Obraz ośmiornicy

Andrzej Grajewski

|

GN 17/2008

publikacja 01.05.2008 20:07

Czy dokumenty wyprodukowane przez bezpiekę, zalegające dziś archiwa IPN, są absolutnie wiarygodne? Między innymi o tym można przeczytać w „Podręczniku bezpieki”.

Obraz ośmiornicy Warszawa, 10 kwietnia br. Promocja "Podręcznika bezpieki". Od lewej: dr Zbigniew Nawrocki, szef pionu archiwalnego Instytutu, dr hab. Janusz Kurtyka, prezes IPN, oraz dr Filip Musiał, autor książki fot. AGENCJA GAZETA/TOMASZ WAWER

Książka krakowskiego historyka Filipa Musiała „Podręcznik bezpieki. Teoria pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa w świetle wydawnictw resortowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL (1970–1989)” jest być może najważniejszym głosem od czasu, gdy powstał Instytut Pamięci Narodowej. Została wydana przez IPN oraz „Societas Vistulana” w Krakowie. Jej znaczenie polega przede wszystkim na tym, że przez szeroką i wszechstronnie prowadzoną analizę aktów normatywnych Służby Bezpieczeństwa z lat 1970–1989 próbuje odpowiedzieć na kilka fundamentalnych pytań: jakie było miejsce bezpieki w systemie, jak na przestrzeni dziesięcioleci zmieniały się jej metody działania, jaka jest wiarygodność wytworzonych przez nią dokumentów? Jest to pierwsze w Polsce, i jedno z nielicznych w całej Europie Wschodniej, bardzo przejrzyście i kompetentnie napisane studium metodologiczne o komunistycznym aparacie terroru.

Bijące serce partii
W ostatnich latach ukazało się mnóstwo książek opisujących poszczególne operacje bezpieki, inwigilację różnych środowisk, represje wobec ludzi Kościoła, ujawniane były także głośne sprawy tajnych współpracowników. Wnosiły one wiele dla poznania ciemnych stron naszej niedawnej przeszłości, ale nie opisywały logiki całego systemu. Nie pozwalały odpowiedzieć na pytanie, jak działała ta ośmiornica, która swymi mackami starała się opleść całe społeczeństwo. F. Musiał słusznie zwraca uwagę, że nie zawsze terror był najbardziej użyteczną formą zniewolenia społeczeństwa. Był stosowany bez ograniczeń w pierwszych latach Polski Ludowej, kiedy przeciwnika politycznego po prostu mordowano, katowano, osadzano w więzieniach. W następnych latach nie był już tak użyteczny. Musiał słusznie zwraca uwagę, jak zmiana sytuacji społecznej i ekonomicznej wymuszała na SB zmianę form działania. Zamiast represji odwoływano się do metod znacznie bardziej wyrafinowanych, by nie powiedzieć subtelnych. Autor opisuje poszczególne kategorie osób, które współpracowały z SB, wyjaśnia podstawowe cele i zasady pracy operacyjnej. Szczególnie wiele miejsca poświęca opisowi różnych kategorii osobowych źródeł informacji, które w pracy operacyjnej SB zawsze odgrywały decydującą rolę. W tych pozornie suchych informacjach kryje się bardzo ważna wiedza. Wielokrotnie bowiem przeciwnicy rozliczeń starali się bagatelizować sprawność aparatu bezpieczeństwa, sugerując, że podlegał on deformacjom takim, jak inne twory komunistycznej administracji. Musiał słusznie zwraca uwagę, że było inaczej.

