Węzeł gazowy

Andrzej Grajewski

|

GN 01/2010

publikacja 07.01.2010 15:09

Zimą gazu nam nie zabraknie, ale wiosną możemy mieć problem. Rosyjski koncern Gazprom wywiązuje się ze swych zobowiązań, ale wykorzystał niedobory na naszym rynku gazowym, aby umocnić się nad Wisłą w pozycji absolutnego monopolisty.

Węzeł gazowy PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY

Zaopatrzenie Polski w gaz ziemny z Rosji realizowane jest na podstawie tzw. kontraktu jamalskiego, podpisanego w 1993 r. Zakładał on budowę gazociągu Jamał–Europa, a także to, że Gazprom będzie nam dostarczał do 2022 r. rocznie ok. 8 mld metrów sześciennych gazu. Ceny za gaz nie były sztywne. Obliczano je na pod-stawie algorytmu, którego składniki odnosiły się do aktualnych cen gazu i ropy naftowej na światowych rynkach. W ramach tego kontraktu powstała także spółka EurRoPol Gaz, właściciel polskiego odcinka gazociągu tranzytowego do Niemiec. W tej spółce po 48 proc. udziałów miały Gazprom i PGNiG (Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo), a 4 proc. spółka Gas-Trading, w której udziały ma Bartimpex, firma polskiego biznesmena Aleksandra Gudzowatego. Obecnie strona rosyjska zmierza do usunięcia z EuRoPol Gazu firmy Gas-Trading, a więc Gudzowatego.

Ta kwestia tak naprawdę nie ma jednak zasadniczego znaczenia. Prawdziwe problemy powstały na skutek wypadnięcia z rynku w tym roku jeszcze jednego dostawcy, rosyjsko-ukraińskiej spółki RosUkr Energo (RUE). RUE pośredniczyła głównie w handlu gazem między Rosją a Ukrainą, ale od wielu lat obsługiwała także polski rynek z dostawami uzupełniającymi do kontraktu jamajskiego, dostarczając ostatnio ok. 2–3 mld metrów sześciennych gazu. Jednak po kolejnej wojnie gazowej między Rosją a Ukrainą, Gazprom przestał dostarczać RUE gaz i cały interes przestał się kręcić. Trzeba więc było znaleźć nowego dostawcę brakującego nam gazu.

Czego chce Pawlak?
Wicepremier Waldemar Pawlak chciał problem rozwiązać, nie szukając nowych dostawców, ale sporządzając aneks do kontraktu jamalskiego. W tym celu miały zostać zawarte dwa porozumienia: międzyrządowe oraz obu spółek gazowych: Gazpromu i PGNiG. Ostatecznym rezultatem tych działań miała być nowa długoterminowa umowa, obowiązująca aż do 2037 r., zwiększająca dostawy do Polski z 8 do ponad 10 mld metrów sześciennych. Nie poinformowano, jaka miałaby być cena gazu, ale wicepremier Pawlak zapewniał, że będzie obliczana według dotychczasowej formuły cenowej, a więc najbardziej efektywnej ekonomicznie. Dla potwierdzenia zamieścił na swym internetowym blogu wykres, z którego wynika, że krótko-terminowy kontrakt podpisany w 2006 r. niekorzystnie wpłynął na ceny i od dwóch lat kupujemy gaz drożej aniżeli w długoterminowym kontrakcie jamalskim. Sprawa nie jest prosta.

Nie istnieje bowiem oczywista zależność między długością kontraktu a jego ceną, gdyż jej wielkość odnosi się do cen gazu i ropy na światowych rynkach. Jeśli zapotrzebowanie na gaz maleje, wówczas można zawrzeć bardzo korzystny kontrakt krótkoterminowy, tzw. spotowy, i cena gazu będzie z pewnością niższa aniżeli w kontrakcie długoterminowym, który w sposób naturalny musi uśredniać wszystkie wartości. Kontrakt w 2006 r. zawierano, gdy ceny gazu na świecie były bardzo wysokie, co musiało wpływać także na formułę cenową naszego porozumienia. Usunięcie zaś z umowy jednego ze współczynników, dającego nam upust cenowy, było warunkiem Gazpromu, aby zgodził się na dodatkowe dostawy.

Problemy z opłatami
Gdy okazało się, że wszystkie najważniejsze części umowy międzyrządowej są gotowe, Rosjanie na stół położyli kwestię rozliczeń tranzytowych za gaz dostarczany do Niemiec. Problem powstał kilka lat temu, kiedy strona polska, zgodnie z dyrektywami unijnymi, zażądała, by opłatę tranzytową podnieść o kilka procent, aby zapewnić rentowność firmie odpowiadającej za tranzyt, a więc polsko-rosyjskiej spółce EuRoPol Gaz.

