Komentuje

Andrzej Grajewski

|

GN 01/2005

publikacja 04.01.2005 00:33

Uniewinnienie Ciastonia jest konsekwencją pewnej filozofii stosowania prawa, a właściwie bezkarności czołowych funkcjonariuszy dawnego systemu.

Andrzej Grajewski Andrzej Grajewski

Generał Ciastoń karierę zaczynał jako oficer śledczy w stalinowskiej bezpiece. Można powiedzieć, że był szarą eminencją tego ponurego resortu. Inspirował oraz nadzorował wszystkie najważniejsze operacje dotyczące Kościoła. Po procesie toruńskim pozbyto się go dyskretnie z kraju, został ambasadorem w Albanii. Dzisiaj, jako niewinny, będzie korzystał ze wszystkich materialnych przywilejów specjalnej emerytury.

Uniewinnienie Ciastonia jest konsekwencją pewnej filozofii stosowania prawa, a właściwie bezkarności czołowych funkcjonariuszy dawnego systemu. Gdyby jego proces zaczął się w 1989 r., łatwiej byłoby uzyskać wyrok skazujący. W wielu wystąpieniach obrońców ludzi oskarżanych o zbrodnie komunistyczne powracała myśl, że to nie oni, ale system był wszystkiemu winien. Sąd najwyraźniej podzielił te wątpliwości, odsyłając nas z ewentualną apelacją do historii, czyli nigdzie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.