Wielka bariera

Stanisław Guliński, arabista, znawca problemów Bliskiego Wschodu

|

GN 22/2008

publikacja 06.07.2008 00:12

Rocznica powstania państwa Izrael dla Żydów jest wielkim świętem. Palestyńczycy obchodzą ten dzień jako Święto Katastrofy.

Wielka bariera Jerozolima. Arabski bazar na Starym Mieście fot. Stanisław Guliński

Studiując na pierwszym roku arabistyki w Krakowie, chodziłem na korepetycje do pewnego Palestyńczyka, który mieszkał w akademiku w miasteczku studenckim AGH. Dobór słownictwa do ćwiczeń był u niego oryginalny. Koniugację przerabialiśmy na czasownikach takich, jak: „uwięzić”, „strzelać”, „ponieść ofiarę”, „demonstrować”. Kazał mi tworzyć, często nieregularną w arabskim, liczbę mnogą od rzeczowników w rodzaju: „pocisk”, „rakieta”, „karabin”.

Gdy próbowałem się – nieporadnie jeszcze – wy-powiedzieć, oczywiście na tematy palestyńskie, przerywał mi czasem nie tylko z powodu popełnianych przeze mnie błędów językowych. „Israil…” – zaczynam. „Wiesz, mów lepiej kiyan sahyuni, tak jak Syryjczycy”. Czyli „twór syjonistyczny”, bo rzeczywiście w prasie arabskiej, zwłaszcza w nieprzejednanej Syrii, unikano podówczas choćby wymieniania nazwy „Izrael”. Gdy próbowałem coś powiedzieć o woj-nie 1948 roku, w wyniku której powstało w Palestynie państwo żydowskie, też mnie skorygował. „My mówimy po prostu annakba”. Nakba to „katastrofa”. Rodzajnik an- precyzuje, że to TA KATASTROFA, dramatyczna, jak żadna inna w historii Arabów.

Święto Katastrofy
I tak jak Izraelczycy obchodzą w 2008 roku 60. rocznicę powstania swojego państwa, tak Palestyńczycy obchodzą równolegle swoje Święto Katastrofy. Obchodzi je 1,3 mln tych, którzy pozostali w granicach Izraela, gdy powstawał w 1948 roku. I ich potomkowie. Obchodzi je też 3,7 mln tych, którzy w 1948 roku uciekli do tych fragmentów Palestyny, które dostały się wtedy pod panowanie Jordanii (tzw. Zachodni Brzeg Jordanu) i Egiptu (Gaza) i którzy mieszkali tam wcześniej. I ich dzieci. Obchodzi je również 3,6 mln Palestyńczyków, którzy w latach 1948 i 1967 uciekli za najbliższe granice – do Jordanii, Egiptu, Libanu i Syrii. I ich dzieci i wnuki.

Wreszcie Święto Katastrofy obchodzi 2,5 mln Palestyńczyków, rozsianych w diasporze po całym świecie, w czym niepokojąco przypominają wielowiekowy los Żydów. 15 maja wychodzą na ulice Gazy, Jerozolimy, Damaszku, Paryża, Nowego Jorku i chilijskiego Santiago, dzierżąc w rękach klucze. Klucze od domów, które zmuszeni byli pozostawić w Palestynie. Klucze od domów, w których mieszka już kto inny albo których najczęściej już nie ma. Kto nie ma już oryginalnego klucza, trzyma wielki tekturowy. Pokazują od-bitki zdjęć nieistniejących już meczetów, stojących pośród nieistniejących wiosek. Rok 1948 jest więc i dla Żydów, i dla Palestyńczyków punktem zwrotnym w historii, w pewnym sensie początkiem nowej ery. Dla jednych to „początek”, a dla drugich „koniec”. Choć oczywiście nie całkiem, bo historia zmienną jest.

Argumenty obu stron
Nigdy nie słyszałem Palestyńczyka i Izraelczyka toczących ze sobą spór o przeszłość przy jednym stole, bo i nie jest łatwo ich przy nim posadzić. Jednak argumenty jednej i drugiej strony – każdej z osobna – dziesiątki razy bombardowały mnie w taksówkach, akademikach czy kawiarniach. Więc powiedzmy, że rzucam moim hipotetycznym rozmówcom hasło „1948”, i co słyszę? – Gdy ogłosiliśmy powstanie Izraela, nie musieliście wcale uciekać. To arabskie rozgłośnie radiowe we-zwały was do ucieczki, by armie Egiptu, Jordanii, Syrii i Iraku mogły zrobić z nami „porządek”. – Musieliśmy. Izraelskie bojówki dokonały masakr ludności palestyńskiej m.in. w Deir Jasin i Hajfie. Baliśmy się o życie. – To były wyjątki. Poza tym to ONZ zdecydowała o podziale Palestyny, a wtedy arabskie armie na nas napadły.

