Prezerwatywa i HIV

Jarosław Dudała

|

GN 16/2009

publikacja 20.04.2009 17:56

Prezerwatywy nie dają pełnej ochrony przed zakażeniem HIV. A ich propagowanie powoduje wzrost liczby zakażeń HIV.

Prezerwatywa i HIV W Afryce AIDS jest główną przyczyną śmierci osób w wieku 15–59 lat. Jedynym afrykańskim krajem, który poradził sobie z epidemią AIDS jest Uganda fot. EAST NEWS/AFP PHOTO/CHRISTOPHE SIMON

Tuż przed niedawną pielgrzymką do Angoli i Kamerunu Benedykt XVI zauważył, że prezerwatywy nie rozwiązują problemu AIDS w Afryce, ale go pogłębiają. Słowa te wywołały gniewne reakcje zachodnich mediów, a nawet rządów Francji, Niemiec i Belgii. Tymczasem Papież miał rację. W „Gościu Niedzielnym” pisaliśmy już krótko o doświadczeniach Ugandy – jedynego kraju, który poradził sobie z epidemią AIDS. Uganda była na przełomie lat 80. i 90. państwem o najwyższym procencie zakażeń HIV na świecie. Aż 21,6 proc. kobiet, które w 1991 r. zgłosiły się w ciąży na badania lekarskie, było nosicielkami tego wirusa.

A jednak możliwe
Mniej więcej w tym samym czasie Uganda rozpoczęła wdrażanie programu profilaktycznego, w którym akcenty padły na zachowanie abstynencji seksualnej i wierności jednemu partnerowi. Kampania była zakrojona bardzo szeroko. Zaangażowały się w nią władze państwowe, szkolnictwo, organizacje religijne (katolickie, anglikańskie, i muzułmańskie). Nie pominięto nawet ludowych uzdrowicieli. Środki finansowe pozyskano ze Światowej Organizacji Zdrowia i amerykańskiej agencji ds. międzynarodowego rozwoju (USAID). Przekaz kampanii był mniej więcej taki: „AIDS to śmiertelne zagrożenie. Unikniesz go, jeśli będziesz zachowywać abstynencję seksualną albo będziesz wierny jednemu partnerowi/partnerce seksualnej”. Doprowadziło to do pozytywnych zmian zachowań seksualnych Ugandyjczyków.

Między 1989 a 1995 rokiem liczba mężczyzn, którzy mieli trzy lub więcej partnerek seksualnych spadła z 15 proc. do 3 proc. W tym samym okresie liczba przedmałżeńskich kontaktów seksualnych osób w wieku 15–24 lat spadła ponadtrzykrotnie wśród mężczyzn i prawie trzykrotnie wśród kobiet. Wiek inicjacji seksualnej obniżył się o 1,5–2 lat. Wspomniany na wstępie odsetek matek w ciąży zakażonych wirusem HIV spadł z 21,6 proc. w roku 1991 do 6,1 proc. w roku 2000. Sukces był bezprecedensowy. A w dodatku niewiele kosztował. Jak powiedział Sam L. Ruteikara, przewodniczący ugandyjskiej Narodowej Komisji Zapobiegania AIDS, koszt takiej kampanii w jego kraju to zaledwie 0,29 dolara amerykańskiego na osobę.

Prezerwatywa nieskuteczna
Kampanie skoncentrowane na rozdawaniu kondomów są z reguły nieskuteczne. Przykładem może być Botswana. Według danych wyspecjalizowanej agendy ONZ do spraw zwalczania AIDS (UNAIDS), w 2007 r. 23,9 proc. obywateli w wieku 15–49 lat było zakażonych wirusem HIV. Dopiero od niedawna Botswana idzie drogą przetartą przez Ugandę. Jako przykład skutecznej kampanii „gumowej” wymienia się Tajlandię. Wszystkie tamtejsze domy publiczne zostały objęte stuprocentowym programem korzystania z prezerwatyw. Ale i tam na poprawę sytuacji wpłynęły czynniki inne niż stosowanie prezerwatyw. W latach 1990–1993 liczba mężczyzn deklarujących przed- lub pozamałżeńskie kontakty seksualne spadła z 28 do 15 proc., a liczba korzystających z usług prostytutek spadła z 22 do 10 proc. A w Europie? W brytyjskim programie wychowania seksualnego przyjmuje się koncepcję profilaktyki, w której pierwszorzędną rolę odgrywa promowanie środków antykoncepcyjnych (m.in. prezerwatywy), a niewiele mówi się o potrzebnie abstynencji przedmałżeńskiej i wierności małżeńskiej. Efekty? Niski wiek inicjacji seksualnej, duża liczba partnerów seksualnych w ciągu życia, częste zmiany partnerów, posiadanie partnerów równoległych. Skutkiem tego jest dramatyczna sytuacja epidemiologiczna i to nie tylko w odniesieniu do zakażeń HIV, ale także innych chorób przenoszonych drogą płciową.

