Perła Afryki w ogniu

Beata Zajączkowska

|

13.08.2008 08:52 GN 33/2008

publikacja 13.08.2008 08:52

Masowe gwałty stanowią tu codzienność. Ludzie umierają z głodu, a wojsko grabi złoża diamentów i o wiele cenniejszego koltanu. Powolnej agonii Konga świat przygląda się z założonymi rękoma.

Perła Afryki w ogniu W Centrum Dożywiania, prowadzonym przez misjonarzy, uchodźcy dostają często pierwszy posiłek od kilku dni fot. s. Grażyna Wojnowska

W 2003 r. w Kongu zakończył się najbardziej krwawy konflikt od czasów II wojny światowej. Zginęło w nim ok. 3,5 mln ludzi. Kongijczycy z nadzieją przyjęli podpisany wówczas rozejm. Uchodźcy zaczęli wracać do domów, a dzieci-żołnierze zamieniać karabiny na szkolne ławki. Nie na długo. W wielu miejscach Perły Afryki, jak popularnie nazywany jest ten zakątek Czarnego Lądu, znowu popłynęła krew. W ciągu 5 ostatnich lat kolejne 2 mln ludzi straciło życie. Ludzie znów muszą uciekać ze swoich domów.

Stan zagrożenia
– Sytuacja jest tragiczna. Jadąc na katechezę, widzę coraz więcej obozów uciekinierów, zagłodzone dzieci i wynędzniałych ludzi – opowiada siostra Grażyna Wojnowska. Pallotynka pracuje w położonym na północ od jeziora Kivu Rutshuru. Jest to najbardziej zapalny region Wschodniej Afryki. Wystarczy iskra, by stamtąd konflikt rozprzestrzenił się na cały region Wielkich Jezior. – Od wielu dni narastała atmosfera niepokoju. Miejscowi ludzie widzieli okrążające nas wojska. Robiło się niebezpiecznie. Wraz z siostrą Kongijką leżałam na podłodze, blada jak ściana. Po pewnym czasie zapaliłam gromnicę – znak nadziei, którego w Kongu często używam. Nie udało im się zdobyć naszej miejscowości – opowiada s. Grażyna. Misjonarka podkreśla, że obecność sióstr jest dla miejscowej ludności gwarancją, że jeszcze nie trzeba uciekać do lasu. Siostry od Aniołów, które z narażeniem życia prowadzą tam szpital, wielokrotnie ładowały do samochodu najcenniejsze przedmioty – aparat USG, monitor na salę operacyjną – i wraz z ukrywającymi się u nich kobietami z dziećmi uciekały. Drogę wyznaczały im ścielące się wokół trupy. Znak, że oprawcy poszli już dalej.

Gwałt na oczach ONZ
Od 1999 r. w Kongu stacjonuje kilkanaście tysięcy żołnierzy ONZ. Jest to największa i najbardziej złożona operacja pokojowa tej organizacji. W kraju panuje jednak totalna anarchia. Walki toczą ze sobą wojska rządowe, co najmniej trzy kongijskie frakcje rebelianckie oraz partyzanci z Demokratycznych Sił Wyzwolenia Rwandy (FDIR). Ten rebeliancki ruch plemienia Hutu składa się z byłych żołnierzy oraz członków Interahamwe, oddziałów odpowiedzialnych za ludobójstwo w Rwandzie. Po 1994 r. rebelianci schronili się w Kongu i stanowią nieustanne zarzewie konfliktu między obu krajami.

Jego ofiarami w Kongu padają zarówno 3-letnie dzieci, jak i dobiegające kresu życia kobiety. Wiele z nich cierpi na skutek okaleczenia narządów płciowych. Wiele kobiet całymi miesiącami nocuje w buszu. Napastnicy plądrują ich skromny dobytek, ale one dzięki temu unikną gwałtu. Rodzi się coraz więcej dzieci poczętych w wyniku gwałtu. Wzrasta też liczba zachorowań na AIDS. Tysiące dzieci siłą wcielanych jest do rebelianckich oddziałów.