Do dziś żyjemy w ciągłym strachu przed palestyńskimi zamachami. – Nie byłoby zamachów, gdybyście nas nie wypędzili. A armia Izraela, choć liczebnie słabsza, była i jest silniejsza niż wszystkie armie arabskie razem wzięte. – Arabowie już przed powstaniem Izraela masowo sami sprzedawali nam ziemię w Palestynie. – W większości sprzedawali ją Arabowie niemieszkający tutaj. Na przykład bogaci kupcy z Bejrutu, dla których liczył się tylko zysk. Poza tym Palestyna była biedna, a dla Żydów ziemię skupowały potężne fundacje żydowskie. – Nie, po prostu zanim powstał Izrael, Palestyna była słabo zaludnioną pustynią. Arabowie z chęcią prze-nosili się stąd do innych krajów arabskich, których przecież jest ponad dwadzieścia. – Palestyna miała tylu mieszkańców, ilu mogła wyżywić. Intensywne zaludnienie Izraela i rozwój rolnic-twa w imię samowystarczalności powodują, że Izrael zagarnia wodę z palestyńskich źródeł na terytoriach okupowanych.

– Nie mamy z kim po arabskiej stronie rozmawiać. Hamas otwarcie mówi, że chce nas zepchnąć do morza, a inne „umiarkowane” ugrupowania palestyńskie tylko taktycznie nas uznają. Albo co innego mówią, a co innego robią. Ponadto jak kiedyś Egipt Nasera czy Irak Saddama, tak teraz Iran ajatollahów grozi nam nowym Holocaustem. Patrzcie, cały Zachód popiera nas w tej sytuacji. – Otóż to! Zachód przez wieki prześladował was i popierając utworzenie kosztem Arabów Izraela, postanowił oczyścić sobie sumienie. Dlatego czasem podejrzewamy, że to, co mówicie o Holocauście w Euro-pie, to tylko usprawiedliwienie waszego istnienia w Palestynie.

I tak dalej i tym podobnie…
Te racje nieczęsto spotykają się w rozmowie nie tylko dlatego, że obydwie strony rzadko już dyskutują. Po prostu ci, którzy chcą, dawno je znają. A tymczasem często odnosiłem nieodparte wrażenie, że większość Arabów i Żydów zwyczajnie nie chce się wzajemnie znać. Bariera dzieląca te dwa semickie ludy to bardziej świadoma ignorancja niż nienawiść. Ponadto jedni i drudzy na poparcie swoich racji mają też podlane łzami i krwią osobiste historie, które siłą rzeczy nie podlegają negocjacjom.

Droga do pokoju
Korzystając z faktu, że Królestwo Jerozolimskie czasu wypraw krzyżowych zajmowało podobny obszar jak obecnie Izrael, Arabowie czynią użyteczne dla siebie analogie. „Co z tego, że na razie Izrael jest potężny i istnieje już 60 lat? Krzyżowcy byli tu 200 lat i co po nich zostało? Tu i tam kupa kamieni. Z syjonistami też tak będzie. Trzeba tylko czekać na nowego Saladyna”. Nowego zdobywcę Jerozolimy.

Ja osobiście bardziej bym czekał na współczesnego następcę sułtana al-Malika al-Kamila. Ten bratanek Saladyna w 1229 roku wynegocjował z cesarzem Fryderykiem II pokój oddający Jerozolimę krzyżowcom, za wyjątkiem enklawy Wzgórza Świątynnego. Ciekawe, że jego czyn oburzył wielu muzułmanów, którzy pamiętali jeszcze odbicie świętego miasta przez Saladyna i nie rozumieli, jak można je oddać bez walki. Jednak wzburzył i chrześcijan. Patriarcha Jerozolimy obłożył interdyktem miasto, którego Fryderyk II zgodził się w rewanżu nie obsadzać garnizonem.

Był to pokój silnych, nie zakompleksionych polityków, zdolnych do kompromisu. I tylko tacy mogą do-prowadzić kiedyś do szczerego pokoju na Bliskim Wschodzie

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.