Odzyskać dziecko

Jarosław Dudała

|

GN 07/2010

publikacja 21.02.2010 16:14

Młodziutka matka pozostawiła swoje dziecko w kieleckim oknie życia. Parę godzin później postanowiła je odzyskać. I chyba jej się to uda.

Odzyskać dziecko Henryk Przondziono

Kieleckie okno życia otwarto 25 marca ubiegłego roku. Umieszczone jest tuż obok katedry, w zewnętrznej ścianie budynku Caritas, w którym mieści się też klasztor sióstr nazaretanek. Pomiędzy dwoma oszklonymi ramami cichutko siedzą sobie trzy pluszowe króliczki. Jest tam także przykryta kołderką półeczka. Matka, która nie może wychować swego nowo narodzonego dziecka, może je tam pozostawić. Nikt nie będzie jej ścigał, nikt nie będzie dochodził jej tożsamości. Maleństwo trafi do adopcji.

Taka jest idea okna życia, ale… – To było 5 lutego, około godziny 16.35 – opowiada s. Lucjana. – Akurat modliłam się w kaplicy, która jest blisko okna życia. Było zupełnie cicho. Siostra, która była ze mną kaplicy, poszła właśnie na górę. Nagle usłyszałam sygnał z okna. Biegnę, biegnę, otwieram, patrzę, a tu duża torba z uszami. Pomyślałam: „Ktoś pewnie przyniósł jakieś rzeczy dla potrzebujących”. Otwieram zamek błyskawiczny i… słyszę, jak dziecko kwili – opowiada przełożona kieleckich nazaretanek, najwyraźniej przeżywając tamte emocje raz jeszcze.

To była dziewczynka
Zadbana, dobrze ubrana, odkarmiona. Uśmiechała się. Siostry zbiegły się z całego domu. Wbrew temu, co głosi plotka, nie ochrzciły maleństwa, ale nadały jej imię Agatka – na cześć patronki tego dnia. Zaraz potem zadzwoniły po pogotowie. Taka jest procedura – w przypadku znalezienia dziecka w oknie życia, na miejsce przyjeżdża karetka, która zabiera maleństwo na badania do szpitala. Szpital zaś standardowo zawiadamia o sprawie sąd opiekuńczy. Jeśli maleństwo jest zdrowe, trafia potem do pogotowia opiekuńczego, a następnie do adopcji za pośrednictwem katolickiego ośrodka adopcyjnego.

– Byłam zbudowana tym, z jakim szacunkiem ludzie z pogotowia podeszli do tego dzieciątka – mówi s. Lucjana. Nieśli je ostrożnie, na rękach, nie w torbie. Zawieźli do szpitala dziecięcego na ul. Langiewicza. A siostry poszły do kaplicy, żeby pomodlić się za dziecko i jego matkę. – Odczytałyśmy pozostawienie dziecka w oknie życia jako wołanie matki o pomoc – mówi nazaretanka. Kilka godzin później, wieczorem, do sióstr zadzwoniła przez domofon jakaś kobieta. Powiedziała, że jej córka zostawiła w oknie życia swoje dziecko i że chciałaby je odzyskać. – Dziecko było już w szpitalu, a zresztą skąd miałyśmy mieć pewność, że to naprawdę babcia tego maleństwa? – tłumaczy s. Lucjana. Siostry dały kobiecie numer telefonu do wicedyrektora Caritas ks. Krzysztofa Banasika.

Co mamy dalej robić?
– Telefon zadzwonił około godz. 23.00. Dzwoniła babcia dziecka, ale wiem, że obok niej była też jego matka – mówi ks. Krzysztof. „Chcemy odzyskać dziecko. Co mamy dalej robić?” – pytały. Ksiądz poradził im, żeby następnego dnia rano pojechały do szpitala i wzięły jakieś dokumenty czy zdjęcia, które mogłyby przekonać lekarzy, że mają do czynienia z biologiczną matką niemowlęcia.

Ks. Banasik nie może zdradzić, kim jest matka dziecka. Nie powie też ani słowa o tym, dlaczego dziecko znalazło się w oknie życia, ani o tym, dlaczego rodzina postanowiła je odzyskać. – Mogę powiedzieć tyle, że matka jest bardzo młoda, ale pełnoletnia. I że żałowała decyzji o pozostawieniu dziecka w oknie życia. Widząc jej determinację i wsparcie, jakie ma w swojej matce, uznałem, że dobrze byłoby dać jej szansę – mówi ks. Krzysztof. Był on potem częstym gościem w szpitalu na Langiewicza. Interesował się stanem dziecka i służył radą jego matce. Odprawił też za matkę i dziecko dwie Msze. – Nie mamy do tego dziecka praw, ale czujemy się za nie odpowiedzialni – podkreśla.

Gdyby to ode mnie zależało…
Maleństwo okazało się zupełnie zdrowe. Szpital był więc tylko tymczasowym schroniskiem, potrzebnym do czasu wydania przez sąd postanowienia co do dalszych losów dziecka. Lekarze nie mieli wątpliwości, że mają do czynienia z matką niemowlęcia. Pozwolili jej przebywać z nim na oddziale. – Cały czas się nim zajmowała, karmiła je piersią – mówi ordynator oddziału, na którym przebywało maleństwo, a zarazem wicedyrektor szpitala dr Zdzisław Domagała. – Były u nas prawie tydzień. W końcu my wszyscy, lekarze i pielęgniarki, stwierdziliśmy, że gdyby to od nas zależało, to oddalibyśmy to dziecko jego matce – dodaje pediatra z ponad 30-letnim stażem.

