Powstrzymać aborcję

Mariusz Dzierżawski, działacz społeczny

|

GN 31/2009

publikacja 01.08.2009 07:04

Legalizacja aborcji w Portugalii, najbardziej proaborcyjny prezydent w historii USA, premier Hiszpanii Zapatero wprowadzający aborcję na życzenie pod obrady Kortezów. Czy można powstrzymać aborcję?

Powstrzymać aborcję To zdjęcie, przedstawiające wietnamskie dzieci poparzone napalmem rozpylonym przez armię USA, obiegło cały świat. To m.in. fotografie pokazujące okrucieństwo amerykańskich żołnierzy wobec ludności cywilnej doprowadziły do wycofania się USA z Wietnamu fot. PAP/CAF-EPA

Po I wojnie światowej aborcję zalegalizowała rewolucyjna Rosja. Hitlerowskie Niemcy narzucały ją na ziemiach podbitych. W latach 50. ub. wieku sowieckie władze wprowadzały ją w krajach satelickich. W 1968 r. aborcja została zalegalizowana w Wielkiej Brytanii. Ofensywa aborcjonistów trwa. Od 1973 r. w USA (a wcześniej w Kanadzie) aborcja jest dostępna praktycznie do końca ciąży, z czego większość obywateli tych krajów nie zdaje sobie sprawy. Ostatnim krajem Ameryki Północnej broniącym dzieci nienarodzonych jest Meksyk, ale i tam władze stolicy niedawno zalegalizowały aborcję. W Europie najmłodszych bronią już tylko Malta, Irlandia i Polska. W Polsce jednak ochrona nie jest pełna.

Bronią jest prawda
Czyżby taki był duch czasów? Czy postępowi technicznemu i wygodzie życia musi towarzyszyć pogarda dla tych, którzy nie mogą upomnieć się o swoje prawa? Nie wierzę w konieczności historyczne. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu niektórym wydawało się, że komunizm musi zapanować nad światem. Po kilkunastu latach okazało się, że jest martwy. Nie doszłoby do tego, gdyby zabrakło niezłomnej walki konkretnych ludzi w krajach opanowanych przez komunistów i na zewnątrz „obozu socjalistycznego”. Podobnie jest dziś, jeśli chodzi o aborcję.

Naszą bronią jest prawda. Kilkanaście lat temu udało się ograniczyć legalność aborcji w Polsce, pokazując wstrząsającą prawdę o niej. Obrońcy życia pokazywali wówczas zdjęcia z aborcji i organizowali pokazy „Niemego krzyku”. Film Bernarda Natansona wyświetlany był również w szkołach. Ludzie, którzy go widzieli, byli wstrząśnięci. Nie mogli już myśleć o aborcji jako o „mniejszym złu”. Mimo że większość elit politycznych i niemal wszystkie główne media popierały aborcję na życzenie, kampania obrońców życia zmieniła Polskę. Zaprzestano używać określenia „zabieg”, nawet aborcjoniści zaczęli mówić o „dziecku poczętym”. Ta zmiana nastawienia opinii publicznej umożliwiła częściowy sukces w Sejmie.

W 1993 r. aborcja została zakazana, poza 3 wyjątkami: zagrożenia życia i zdrowia matki, poczęcia w wyniku przestępstwa i podejrzenia wad genetycznych. Nie możemy być zadowoleni z tej sytuacji. Co roku w majestacie prawa zabijanych jest w Polsce kilkaset dzieci. Prawo nie tylko odzwierciedla moralność społeczną, ale również ją kształtuje. Wielu ludzi myśli, że jeśli można legalnie zabijać kilka setek dzieci przed narodzeniem, to znaczy, że nie może to być nic bardzo złego. Większość krajów wprowadzających aborcję przebyła właśnie taką drogę: najpierw wprowadzenie aborcji w wyjątkowych przypadkach, oswojenie opinii publicznej, a następnie wprowadzenie aborcji na życzenie. My próbujemy dokonać zmiany w przeciwnym kierunku.

Gra na emocjach
Podjęta w 2007 r. próba zmiany konstytucji zmierzała do umocnienia i upowszechnienia ochrony prawnej dzieci. Jej inicjatorzy mieli szczytne cele. Zmiany nie udało się jednak przeprowadzić ze względu na opór graczy politycznych. Przywódcy wielkich partii zdawali sobie sprawę, że całkowicie przeciwnych aborcji jest tylko kilkanaście procent potencjalnych wyborców. Za „kompromisem aborcyjnym” opowiada się ponad połowa. Aby gracze polityczni przestali przeszkadzać objęciu ochroną każdego dziecka, proporcje w nastawieniu opinii publicznej muszą się odwrócić.

