Wbrew temu, co wmawiają nam zwolennicy Polski solidarnej, nasz kraj wspiera ubogich, a nawet tych, co tylko ubogich udają, aż nadto hojnie. Trudno w to uwierzyć, ale na pomoc społeczną Polska wydaje więcej niż dużo od niej bogatsze kraje świata!
Historia dowodzi, że im więcej państwo wydaje na najuboższych, tym bardziej oni ubożeją fot. East news/SE/Dariusz Iwański
Pomoc społeczna kosztuje Polskę ponad 70 miliardów złotych rocznie, czyli 21,6 proc. PKB. Dla porównania zamożna Irlandia przeznacza na „socjal” 16,5 proc. PKB, Hiszpania – 19,7, Słowacja, Czechy i Węgry, nie mówiąc o republikach nadbałtyckich – niewiele ponad 13 proc. PKB. Belgia, Austria i Niemcy wydają na pomoc społeczną około 20 proc. PKB, Australia – 8 proc., a bogate Stany Zjednoczone i Kanada – nieco ponad 12 proc.
Hojny jak Polak
Te dane dowodzą niezbicie, że Polska wcale nie traktuje mało zamożnych obywateli per noga, a przeciwnie – jest jednym z bardziej wrażliwych społecznie państw na świecie. Niejeden czytelnik zapyta w tym miejscu: „Gdzie w takim razie podziewają się te pieniądze?”.
Wszyscy bowiem na co dzień doświadczamy czegoś wręcz przeciwnego, niż dowodzą owe statystyki. Państwo wcale nas nie rozpieszcza, a przeciwnie, łupi, ile wlezie – nakładając coraz to wyższe podatki, traktuje pogardliwie – koncesjonując kilkaset rodzajów działalności gospodarczej i lekceważąco – notorycznie nie spełniając obietnic, składanych ustami coraz to nowych polityków.
Kolejne rządy tłumaczą podatnikom, że trzeba rozrzucać ich pieniądze na prawo i lewo, po to, by pomóc biednym. Równocześnie media niemal codziennie bombardują Polaków sugestywnymi obrazkami z życia: w wiadomościach bezrobotne matki, które nie mają pieniędzy na wyżywienie dziecka, przeplatają się z obrazkami zdesperowanych rodziców chorego dziecka, któremu pieniędzy na leczenie odmawia NFZ.
Co rusz pojawiają się raporty i alarmujące doniesienia, że coraz więcej Polaków żyje w nędzy, czyli za mniej niż 7–10 zł dziennie. Żeby nie szukać daleko – na początku listopada jeden z czołowych portali internetowych doniósł w tonie sensacji, że aż sześć polskich województw zaliczono do najbiedniejszych regionów UE. Użalił się też przy okazji nad losem biednych dzieci, którym rodzice nie są w stanie zapewnić drugiego śniadania. Efekt: statystyczny Polak jest coraz bardziej przerażony krajem, w którym przyszło mu żyć. Rozmaite badania pokazują, że nie lubimy swojego państwa, a i sami o sobie myślimy jak najgorzej. I słusznie.
Jesteśmy biedni na własne życzenie i na własne życzenie pogrążać się będziemy w coraz większej nędzy. Bo trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że za marnowanie pieniędzy podatników przeznaczonych na pomoc socjalną politycy odpowiadają tylko pośrednio. Bezpośrednio odpowiadamy my – Polacy. I dopóki przy urnach wyborczych będziemy oddawać swój głos na populistów, a nie wykształconych, rozsądnych ludzi, którzy potrafią dodać dwa do dwóch – możemy mieć pretensje wyłącznie do siebie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.