Człowiek człowiekowi człowiekiem

Marcin Jakimowicz

|

GOSC.PL

„Ależ siostra pięknie zagrała!”. „To nie ja, to Pan Jezus!”. „Nie, nie. Jak na Jezusa, to było jednak zbyt słabe."

Człowiek człowiekowi człowiekiem

Jest i druga strona medalu. Ponieważ nieustannie słyszymy na kazaniach, by zobaczyć w drugim Chrystusa, ruszamy na ulice z mocnym postanowieniem poprawy. Chcemy od razu w drugim zobaczyć odbicie Najwyższego. Myślę, że na początku warto zobaczyć w człowieku… człowieka. Nie da się przeskoczyć tego etapu.

W jednej z „Pogłębiarek” (Daniel Wojda, znakomita robota!) bardzo dotknęła mnie opowieść jezuity Mieczysława Łusiaka: „Do szpitala trafił człowiek powszechnie znany jako ateista i zagorzały wróg Kościoła. Opiekowała się nim siostra zakonna. Troszczyła się o niego dzień w dzień. – Dlaczego siostra tak troskliwie się mną opiekuje? – po kilku dniach zapytał zdumiony pacjent. – Proszę pana, ja to robię ze względu na Pana Jezusa! – odparowała. A on spochmurniał i zasmucony szepnął: – A ja już miałem nadzieję, że siostra robi to ze względu na mnie.

Ta opowieść nie daje mi spokoju.

Często zasłaniam się pobożnymi frazesami, żeby tylko z przerażeniem nie odkryć, jak niewiele jest we mnie ludzkich odruchów. A przecież pokora jest zgodą na prawdę o sobie.