Dlaczego tak się dzieje?
Po pierwsze, dlatego, że prezerwatywa nie jest stuprocentową ochroną przed zakażeniem HIV. Kwestię tę badał naukowy duet Karen Davis i Susan Weller. W 1999 r. sporządziły one swą pierwszą analizę 25 raportów z badań naukowych. Badano w nich skuteczność prezerwatywy w zapobieganiu zakażeniu HIV wśród heteroseksualnych par, w których wiadomo było, że jedna z osób była nosicielem wirusa, a druga nie. Pary te miały więc silną motywację, by się solidnie zabezpieczyć. Analiza raportów doprowadziła do wniosku, że skuteczność prezerwatywy to średnio 87 proc., przy czym skuteczność ta w poszczególnych badaniach bardzo różniła się od siebie i wahała się od 60 do 96 proc. Kolejna analiza, sporządzona przez te same autorki według zaostrzonych kryteriów metodologicznych w roku 2004, ustaliła stopień skuteczności prezerwatywy w ochronie przed zakażeniem HIV na 80 proc. To mniej niż wynosi (uważana za stosunkowo niską) skuteczność antykoncepcyjna kondomów.

Możliwą przyczyną nieskuteczności kondomów może być ich niewłaściwe użycie. Może to być także pęknięcie bądź ześlizgnięcie się. Dochodzi do tego w 1–12 proc. przypadków (pęknięć/100 aktów seksualnych). Dla ześlizgnięć odsetek ten sięga nawet 17 proc. Do tego używanie środków plemnikobójczych, a więc także prezerwatyw ze środkiem plemnikobójczym, może powodować podrażnienie błony śluzowej pochwy i tym samym ułatwić zakażenie wirusem HIV. Ale nie to przesądza o niepowodzeniu „lateksowych” kampanii profilaktyki HIV/AIDS.

Efekt Peltzmana
Największy problem leży w zjawisku tzw. kompensacji ryzyka. Nazywa się je także efektem Peltzmana – od nazwiska Sama Peltzmana, profesora ekonomii z Uniwersytetu w Chicago, który opisał je w latach 70., i to w zupełnie innym kontekście. Zjawisko to polega na tym, że człowiek jest bardziej skłonny do podejmowania ryzyka, gdy jednocześnie korzysta z technologii obniżającej to ryzyko. I tak na przykład kierowca, który prowadzi sportowe BMW z ABS, ESP i mnóstwem poduszek powietrznych, jest bardziej skłonny do podejmowania ryzyka niż kierowca malucha. W niektórych przypadkach efekt Peltzmana może mieć niewielki wpływ na globalną skuteczność różnorakich zabezpieczeń. Jednak w innych przypadkach ludzie nie tylko tracą służącą im ochronę, ale nawet statystycznie pogarszają swoją sytuację.

O tym, że podobna sytuacja nastąpiła w Afryce na skutek kampanii lansujących prezerwatywy, brytyjskie pismo medyczne „The Lancet” informowało już w 2000 r. John Richens z University College London wskazywał w nim wówczas na następujące przyczyny niepowodzenia prób powstrzymania epidemii AIDS przez prezerwatywy: 1. masowe korzystanie z prezerwatyw zwiększa łączną liczbę przypadków spowodowanych ich uszkodzeniem w trakcie współżycia (jest to co najmniej 10 proc.); 2. prezerwatywa wywołała zmianę zachowań seksualnych – zwiększając poczucie bezpieczeństwa, sprawia, że nawet osoby dotąd ostrożne mają więcej partnerów, także przypadkowych.

Papież ma rację
Podobną wymowę miała także tegoroczna wypowiedź dr. Edwarda C. Greena, kierującego projektem badawczym zapobiegania AIDS na renomowanym Uniwersytecie Harvarda. Pytany o wspomnianą wypowiedź Benedykta XVI, skomentował ją słowami: „Papież ma rację”. Dziwi więc, że „The Lancet”, odnosząc się do tej samej wypowiedzi Benedykta XVI, oskarżył go o „publiczne przeinaczania ustaleń naukowych, by promować katolicką doktrynę”. Oskarżenie to padło w edytorialu, czyli w rubryce: „od redakcji”. Jego autorowi wypada przypomnieć stwierdzenia, opublikowane wcześniej na łamach jego własnego pisma: „Intensywna polityka promowania prezerwatyw może przyczynić się do wzrostu, a nie spadku ryzyka związanego z podejmowaniem stosunków seksualnych bez zabezpieczenia, gdyż ma niezamierzony efekt zachęcania do większej aktywności seksualnej”. I jeszcze: „Możliwe konsekwencje niepowodzenia w użyciu prezerwatywy, jeżeli jeden z partnerów jest nosicielem HIV, są wystarczająco poważne (a prawdopodobieństwo niepowodzenia dostatecznie wysokie), żeby używania prezerwatyw przez osoby z grup wysokiego ryzyka nie nazywać »bezpiecznym seksem«”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.