Tak też uznał kielecki Sąd Rejonowy. Po pięciu dniach szpital otrzymał stamtąd dokument, na podstawie którego mógł wypisać dziecko do domu razem z matką. Postanowienie jest tymczasowe, sąd wyznaczył też kuratora. – Ostrożność nie zaszkodzi. Ale matka dostała szansę i ufam, że ją wykorzysta – uważa ks. Banasik, który jest w stałym kontakcie z rodziną. On sam i cała Caritas są gotowi pomóc, jeśli byłaby potrzeba. A młoda mama chętnie dzwoni na jego komórkę, korzysta z pomocy i dobrej rady. – Ona na pewno odczytuje pozostawienie dziecka jako błąd. Ale czy nie na tym polega chrześcijaństwo, żeby naprawiać swoje błędy? – pyta retorycznie ks. Krzysztof.

Musiała walczyć
Historia pierwszego dziecka włożonego do kieleckiego okna życia jest nietypowa. Jakie płyną z niej wnioski? – Idea okna życia sprawdziła się – uważa ks. Banasik. – Bo nie wiemy, jaki byłby los dziecka, gdyby tego okna nie było. Może byłoby przy matce, a może ona w szoku popełniłaby jakiś brzemienny w skutki błąd? Z drugiej strony musiała potem o to dziecko walczyć. I to uświadomiło jej, że je kocha. Uzyskanie przez matkę tej świadomości to przede wszystkim korzyść dla dziecka. Bo przecież nikogo nie namawiamy do pozostawienia dziecka w oknie życia. Najlepiej jest, gdy ono pozostaje w kochającej rodzinie – mówi ks. Krzysztof. Idea okna życia sprawdziła się i w tym sensie, że dała matce możliwość zmiany decyzji. – Pozostawienie dziecka w oknie życia to decyzja matki doprowadzonej do ostateczności, decyzja dramatyczna, ale odwracalna – zauważa ks. Banasik. Gdyby zdesperowana młoda dziewczyna zdecydowała się na aborcję albo porzuciła dziecko gdzieś na śmietniku, po paru godzinach niczego nie dałoby się już naprawić. Oczywiście, pozostawienie dziecka w szpitalu i złożenie pisemnego zrzeczenia się praw rodzicielskich uczyniłoby sprawę przejrzystą pod względem prawnym. Ale to nie znaczy, że okna życia nie są potrzebne. – Po pierwsze, matki w trudnej sytuacji często nie mają świadomości, że mogą pozostawić dziecko w szpitalu. Po drugie, co by było, gdyby dziecko urodziło się w domu? Albo gdyby matka zdecydowała się na oddanie dziecka tylko pod warunkiem zachowania pełnej anonimowości? Tak, żeby to dziecko nie mogło jej w przyszłości odnaleźć? – pyta wicedyrektor kieleckiej Caritas.

Co na to prawo?
Polskie prawo nie reguluje działania okien życia wprost. Zdaniem ks. Banasika, przy dobrej woli wszystkich zainteresowanych ogólne przepisy prawa rodzinnego i opiekuńczego dają się stosować tak, by zadbać o dobro dziecka i nie naruszyć anonimowości matki. Choć może nowelizacja prawa mogłaby uczynić tę sytuację bardziej przejrzystą. W ubiegłym roku interpelację do Ministra Pracy i Polityki Społecznej złożył w tej sprawie leszczyński poseł Wiesław A. Szczepański (SLD). Zwrócił on uwagę na różne traktowanie tego typu spraw w sądach. Według posła, różnice te wynikają z wątpliwości, czy matka, zostawiając dziecko w oknie życia, jednocześnie zrzeka się praw rodzicielskich. Minister Jolanta Fedak w odpowiedzi opisała przepisy regulujące postępowanie z dziećmi o nieustalonym pochodzeniu, a także z dziećmi porzuconymi, których przynajmniej jeden rodzic jest znany. Jej zdaniem, nie budzą one wątpliwości, są łatwe do zastosowania i nie ma potrzeby ich zmiany. Nie ulega natomiast wątpliwości, że matka pozostawiająca dziecko w oknie życia nie popełnia przestępstwa, ponieważ nie naraża go w ten sposób na niebezpieczeństwo.

Skarb
I wniosek ostatni: ta maleńka dziewczynka – choć o tym nie wie – okazała się być skarbem dla wielu ludzi. Dla sióstr nazaretanek, które czuwają przy oknie życia. Dla ekipy z pogotowia. Dla ks. Krzysztofa, dla lekarzy ze szpitala na Langiewicza. Wreszcie największym skarbem okazała się dla własnej matki, która dzięki niej znalazła w sobie miłość i siłę, której jej brakowało. Tak spełniły się słowa Jana Pawła II, wypowiedziane w Kielcach 3 czerwca 1991 roku: „Każde dziecko jest darem Boga”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.