Naprotechnologia – gdzie to znaleźć?

Jarosław Dudała

|

GN 13/2010

publikacja 02.04.2010 21:33

To jest krótki przewodnik po polskiej naprotechnologii – dla małżeństw dotkniętych niepłodnością i dla tych, którzy chcą im pomagać.

Instruktorki naprotechnologii z Białegostoku (od lewej): Agnieszka Ostrowska i Agata Szadkowska. Instruktorki naprotechnologii z Białegostoku (od lewej): Agnieszka Ostrowska i Agata Szadkowska.
Roman Koszowski

Naprotechnologia powstała w Stanach Zjednoczonych jako nowoczesny, ale niekontrowersyjny moralnie sposób leczenia niepłodności. Zainteresowanych nią można podzielić na trzy grupy.

Nie mogę doczekać się dziecka
Pierwsza to oczywiście małżeństwa, które mają problem z poczęciem dziecka. To duża grupa, bo niepłodność dotyka w naszym kraju kilkanaście procent par. Część z nich nie chce korzystać z zapłodnienia in vitro, bo zdają sobie sprawę z tego, że jest to metoda nie do przyjęcia pod względem moralnym. Wielu nie stać na in vitro, bo jedno podejście kosztuje od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. A ponieważ skuteczność in vitro wynosi około 30 proc., to są i tacy, którzy próbowali tej metody, ale bezskutecznie. Wszyscy oni mogą skorzystać z naprotechnologii.

Leczenie naprotechnologiczne trwa zasadniczo od roku do 2 lat. Składa się ono z kilku powiązanych ze sobą elementów. Podstawą jest obserwacja cyklu miesięcznego kobiety i jego zapis w postaci standaryzowanych tabel. Jednocześnie przeprowadzana jest nowoczesna diagnostyka oraz leczenie farmakologiczne i chirurgiczne. Na razie żaden ośrodek w Polsce nie jest w stanie zaoferować pełnego leczenia naprotechnologicznego. Problem jest zwłaszcza z zabiegami chirurgicznymi, które muszą być przeprowadzane na oddziałach szpitalnych. – Jeśli potrzebne jest leczenie chirurgiczne, pacjentki kierujemy do Szpitala Świętej Rodziny w Warszawie – mówi dr Maciej Barczentewicz z Lublina. 25 marca otwarta została prowadzona przez niego nowa przychodnia naprotechnologiczna (patrz lista poniżej), choć leczeniem tą metodą zajmował się on już wcześniej. Naprotechnologia dopiero zaczyna się w Polsce rozwijać. Dlatego krąg odpowiednio przeszkolonych osób jest jeszcze stosunkowo wąski. By pomóc w dotarciu do nich, publikujemy obok listę działających w Polsce lekarzy i instruktorów naprotechnologii wraz z ich danymi kontaktowymi.

Jestem lekarzem, chcę poznać naprotechnologię
Druga grupa osób, potencjalnie zainteresowanych naprotechnologią, to lekarze. Kurs naprotechnologii dla zawodowych medyków jest dwuetapowy. Kursy pierwszego etapu odbędą się w tym roku w Leamington Spa w Anglii (1–8 maja) i w Paryżu (22–29 października). Kurs drugiego etapu odbędzie się
w Leamington Spa (1–6 listopada). Pełny program szkolenia można przejść także w amerykańskim Instytucie Papieża Pawła VI w Omaha, założonym przez twórcę naprotechnologii prof. Thomasa W. Hilgersa. Po każdym z kursów obowiązuje półroczna praktyka nadzorowana. Kursant pracuje w macierzystym szpitalu czy przychodni, a jego poczynania są nadzorowane przez specjalistów naprotechnologii, głównie za pśrednictwem internetu. Udział w kursie może wziąć każdy lekarz, niekoniecznie ginekolog. Wymagane jest natomiast podpisanie deklaracji etycznej. Zawiera ona – mówiąc w skrócie – nauczanie Kościoła dotyczące ludzkiej płodności.

Wymagana jest także znajomość języka angielskiego, bo w nim prowadzone są wszystkie zajęcia. Do uzyskania bliższych informacji i przesłania zgłoszeń służą internetowe strony:
* fertilitycare.net (strona europejska)
* naprotechnology.com (strona amerykańska).
W ubiegłym roku kurs naprotechnologiczny odbył się w Lublinie, we współpracy z miejscowym Uniwersytetem Medycznym. W tym roku podobnego kursu w Polsce nie będzie. Nie jest to jednak wykluczone w przyszłości.

Nie jestem lekarzem, ale chcę pomagać
Trzecia grupa to osoby, które również chcą pomagać bezpłodnym małżeństwom, ale nie mają wyższego wykształcenia medycznego. Mogą one zrobić dużo więcej, niż się na pozór wydaje. Mogą zostać instruktorami modelu płodności Creightona, który jest wykorzystywany w naprotechnologii. Tacy instruktorzy spędzają z małżonkami znacznie więcej czasu niż lekarze. Uczą pacjentów, jak wypełniać karty obserwacji cyklu miesięcznego kobiety. Przypominają one wykresy, znane z metod naturalnego planowania rodziny. Model Creightona jest jednak bardziej precyzyjny. Dzięki temu pomaga w zdiagnozowaniu przyczyn niepłodności. Więcej nawet: służy rozwiązywaniu problemów zdrowotnych kobiety, nim się one pojawią, na przykład pozwala wykryć skłonność do poronień, zanim jeszcze kobieta zajdzie w ciążę. Instruktorzy muszą legitymować się co najmniej licencjatem. Jest w tym gronie doktor biochemii, psycholog, są także lekarze (ale ich wymieniamy w osobnej tabeli). Są wśród nich także osoby, które same korzystały z pomocy naprotechnologii.

Kurs dla instruktorów
Instruktorzy przechodzą kurs, zorganizowany podobnie do kursu lekarskiego. Czyli: najpierw tygodniowy kurs, potem półroczna praktyka nadzorowana, potem znów tygodniowy kurs i znów półroczna praktyka nadzorowana. Na koniec – egzamin. Dopiero jego zdanie pozwala na pełnoprawne używanie tytułu instruktora. Informacje o kursach można znaleźć na tych samych stronach internetowych, których adresy były podane przy omawianiu kursów dla lekarzy. Osoby wymienione w tabeli jako instruktorzy na ogół są jeszcze formalnie w trakcie kształcenia (po egzaminie, ale przed ogłoszeniem jego wyników) i oficjalnie mogą występować jako instruktorzystażyści. Trzeba podkreślić, że naprotechnologia i model Creightona to nazwy prawnie zastrzeżone. Powoływanie się na nie bez upoważnienia jest nielegalne. Osoby, które przedstawiają się jako lekarze czy instruktorzy muszą legitymować się potwierdzającymi to dokumentami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.