Kula dla arcybiskupa

W świecie - komentarz Beata Zajączkowska

|

GN 19/2007

publikacja 11.05.2007 11:27

Abp Angelo Bagnasco w towarzystwie ubranego po cywilnemu policjanta podczas wizyty w szpitalu dziecięcym w Genui. Arcybiskup otrzymał policyjną ochronę, z powodu gróźb kierowanych pod jego adresem

Kula dla arcybiskupa PAP/EPA/LUCA ZENNARO

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch abp Angelo Bagnasco dostał list, w którym oprócz jego zdjęcia z namalowaną swastyką był nabój. W języku mafii oznacza to wyrok śmierci.
Arcybiskup otrzymał policyjną ochronę. Nawet kiedy odprawia Mszę św., stoją przy nim dwaj policjanci. Wszystko wskazuje na to, że abp Bagnasco nadepnął mocno na odcisk środowiskom lewackim i popierającym lobby homoseksualne. A poszło o jego wypowiedzi broniące rodziny.

Niech biskup przeprosi
Mówienie o wojnie między państwem a Kościołem we Włoszech byłoby przesadą. Jednak na tej linii coraz bardziej iskrzy. Lewacki rząd wszystkimi siłami forsuje ustawę legalizującą związki partnerskie, w tym homoseksualne. Włoski Kościół od początku otwarcie krytykuje te propozycje, broniąc tradycyjnej rodziny, opartej na małżeństwie mężczyzny i kobiety. Episkopat wydał komunikat, w którym wzywa katolickich polityków do niegłosowania za ustawą. Wypowiedzi biskupów zostały odebrane jako próba mieszania się Kościoła do polityki. Kiedy więc na fali tej debaty abp Bagnasco stwierdził, że prawne uznanie takich związków może w przyszłości doprowadzić do legalizacji pedofilii, kazirodztwa i dziecięcej pornografii, co – jak dodał – ma już miejsce w niektórych krajach (np. w Holandii istnieje zrzeszająca pedofili Partia Miłości Braterskiej), fala protestów i otwartych ataków na Kościół przybrała na sile. Homoseksualiści zażądali przeprosin, a biskup zaczął otrzymywać pogróżki.

Przed Wielkanocą na murze katedry w Genui ktoś napisał sprayem: „Wstyd Bagnasco”. Kolejne napisy były dużo ostrzejsze i groziły arcybiskupowi śmiercią. Pogróżki zaczęły się pojawiać na kościołach w całych Włoszech. Na katedrze w Turynie: „Bagnasco, Ruini, Ratzinger mordercy”, w Neapolu mówiły, że biskup i Papież powinni się wstydzić swej postawy. Do akcji wkroczyła policja. Arcybiskup otrzymał osobistą ochronę. Pilnie strzeżona jest także jego rezydencja. Kościoły, w których odprawia Msze św., są wcześniej kontrolowane. W genueńskiej katedrze policjanci znaleźli obrazki, na których wizeruneki świętych mieszały się z gejowskimi hasłami. Kard. Julián Herranz, stojący na czele komisji dyscyplinarnej Kurii Rzymskiej, w wywiadzie dla dziennika „La Stampa” oskarżył niektóre włoskie partie polityczne o „szerzenie nienawiści przeciwko Kościołowi katolickiemu”.

Papież pociesza, arcybiskup milczy
Do metropolity Genui osobiście zadzwonił Benedykt XVI. Zapewnił go o swym poparciu i zachęcił do dalszych działań na rzecz dobra wspólnego, obrony i krzewienia „wartości ludzkich i religijnych, bez których nie sposób budować prawdziwej, wolnej i trwałej demokracji”. Wyraził też ubolewanie z powodu „groźnych i godnych pożałowania epizodów, które zakłócają spokojne współistnienie wspólnoty kościelnej i obywatelskiej”. Kard. Tarcisio Bertone zaapelował, by Włochy nie pozostawiły samego abp. Bagnasco. Wyrazy solidarności przekazał m.in. prezydent Giorgio Napolitano. Abp Bagnasco wybrał milczenie. Nie komentuje tego, co się dzieje, i nie udziela wywiadów. Ale w swoich kazaniach otwarcie mówi o potrzebie obrony wartości. Ulicami Genui przeszły marsze solidarności z arcybiskupem.

12 maja w Rzymie zorganizowano ogólnokrajową manifestację w obronie prawdziwej rodziny. Episkopat Włoch poparł proboszczów, chcących w niej uczestniczyć ze swymi parafianami. Szacuje się, że w Family Day weźmie udział ponad milion osób. Ta ogólnonarodowa mobilizacja nie podoba się jednak radykałom, którzy w tym samym dniu organizują kontrmanifestację, mającą być hołdem dla zwycięstwa rozsądku w referendum, które przed laty wprowadziło prawo do rozwodów i zalegalizowało aborcję. Udział w nim zapowiadają zwolennicy wolnych związków i organizacje homoseksualistów. Rosną obawy, że może dojść do starcia. Te manifestacje mogą jednak zadecydować o losie dyskutowanej w parlamencie ustawy o legalizacji wolnych związków. Włoscy politycy są bowiem wrażliwi na głos ulicy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.