Ponieważ jednak oświadczenia w imieniu zarządu może składać dwóch przedstawicieli, do Urzędu Regulacji Energetyki wpłynęły dwa sprzeczne ze sobą wnioski: polski – postulujący podwyższenie taryfy tranzytowej i rosyjski – domagający się jej obniżenia. W związku z tym urząd nie rozpatrzył żadnego z nich, ale w myśl prawa unijnego obowiązywały taryfy z okresu wcześniejszego, których Gazprom obecnie także nie akceptuje. W tej sytuacji PGNiG wpłacał do kasy EuRoPol Gazu większe opłaty taryfowe, a Gazprom nie. Powstała różnica, która według różnych wyliczeń może wynosić ok. 300 mln albo nawet miliard złotych. Dlaczego Rosjanie wzbraniają się tak bardzo przed płaceniem większych opłat tranzytowych, które przecież trafiają do wspólnej kasy i obie strony proporcjonalnie na tym zyskują? – Problem z taryfami rozpoczął się, gdy okazało się, że EuRoPol Gaz zaczyna przynosić tak duże dochody, że możliwa była szybsza spłata kredytu, zaciągniętego na budowę gazociągu jamalskiego. Rosjanie nie chcą, aby EuRoPol Gaz przynosił zbyt wielkie zyski, abyśmy zbyt szybko nie urwali się im ze smyczy kredytowej.

Ogrywają nas
Rosjanie nas ogrywali w czasie kolejnych negocjacji w tym roku. Po pierwsze to oni mają gaz i wiedzą, że jesteśmy skazani na ich dostawy. Mają jeden ośrodek decyzyjny, co pozwala im skutecznie realizować cele ekonomiczne i polityczne. U nas nie tylko brakowało takiej konsekwencji, ale decyzje musiały być zatwierdzane w różnych gabinetach. Formalnie PGNiG jest samodzielną spółką giełdową, ale wiadomo, że jej władze zależą od decyzji ministra skarbu. Jednak główne negocjacje prowadzi nie on, ale minister gospodarki, a więc wicepremier Pawlak, który ma własne koncepcje i priorytety. Wszystkiemu przyglądają się Kancelaria Premiera, a także Kancelaria Prezydenta. Zanim więc Rosjanie zdołają nam wyrządzić jakąś krzywdę, sami zdążymy sobie podstawić nogę.

– Wygląda na to, że rząd zorientował się, iż porozumienie z Rosją w wersji przygotowanej przez wicepremiera Pawlaka nie jest dla nas korzystne – mówi europarlamentarzysta Paweł Kowal (PiS). Pawlak sam się przyznał, że nie był dokładnie informowany o szczegółach kontraktu. Nie ulega wątpliwości, iż podpisanie kontraktu w tej wersji będzie dla Polski niekorzystne, gdyż oznaczałoby, że Polska byłaby jedynym tak znaczącym krajem w Europie, którego cały import gazu opierałby się na dostawach z jednego źródła. – Jest to niebezpieczne ze względów politycznych, ale także ekonomicznych – dodaje Kowal.
– Pawlak miał logiczny plan, aby za cenę nawet daleko idących ustępstw poukładać wszystkie problemy gazowe i mieć gwarancję dostaw po racjonalnej cenie.

Tylko że Rosjanom wcale nie zależy na tym, aby wszystko było jasne i czytelne. Im więcej spraw niejasnych, tym dla nich lepiej, gdyż mają obszar do kolejnych targów, a targują się z pozycji silniejszego. Jerzy Marek Nowakowski, b. minister w kancelarii premiera Jerzego Buzka, a obecnie szef Centrum Wschodniego Polish Open University w Warszawie, jest przekonany, że wynegocjowana przez Pawlaka umowa może uzależnić nas na 30 lat od dostaw z Rosji, a przede wszystkim zablokuje biznesowy sens dywersyfikacji. Wyjściem z tej sytuacji, podkreśla, jest trzymanie się ustaleń porozumienia jamalskiego, budowa gazoportu w Świnoujściu, a przede wszystkim sieci przesyłowej północ–południe, gdyż cały układ naszych gazociągów przebiega na linii wschód–zachód, co czyni nas zakładnikiem relacji rosyjsko-niemieckich.

– Problemów dywersyfikacji nie rozwiążemy jedynie w wymiarze krajowym, ale regionalnym – przekonuje dr Nowakowski. – Szanse na realną dywersyfikację wzrosną, gdy wrócimy do rozmów z Norwegami o dostawach z ich złóż, a także zbudujemy sieć przesyłową, umożliwiającą zaopatrywanie nie tylko nas, ale także innych krajów w Europie Środkowej. To zaś wymaga wielkich inwestycji, których nie uda się zrealizować, gdy zacznie obowiązywać długoletnia umowa z Gazpromem, podkreśla.

Nie ulega wątpliwości, że potrzebna jest narodowa strategia bezpieczeństwa energetycznego, akceptowana przez wszystkie najważniejsze siły polityczne w kraju. Oczywiście trzeba mieć świadomość, że będzie to wymagało wielkich nakładów, ale bezpieczeństwo kosztuje. Tylko posiadając taką alternatywę oraz rozbudowując bazę własnych magazynów gazowych i trakcji przesyłowych oraz rozsądnie eksploatując własne złoża, możemy liczyć na sukces w negocjacjach z Rosjanami. W każdym innym przypadku ograją nas.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.