ZUS tonie

Tomasz Rożek

|

GN 11/2010

publikacja 20.03.2010 17:48

Rząd rozmontowuje reformę emerytalną Jerzego Buzka. Jeszcze nie zakończyły się prace nad projektem dotyczącym obniżenia składki do OFE, a minister pracy Joanna Fedak ma już nowy pomysł.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych pogrąża się w coraz większej zapaści finansowej. Zakład Ubezpieczeń Społecznych pogrąża się w coraz większej zapaści finansowej.
istockphoto

W ciągu pięciu kolejnych lat Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych zabraknie 350 miliardów złotych. Rząd musi więc zaciągnąć długi. Nie ma innego wyjścia, bo analitycy Zakładu obliczyli, że co roku budżet państwa musi przelewać 70 miliardów złotych do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. To z niego pochodzą renty i emerytury.

Skąd taka dziura?
Dziura w ZUS-ie miała być przynajmniej o połowę mniejsza, ale większe bezrobocie, obniżenie składki rentowej, a przede wszystkim niezrozumiała w tej sytuacji hojność w stosunku do niektórych grup pracowników powodują, że z każdym miesiącem ZUS ma mniej pieniędzy. Tylko do odchodzących na wcześniejsze emerytury górników rząd dopłaca 8 mld złotych rocznie. To wysoka cena za społeczny spokój. Problemem generalnym jest to, że w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. Coraz mniej osób pracuje, a coraz więcej pobiera świadczenia emerytalne i rentowe.Polska gospodarka się rozwija, ale naszego budżetu nie stać na tak duże obciążenia. Nie może też do ZUS-u nie dopłacić, więc jedynym wyjściem jest zaciąganie nowych długów. To rozwiązuje problemy w krótkiej perspektywie czasowej, ale nawarstwia je w okresie średnim i długim. Bo długi trzeba spłacić, a same odsetki (obsługa długu) w zeszłym roku wyniosły 35 mld złotych.

W młodych i w przedsiębiorców
Komisja Nadzoru Finansowego ostrzegła ostatnio, że dla tych, którzy pracują, a mają dzisiaj od 30 do 35 lat, emerytura pobierana z dwóch obowiązkowych filarów (ZUS + OFE) wyniesie około połowy ostatniego miesięcznego wynagrodzenia. Problem dotyczy oczywiście – jak zawsze – najgorzej zarabiających. Także dlatego, że tych lepiej sytuowanych stać na opłacanie dobrowolnego III filara (IKE – Indywidualne Konta Emerytalne). Wśród tych, którzy opłacają najmniejszą składkę, są także prowadzący działalność gospodarczą. Co robić? Nadzór finansowy radzi oszczędzać na emeryturę indywidualnie. Tutaj młodzi są na wygranej pozycji, bo czym dłuższy czas odkładania, tym wyższa emerytura. – Regularne odkładanie nawet niewielkich kwot, nieobciążających nadmiernie budżetu domowego, może pozwolić uzyskać znacząco wyższą emeryturę.

Im wcześniej zaczniemy odkładać środki na emeryturę, tym większy kapitał mamy szansę zgromadzić – napisano w komunikacie, jaki opublikowała Komisja Nadzoru Finansowego. Bez dodatkowego oszczędzania tych, którzy dopiero zaczęli swoje życie zawodowe, nie obejdzie się, ale co zrobić z dziurą w finansach dzisiaj? Najprościej jest podnieść składkę, jaką aktualnie pracujący odprowadzają. I znowu pomoże to na krótką metę. Na dłuższą tylko skomplikuje sprawy.

Bo obciążeni zostają młodzi pracownicy, którzy będą mieli mniej pieniędzy na dodatkowe oszczędzanie na swoją emeryturę. Podniesienie kosztów pracy (które w Polsce są i tak za wysokie) spowoduje, że zwiększy się bezrobocie. A to oznacza dodatkowe wydatki państwa na pomoc socjalną z jednej strony, a zmniejszone wpływy ze składek osób pracujących (bo będzie ich coraz mniej). Wyższe opodatkowanie pracy automatycznie oznacza zmniejszenie konkurencyjności polskiej gospodarki, czyli mniejszy wzrost gospodarczy i zmniejszone wpływy do budżetu. I koło się zamyka.