Bezpieka była najważniejszym instrumentem sprawowania władzy przez nomenklaturę partyjną – bijącym sercem partii – jak wówczas żartowano – dlatego musiała działać sprawnie i konsekwentnie. Od lat 60. ub. wieku była to grupa systematycznie szkolona i nieźle przygotowana do prowadzenia działań operacyjno-rozpoznawczych. Nieprawdziwy jest stereotyp tępego, nieomal niepiśmiennego ubeka, który nie potrafił porządnie sklecić kilku zdań. Był on trafny w latach 40. i 50., ale później już nie, kiedy wprowadzono bardzo staranną selekcję kadr oraz system stałego szkolenia zawodowego. Można postawić tezę, że gdyby nie sprawność organów bezpieczeństwa, władza komunistyczna w Polsce załamałaby się całkowicie już w październiku 1956 r., a z pewnością po sierpniu 1980 r. Partia wprawdzie zachowała kontrolne funkcje wobec aparatu bezpieczeństwa, ale zwłaszcza w latach 80. stopniowo następowała jego alienacja i działanie według własnych celów i interesów.

W debacie lustracyjnej
Dyskusja o rozliczeniach z przeszłością oraz lustracji była jednym z najważniejszych sporów ideowych po 1989 r. Chodziło w niej nie tylko o próbę odpowiedzi na pytanie, jaka jest pełna prawda o PRL, ale także o dzień dzisiejszy. Pochodną dyskusji rozliczeniowych były pytania o społeczną i moralną legitymację wielu osób do pełnienia ważnych funkcji w życiu publicznym. Znaczenie książki Musiała dla tej debaty jest fundamentalne, gdyż jest ona pierwszą całościową próbą opisania metod pracy operacyjnej oraz odcyfrowania specyficznego języka dokumentów Służby Bezpieczeństwa.

Bez tej wiedzy lepiej nie zabierać się za lekturę dokumentów znajdujących się obecnie w archiwach IPN. Można tę uwagę zastosować także i do dziennikarzy, gdy szukając sensacji, przepisywali różne „gorące” źródła, niewiele uwagi poświęcając ich analizie oraz próbie wyjaśnienia, w jakich okolicznościach powstawały. W sytuacji, gdy podstawowe źródła zostały zniszczone i dysponujemy jedynie materiałem ewidencyjnym bądź poszlako-wym, tego rodzaju analiza jest tym bardziej konieczna, a ostrożność sądów zalecana.

Musiał, opisując szczegółowe kwestie dotyczące techniki operacyjnej oraz sposobów ich dokumentowania, odnosi się zarazem do problemu wiarygodności tych materiałów. Wielokrotnie w debacie lustracyjnej starano się osłabić ich znaczenie, wskazując na rzekomą całkowitą dowolność, jaką mieli funkcjonariusze przy ich sporządzaniu. Od czasu do czasu pojawiały się w mediach, pisane w dobrej bądź złej wierze, opowieści o tym, jak oficerowie SB chodzili na przykład na cmentarze i spisywali nazwiska zmarłych, aby następnie rozpisywać na nich fundusz operacyjny. Jeśli w ogóle takie przypadki się zdarzały, to zupełnie incydentalnie. Śmiało można włożyć między bajki tezę, że w pracy operacyjnej oficer SB właściwie nie był kontrolowany i mógł zupełnie dowolnie sporządzać notatki z kontaktów z tajnym współpracownikiem.

Oczywiście są to notatki subiektywne, często niezawierające informacji prawdziwych, gdyż nieprawdziwe informacje były przekazywane. Musiał zwraca uwagę, jak wielopoziomowy był w SB – wdrożony już w latach 70. – system kontroli obiegu informacji operacyjnej, a także obowiązek ich weryfikacji przez informacje pochodzące od innych osób i środowisk. To nie znaczy, że autor „Podręcznika bezpieki” zachęca do ich bezkrytycznej lektury czy prostego przepisywania, z czym niestety także mieliśmy do czynienia. W tym kontekście odnosi się do problemów związanych z pracą bezpieki przeciwko Kościołowi. Porządkuje ten obszar pod względem typologii oraz wyjaśnia te działania na tle ogólnych norm postępowania funkcjonariuszy SB w pracy operacyjnej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.