Niektórym wydaje się, że zmiana opinii publicznej może zostać dokonana sympatycznymi metodami. Pokazywanie rozwoju prenatalnego, promowanie rodzicielstwa i inne tego rodzaju metody są wartościowe. Mają jednak wpływ na niewielką część populacji. Większość pozostaje obojętna. Współczesny człowiek od najmłodszych lat wystawiony jest na działanie mediów posługujących się obrazami pobudzającymi emocje. Takie są także akcje aborcjonistów. Narodzenie dziecka przedstawiane jest jako tragedia matki albo fizyczne zagrożenie dla jej życia.

Ciąża jest naruszeniem jej wolności, zagrożeniem dla „praw reprodukcyjnych”. Wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji przez Nikaraguę aborcjoniści przedstawiają jako złamanie konwencji ONZ zakazującej stosowania tortur. Aby ten emocjonalny (i fałszywy) przekaz zneutralizować, konieczny jest przekaz równie emocjonalny, ale mający za podstawę prawdę. Aborcja nigdy nie jest „mniejszym złem”! Jest okrutnym zabójstwem, większe zło trudno sobie wyobrazić. Dopóki większość Polaków nie spojrzy na aborcję w ten sposób, życie dzieci przed narodzeniem w naszym kraju będzie zagrożone.

Metoda dobrze znana
O skuteczności prezentowania wstrząsających wizerunków w zmienianiu opinii publicznej świadczy nie tylko przykład filmu „Niemy krzyk” i plansz z wizerunkami ofiar aborcji. Bardzo skuteczna była kampania prezentująca zdjęcia z obozów zagłady, która uczyniła antysemityzm zjawiskiem marginalnym w krajach Zachodu. Martin Luther King, walcząc pół wieku temu o równouprawnienie czarnoskórych mieszkańców Ameryki, prezentował prasie zdjęcia z okrutnych mordów i tortur stosowanych przez rasistów. To dzięki jego działaniom Afroamerykanin może dziś być prezydentem USA.

Przeciwnicy wojny wietnamskiej, pokazując wstrząsające zdjęcia ofiar zastosowania napalmu i masowe ofiary wśród cywili, w ciągu kilku lat doprowadzili do wycofania USA z Wietnamu. Podobnymi metodami posługują się dziś organizacje ekologiczne, prezentując wstrząsające zdjęcia masakrowanych fok, wielorybów i innych zwierząt. Również te działania przynoszą skutek. Opinia publiczna w UE popiera zakazy sprowadzania futer foczych i eksperymentów na zwierzętach.

Ludzie akceptujący te kampanie stają się bardzo krytyczni wobec przedstawiania prawdy o aborcji. Zdjęcia abortowanych dzieci są dla nich nie do przyjęcia. Są zbyt okrutne, mimo że przestrzeń publiczna wokół pełna jest epatujących bezsensownym okrucieństwem obrazów, które nie budzą sprzeciwu. Szokują, ich zdaniem, dzieci, choć ekspertyzy psychologiczne mówią, że zdjęcia z aborcji nie wywołują u nich urazów.

Metoda skuteczna w tak wielu przypadkach ma szansę zmienić również nastawienie opinii publicznej wobec zabijania dzieci przed narodzeniem, o ile zostanie zastosowana, tak jak w innych przypadkach, z determinacją i zaangażowaniem. Pokazywanie okrucieństwa wobec zwierząt jest usprawiedliwione, ponieważ ma położyć temu okrucieństwu kres. Czy powstrzymanie zabijania dzieci nie usprawiedliwia takich samych metod? Czasami słyszy się opinie, że pokazywanie zamordowanych dzieci jest metodą „płytką” i „nieskuteczną”. Takich argumentów nie słychać wobec władz Izraela, od lat wysyłających młodzież, aby zobaczyła zdjęcia pomordowanych Żydów w Oświęcimiu.

Aby zmienić nastawienie większości, trzeba przede wszystkim do niej dotrzeć. Prawda o aborcji musi trafić również do tych, którym ta sprawa jest obojętna. Jeśli nie chcemy, aby Polska dostosowała się do „standardu europejskiego”, którym jest aborcja na życzenie, powinniśmy zastosować te same środki, które zapewniły sukces na początku lat 90. Polacy uważający aborcję za „mniejsze zło” powinni ją zobaczyć. Kampania billboardowa, podobna do przeprowadzonej na Słowacji w 2007 r., wydaje się skutecznym środkiem. Młodzież szczególnie narażona na skutki kłamliwej propagandy powinna mieć szansę obejrzenia aborcji. Zanim ulegniemy krytyce, zastanówmy się, co jest dla nas ważniejsze: życie dzieci przed narodzeniem i sumienia ich rodziców, czy własny komfort i poczucie estetyki?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.