Małe przedszkola

Szymon Babuchowski

|

GN 36/2008

publikacja 04.09.2008 16:02

Dla dzieci z wiejskich środowisk to często jedyna szansa na edukację przedszkolną. Szkoda, że korzystanie z niej utrudniają biurokratyczne przepisy.

Małe przedszkola W przedszkolu dziecko uczy się przebywania w grupie, radosnej integracji z innymi fot. EAST NEWS/REX FEATURES/Laura Dwight

Tylko 38,2 proc. dzieci od trzech do pięciu lat chodzi w Polsce do przedszkola. To najmniej w całej Unii Europejskiej. W Czechach ta liczba wynosi 86 proc., we Francji – prawie 100 proc. Oczywiście 100 proc. dzieci siedzących przez 8 godzin dziennie w przedszkolu nie jest żadnym ideałem – lepiej, by spędzały jak najwięcej czasu z rodziną. Nie zawsze jednak jest to możliwe. Kiedy oboje rodzice pracują, przedszkole staje się często jedyną możliwością zagospodarowania czasu dziecka.

Bywa też dobrą formą edukacji.Tymczasem mieszkańcy polskiej wsi nieraz w ogóle nie mają takiej możliwości – do przedszkola uczęszcza zaledwie kilkanaście procent młodych Polaków. W tej sytuacji dobrym rozwiązaniem okazują się tzw. małe przedszkola, zakładane najczęściej przez samych rodziców. Mogą działać w szkole, świetlicy czy bibliotece. Chodzi do nich od 3 do 25 dzieci, którymi przez kilkanaście godzin w tygodniu zajmuje się jedna, wykwalifikowana nauczycielka.

Wyrównywanie szans
W tworzeniu małych przedszkoli pomaga Federacja Inicjatyw Oświatowych. Jest ona związkiem stowarzyszeń i fundacji, które stawiają sobie za cel wspieranie aktywności obywatelskiej i przemian w oświacie. Skupia się przede wszystkim na środowiskach wiejskich, bo właśnie na wsi dzieci mają najbardziej utrudniony dostęp do edukacji. – Przedszkole to najlepsze narzędzie wyrównywania szans życiowych. Dla dzieci z biednych środowisk jest ono często jedyną szansą – twierdzi Alina Kozińska-Bałdyga, prezes federacji. – Dlatego wspieramy rodziców wiedzą, udzielamy porad, organizujemy konferencje i szkolenia. Na stronie www.fio.org.pl można znaleźć wszystkie potrzebne informacje.

Jak stworzyć małe przedszkole? Pierwszym krokiem jest założenie stowarzyszenia. – To wielkie wyzwanie dla tych, którzy nigdy tego nie robili. Ale właśnie dzięki temu rodzice uczą się być obywatelami – mówi prezes federacji. Kolejnym istotnym elementem jest znalezienie lokalu. Na tym etapie konieczna jest opinia sanepidu, straży pożarnej i nadzoru budowlanego. Następnie należy zarejestrować placówkę w gminie. – Na początku działałem zupełnie sam – opowiada Eugeniusz Lipowczyk, prezes stowarzyszenia „Słoneczniki”, prowadzącego przedszkole w Mieczkowie na Dolnym Śląsku. – Rodzice przychodzili na spotkania, ale siedzieli cicho, nie podejmowali dyskusji. Teraz to się zmieniło. Sami chcą, by przedszkole działało przez więcej godzin.

Jego stowarzyszenie przejęło przedszkole od fundacji Kalos kai Agathos, która w ramach projektu „Idziemy do przedszkola!” tworzyła, dzięki środkom unijnym, małe placówki na Dolnym Śląsku. Projekt kończył się jednak w marcu tego roku. – Stanęliśmy przed wyborem: albo znajdą się ludzie, którzy przejmą przedszkole, albo straci ono rację bytu. Postanowiliśmy stworzyć stowarzyszenie, ustaliliśmy też czesne w wysokości 100 złotych. Teraz planujemy uruchomienie kolejnych placówek na terenie gminy Kostomłoty. Czesne jest jednym z możliwych rozwiązań, ale czy najlepszym? Na ogół eliminuje ono dzieci z najbiedniejszych rodzin. A to przecież przede wszystkim dla nich tworzone są przedszkola.

Prawo przeszkadza
– Nasze prawo ciągle jeszcze nie jest przyjazne tworzeniu małych placówek oświatowych – ubolewa Alina Kozińska-Bałdyga. – Największą przeszkodą są w tej chwili przepisy dotyczące nadzoru budowlanego, które bardzo komplikują życie. Aby np. prowadzić przedszkole w bloku, trzeba uzyskać w starostwie powiatowym zgodę na zmianę sposobu użytkowania lokalu, co wymaga często kosztownych robót budowlanych. W dodatku pomieszczenia, w których przebywają dzieci, muszą posiadać wyjście ewakuacyjne i specjalną wentylację. Do niedawna pomieszczenie musiało też mieć co najmniej 3 m wysokości, teraz złagodzono ten wymóg do 2,5 m. Nadal stanowi to jednak przeszkodę, bo w budynkach z lat 60. czy 70. wiele lokali jest niższych.

Druga trudność wiąże się z finansowaniem przedszkoli z budżetu gminy. – Naszym zdaniem, te środki powinny pochodzić choćby w części z subwencji oświatowych z budżetu państwa, a nie tylko z budżetów własnych gmin, jak jest obecnie. Wiele gmin wiejskich jest naprawdę biednych. Trudno podejmować decyzję, co jest ważniejsze – droga czy przedszkole – mówi Kozińska-Bałdyga. Prezes Federacji Inicjatyw Oświatowych przyznaje jednak, że jeśli stowarzyszenie znajdzie budynek, to i pieniądze z gminy uda się wyciągnąć. Eugeniusz Lipowczyk przekonuje, że warto powalczyć o te środki: – Koszt utrzymania takiego przedszkola jest mniejszy, a zapewnia ono lepszą opiekę niż przedszkole publiczne, które często pełni tylko rolę „przechowalni”. Nam chodzi o to, by dziecko już od najmłodszych lat uczyło się przebywania w grupie, radosnej integracji z innymi. A nauka, którą zapewniamy, z pewnością poskutkuje lepszym wejściem w edukację szkolną.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.