Koltan cenniejszy niż życie
Jak to jest możliwe, że świat bezczynnie przygląda się agonii Demokratycznej Republiki Konga. Połowę z 55 mln ludności Konga stanowią dzieci poniżej 18. roku życia. Każdego dnia na skutek wojny, a także z powodu wywołanych nią chorób i biedy, umiera 1,2 tys. osób. Ponad połowę tej liczby stanowią dzieci. Gdyby taka tragedia miała miejsce w Europie, nie schodziłaby z czołówek światowych mediów.

O dramacie Kongijczyków jednak nie słychać… Czy to milczenie świata można wytłumaczyć tylko interesem ekonomicznym? Kongo jest dla USA i wielu europejskich firm największym dostawcą koltanu, cennego metalu niezbędnego w przemyśle elektronicznym i służącego m.in. do powlekania statków kosmicznych. Jego cena rośnie tak szybko, że nawet drapieżna eksploatacja diamentów wydaje się dla Kongijczyków mniej dochodowa. – Aż trudno uwierzyć, by w tak bogatym kraju ludzie cierpieli tak skrajną nędzę – mówi s. Grażyna. A jednak tak się dzieje, gdyż zyski wzbogacają obcy kapitał.

Ciągłe migracje pozbawiają dzieci opieki zdrowotnej, szansy na edukację i normalne życie. Siostra Grażyna niejednokrotnie wracając do swojej misji, zbiera po drodze zagłodzone dzieci i ich wychudzone matki. Cały ich dobytek kryje się w niewielkim tobołku. Trafiają do prowadzonego przez siostry Centrum Dożywiania. – Dramatu tych ludzi nie da się opisać – mówi misjonarka. – Pamiętam matkę, która głodziła swoje dziecko po to, by wejść w oferowany przez nas program stałej pomocy żywnościowej. W tym przedsionku piekła siostry są dla Kongijczyków ostatnią deską ratunku. – Przychodzą i mówią: Bóg mnie wysłał do siostry. A ja myślę, skąd Bóg wie, że mam jeszcze pieniądze i to dobrze schowane, które zresztą od niego dostałam – dodaje pallotynka.

Kiedyś usłyszę śmiech dzieci
Siostra Grażyna pracuje z dziećmi. W Rutshuru jest 16 szkół podstawowych i 12 średnich. Skończenie jednej z nich daje szansę na lepsze życie. Nie raz dzieci tracą rok, bo rodziców nie stać na mydło, którym można wyprać obowiązkowe mundurki. Nauka jest płatna. Państwo stawia warunki, nie pomaga jednak ich wypełniać.

Siostra Grażyna pokazuje zdjęcia. Wskazując na piasek i kamienie, mówi z wiarą: tu powstanie Centrum Kultury. – Życie na terenach objętych działaniami wojennymi to nasza codzienność. Kiedyś jednak strzały umilkną, echo będzie nieść po okolicy śmiech dzieci, młodzież nabierze nadziei, a ludzie wrócą do swych domów – snuje plany s. Grażyna.

Misjonarka marzy o bibliotece, sali komputerowej... o lepszej przyszłości dla swych podopiecznych. Ośrodek powstaje w miejscu, które jeszcze niedawno było terenem odludnym i niezamieszkanym. Teraz miałoby się stać Centrum Kultury i …pokoju. Tylko on może sprawić, że kongijski przedsionek piekła znów stanie się Perłą Afryki.

Centrum
Siostra Grażyna na wybudowanie Centrum potrzebuje jeszcze ok. 20 tys. dolarów. Można ją wesprzeć, wpłacając pieniądze na konto:

Centrum Misyjne Sióstr Pallotynek
ul. Wojciechowskiego 12
O2-495 Warszawa
Nr konta 56124062181111000046184036

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.