Kopalnie na giełdę

Jarosław Dudała

|

GN 48/2007

publikacja 03.12.2007 15:20

Jeśli polskie górnictwo ma się rozwijać, to potrzebna mu jest prywatyzacja

Kopalnie na giełdę Już wkrótce notowania giełdowe staną się ważne dla górników. Marek Piekara

Według „Rzeczpospolitej”, polskie górnictwo jako całość wyjdzie z mijającego roku na plusie. Tendencje są jednak niepokojące: zyski branży nie będą tak wysokie jak w roku ubiegłym, mimo że ceny węgla w kraju wzrosły o 3 proc., a w eksporcie o 8 proc.; spada wydobycie, spada sprzedaż, rośnie natomiast import węgla do Polski.

Przyczyną są przede wszystkim zapóźnienia inwestycyjne. – Szyb, który planujemy wybudować, będzie pierwszym w Polsce nowym szybem od prawie 30 lat – stwierdził prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Jarosław Zagórowski podczas zorganizowanej w Katowicach konferencji „Górnictwo 2007”. Naukowcy z Politechniki Śląskiej ubolewali, że nie prowadzi się badań geologicznych, które mogłyby zaowocować udostępnieniem nowych złóż. Jest jasne, że bez nowych inwestycji nie uda się nie tylko zwiększyć, ale nawet utrzymać dotychczasowego poziomu wydobycia.

Kopalnie „kradną”
Kolejny problem to brak kadr. – Podkradamy sobie pracowników – przyznał prezes Zagórowski, spoglądając na siedzących obok szefów spółek węglowych. – Szkoły górnicze zapełnione są w zaledwie 50 proc. – zauważył prezes Kompanii Węglowej Grzegorz Pawłaszek, zapowiadając, że jego firma będzie szukała nowych pracowników. Tymczasem – jak zauważył Piotr Kozioł, szef Węglokoksu, największej polskiej firmy eksportującej węgiel – sytuacja na rynkach światowych jest wyśmienita. Ceny węgla już wzrosły i w roku przyszłym wzrosną jeszcze bardziej. Popyt napędzają przede wszystkim Indie i Chiny. Tymczasem polskiego węgla, zwłaszcza tego wysokiej jakości, jest za mało. – Jest rynek, jest cena, a my nie mamy węgla. To niebywałe – twierdzi szef Węglokoksu. Co zrobić, by czarnego złota było więcej?

Konieczna prywatyzacja
Kluczowe wydają się kwestie inwestycyjne. Potrzeba środków na udostępnienie nowych złóż. Skąd je wziąć? W jakiejś części mogą one pochodzić z budżetów kopalni, nawet z budżetu państwa, ale to i tak byłoby za mało. Mówi się więc o emisji obligacji firm górniczych, a przede wszystkim – o prywatyzacji poprzez sprzedaż akcji na giełdzie. Poprzedni rząd uzgodnił już ten kierunek z przedstawicielami pracodawców i związkowców.

Kolejnym krokiem w tym kierunku będzie pracownicze referendum w sprawie wejścia Katowickiego Holdingu Węglowego na giełdę. Na razie brak w tej sprawie szczegółowych decyzji, ale mówi się, że na wolnym rynku można by sprzedać 20–30 proc. akcji. Zgodnie z rządową „Strategią działalności górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 2007–2015” z lipca ubiegłego roku, akcje prywatyzowanej spółki otrzymaliby też jej pracownicy. Pakiet kontrolny pozostałby w rękach Skarbu Państwa. Na pierwszy ogień idzie Katowicki Holding Węglowy, ale jego śladem mogłyby iść także inne państwowe firmy tego sektora, włącznie z Kompanią Węglową, choć akurat ona zostanie pewnie na koniec. Pamiętajmy, że od początku tworzyły ją najbardziej zadłużone kopalnie. Dziś dług tej największej firmy górniczej w Europie wobec ZUS sięga 1,5 mld zł.

Co na to związki?
Prywatyzacja poprzez giełdę, czy, jak mówią inni, upublicznienie znajduje zrozumienie w silnych w tej branży związkach zawodowych. No cóż, bez środków inwestycyjnych, pochodzących ze sprzedaży akcji, polskie kopalnie czeka ekonomiczna zapaść. Jest zresztą i inny, pozytywny przykład. Mimo że związki zawodowe tradycyjnie przeciwne były planom prywatyzacji kopalń poprzez sprzedaż inwestorom branżowym, to zgodziły się na taką sprzedaż kopalni „Silesia” w Czechowicach-Dziedzicach. Są już dwaj potencjalni nabywcy: szkocka firma Gibson Group i holenderska New World Resources. Ta pierwsza zawarła nawet ramowe porozumienie ze związkami zawodowymi. W każdym razie sprzedaż „Silesii” to jedyna szansa na uratowanie tego zakładu. Tu pojawia się jeszcze jeden argument za choćby częściową prywatyzacją polskich spółek górniczych: jeśli państwo nie sprzeda teraz części ich akcji i nie zdobędzie w ten sposób środków na inwestycje, to za kilka czy kilkanaście lat polskie kopalnie „zejdą na psy”, i wtedy ktoś kupi je za grosze. Prywatyzacja ma jeszcze i inne zalety. Pierwsza to rozszerzenie obszaru, w którym decydują zdrowe mechanizmy rynkowe, a nie polityka. Jak zauważył prezes Zagórowski, w obecnym systemie dochodzi do tego, że związki zawodowe starają się dogadywać z politykami ponad głowami menedżerów firm górniczych. Trudno to nazwać dobrym zarządzaniem.

Gaz z węgla
Druga zaleta prywatyzacji to pozyskanie środków nie tylko na udostępnienie nowych złóż, ale także na ich lepsze wykorzystanie. Chodzi o tzw. czyste technologie węglowe. Jedną z nich jest zgazowanie węgla. Ceny gazu ziemnego są wysokie i być może z czasem coraz bardziej opłacalne będzie przerabianie węgla jeszcze pod ziemią na wysokowodorowy gaz, który – zwłaszcza w przemyśle chemicznym – mógłby zastąpić gaz ziemny. Inna czysta technologia węglowa, dotycząca już raczej energetyki, polega na przechwytywaniu dwutlenku węgla, powstającego podczas spalania węgla w elektrowniach, i trwałe magazynowanie tego gazu w skorupie ziemskiej. Warto tu wspomnieć, że rząd polski przegrał niedawno proces przed europejskim sądem pierwszej instancji. Odrzucił on nasz wniosek o zawieszenie wykonania decyzji Komisji Europejskiej, ograniczającej dopuszczalny limit emisji dwutlenku węgla przez polski przemysł w latach 2008–2012 o 26,7 proc. w stosunku do propozycji polskiego rządu. To ważne, bo polska gospodarka nadal się rozwija i potrzebuje do tego coraz więcej energii elektrycznej. Ta zaś w 95 proc. wytwarzana jest w Polsce z węgla. I pewnie przez wiele lat tak jeszcze będzie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.