też w tym roku 1,8 mln zł na płace dla koordynatorów transplantologii w szpitalach, w których są oddziały intensywnej terapii. Ten system świetnie działa w Hiszpanii. Trwają też prace nad Narodowym Programem Transplantologii. – Dawcy są. Należy tylko identyfikować potencjalnych dawców. Wzorem do naśladowania jest na przykład szpital w Sosnowcu, gdzie dawców jest aż kilkunastu rocznie. W tym samym woj. śląskim jest też całkiem niezły szpital w Bielsku, w którym dawców nie ma wcale, bo brakuje tam klimatu do pobierania narządów – mówi prof. Zembala.

Wiele zależy od działań dyrektorów oddziałów NFZ-u. W woj. opolskim i katowickim NFZ co miesiąc pyta wszystkich ordynatorów oddziałów intensywnej terapii, ilu zgłosili dawców. Może to być argument przy negocjacji kolejnego kontraktu z NFZ-em. – Jeśli w szpitalu jest komisja śmierci mózgu, świadczy to o nowoczesności szpitala. Przede wszystkim jednak te pytania NFZ to przypomnienie o obowiązku sumienia i obowiązku nowoczesnego leczenia, żeby szpital dał szansę uratowania bliźniego. Jeśli szpital tego nie robi, to jest zaniechanie dobrego uczynku, to jak grzech zaniechania – mówi prof. Zembala.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.