Pomysł goni pomysł
W krótkiej perspektywie czasu sytuację ZUS-u poprawiłoby zwiększenie aktywności emerytów, czy w ogóle osób starszych. Dzisiaj część z tych, którzy pobierają emerytury, chętnie podjęłaby pracę, płacąc dodatkowe składki emerytalne. W długim okresie znaczącą poprawę mogą spowodować jedynie zmiany demograficzne. Polacy mają bardzo mało dzieci.

Coraz mniej pracujących musi utrzymywać coraz większą grupę emerytów i rencistów. Słowo „utrzymywać” jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Pieniądze, które dzisiejsi emeryci latami przesyłali do ZUS-u, są już dawno wydane. Zakład wypłaca renty i emerytury ze składek, które na-pływają na bieżąco.

Co na to wszystko rząd? Pomysł goni pomysł, a wszystkie polegają na tym, by znaleźć sposób na zagarnięcie jak największej ilości pieniędzy, która powinna zostać w dyspozycji obywateli. Jakiś czas temu pisaliśmy w „Gościu” o tym, że rząd chce, by większa część składki emerytalnej ostatecznie znajdowała się na kontach bankowych ZUS-u (kosztem kont bankowych konkurujących z sobą funduszy emerytalnych). Z pozoru dla płatnika (czyli każdego pracującego i opłacającego składki) nic się nie zmieni, bo wysokość składki nie ulega zmianie. Ale to pozór. Po zmianie więcej pieniędzy trafi do ZUS-u, a mniej do OFE. OFE pieniądze inwestuje, a ZUS wydaje na bieżące wydatki. W efekcie w OFE nasze pieniądze realnie się znajdują, a w ZUS-ie ich nie ma. Ale wyżej opisany pomysł jeszcze nie został zrealizowany, a już powstał kolejny.

Dziurawe konta
Minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak chce znieść obligatoryjność II filara. Chce, by cała składka emerytalna była przelewana na dziurawe konta ZUS. Chce także, aby to, co zostanie zgromadzone na OFE (przez tych, którzy będą to robili dodatkowo), na kilka lat przed emeryturą było przelewane w całości na konto ZUS. Minister tłumaczy, że chodzi o bezpieczeństwo składkowiczów. Przekonuje, że większe wahnięcia na giełdzie mogą spowodować zmniejszenie ilości pieniędzy, jakie w OFE będzie miał przyszły emeryt.

To prawda, porządne tąpnięcie może uszczuplić ilość pieniędzy na koncie OFE, ale kiedy nastąpi krach – nikt nie wie. W ten sposób można uzasadnić ściągnięcie pieniędzy z OFE do państwowego ZUS-u w każdym momencie. A może bezpieczeństwo jest tylko przykrywką? Może chodzi o to, że kilka lat przed emeryturą, po długich latach oszczędzania, na OFE jest dużo pieniędzy i przydałyby się one do łatania powstających na bieżąco dziur?

Tempo zgłaszanych przez ministrów Donalda Tuska recept na uzdrowienie ZUS-u jest tak duże, że trudno się w tych propozycjach zorientować. I jakoś tylko brakuje tych najprostszych. By uzdrowić sytuację krótkoterminowo, trzeba w końcu zreformować ubezpieczenia rolnicze KRUS oraz obniżyć koszty pracy, tak by spadło bezrobocie i zmniejszyła się szara strefa, z której nikt nie odprowadza składek. Długoterminowo pomóc może tylko odwrócenie trendu demograficznego. Polacy muszą mieć coraz więcej dzieci. Ale by tak się stało, rząd musi popracować nad założeniami polityki prorodzinnej.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.