Sukiennice. Reaktywacja

Szymon Babuchowski, zdjęcia Roman Koszowski

|

17.09.2010 12:18 GN 37/2010

publikacja 17.09.2010 12:18

Niby te same wnętrza, a jednak nie takie same. Autorom projektu „Nowe Sukiennice” udało się zachować równowagę między XIX-wieczną atmosferą a nowoczesnymi środkami muzealnymi.

Sukiennice. Reaktywacja Roman Koszowski

W Sukiennicach ruch jak każdego dnia. Turyści przebierają w krakowskich lalkach, podobiznach wawelskiego smoka i koszulkach z napisem „I love Poland”. Z pozoru nic się tu nie zmieniło, ale jeśli wejdziemy do jednej z bram znajdujących się od strony pomnika Mickiewicza, czeka nas miła niespodzianka.

Wernyhora przemówił

Muzeum Narodowe w Sukiennicach przez cztery lata było zamknięte. Nieremontowane od lat 50. ubiegłego wieku przestrzenie wołały o gruntowną renowację, a istniejący system ogrzewania i wentylacji sprawiał, że utrzymanie cennych obrazów stanowiło olbrzymi problem. Wreszcie dla muzeum nastał ten właściwy czas. – Kiedy w 2005 roku zaczął się remont płyty Rynku Głównego, uznaliśmy, że to dobry moment, by złożyć wniosek – opowiada Janusz Czop, główny konserwator Muzeum Narodowego w Krakowie i koordynator projektu „Nowe Sukiennice”. – Długo czekaliśmy na ostateczną decyzję, ale w końcu udało się. W sierpniu 2006 roku otworzyliśmy muzeum po raz ostatni. Odwiedziło nas wtedy 10 tysięcy osób. Tyle samo przyszło na otwarcie Nowych Sukiennic… Ci, którzy przyszli, nie zawiedli się. Zobaczyli niby te same wnętrza, a jednak nie takie same. – Staraliśmy się przywrócić galerii XIX-wieczną atmosferę, wykorzystując jednocześnie nowoczesne środki muzealne. Zachowanie równowagi między tymi dwoma celami nie było łatwe, ale chyba się udało – uśmiecha się Janusz Czop. Trudno nie przyznać mu racji – nowinki techniczne zostały wkomponowane w stylowe wnętrza bardzo dyskretnie. W zabytkowej klatce schodowej kursuje przeszklona winda. Na tarasie Sukiennic dobudowano kawiarnię, ale zachowując oryginalne elementy architektoniczne. Sztuczne oświetlenie w salach galerii, zamontowane na sufitach, do złudzenia przypomina pierwotne szyby wpuszczające światło słoneczne. Tyle że nowe rozwiązanie nie powoduje niszczenia obrazów. Kto chce oglądać dzieła sztuki z elektronicznym przewodnikiem, może wypożyczyć przy wejściu małe urządzonko. Wystarczy nakierować je na odpowiednie płótno, a już z obrazu schodzi postać i opowiada historię danego dzieła. – Wasi romantyczni poeci dostrzegli we mnie proroka – przemawia do nas Wernyhora. Jesteśmy pod wrażeniem.

Obraz nr 1

Galeria składa się, jak przedtem, z czterech sal, jednak zostały one na nowo zaaranżowane i nazwane. – Ekspozycja zawsze jest pewną opowieścią – wyjaśnia Barbara Ciciora, która wraz z Aleksandrą Krypczyk odpowiada za scenariusz całej wystawy, złożonej ze 194 obrazów i 19 rzeźb. – Dawniej koncentrowano się na prezentowaniu wybitnych postaci polskiego malarstwa. My chciałyśmy przede wszystkim pokazać nurty, kierunki i style. I tak Sala Bacciarellego, do której zaprasza nas z portretu król Stanisław August Poniatowski, przypomina jeszcze tradycje oświecenia. Sala Michałowskiego, nazwana od naszego najwybitniejszego malarza romantycznego, przedstawia malarstwo kolejnej epoki. Po wejściu do Sali Siemiradzkiego, nazywanej kiedyś „Salą Hołdu”, czeka nas zaskoczenie. Przed sobą nie widzimy bowiem, jak dotąd, „Hołdu pruskiego” Matejki, ale „Pochodnie Nerona” autorstwa Henryka Siemiradzkiego. To obraz, który w muzealnym katalogu nosi numer 1. Od niego właśnie wzięła początek galeria w Sukiennicach. Autor chciał go najpierw sprzedać carowi Aleksandrowi II za astronomiczną cenę 50 tysięcy rubli, jednak gdy oferta została odrzucona, artysta przekazał obraz Krakowowi. W ten sposób uczcił 50-lecie pracy literackiej swojego przyjaciela Józefa Ignacego Kraszewskiego. Tytułowymi „pochodniami” są oczywiście chrześcijanie, jednak to nie oni przykuwają w pierwszym momencie uwagę zwiedzających. Najpierw rzuca się w oczy przepych, jakim otacza się cesarz. Dopiero potem dostrzegamy z prawej strony obrazu ciche, pokorne męczeństwo ludzi ginących za wiarę. Tematyka religijna pojawia się także w innym obrazie eksponowanym w tej przestrzeni. Zaskakująca „Matka Boska Prządka” Feliksa Cichockiego-Nałęcza łączy uwspółcześnioną ikonografię z formą typową dla akademickiego warsztatu drugiej połowy XIX wieku. Sala Siemiradzkiego jest bowiem poświęcona akademizmowi, czyli sztuce oficjalnej, nauczanej na akademiach i prezentowanej na salonach. W opozycji do niej znajduje się sztuka z Sali Chełmońskiego, ze słynną „Czwórką” tego malarza oraz „Szałem” Podkowińskiego. W tej sali dochodzą już do głosu nowsze tendencje: realizm, impresjonizm, symbolizm. Obrazy kiedyś budzące sprzeciw, dziś zachwycają zwiedzających.

Wstąpić po zachwyt

Remont muzeum w Sukiennicach był potężnym przedsięwzięciem logistycznym. I nie chodzi tu wcale o 9 milionów euro, które trzeba było pozyskać na ten cel. Ani też o kilometry instalacji elektrycznych czy rur, które w muzealnej przestrzeni zamontowano. – Wyzwaniem było przede wszystkim przenoszenie wielkich obrazów. Zdejmowanie z krosien, rolowanie na specjalne wałki, pakowanie do skrzyń, przewożenie – to gigantyczna operacja – opowiada Janusz Czop. Na czas remontu większość obrazów trafiła na Zamek Królewski w Niepołomicach. – Mogliśmy tam wystawić także te dzieła, które u nas nie były eksponowane, bo przecież kolekcja muzeum jest znacznie większa, liczy ok. 1300 obrazów. Współpraca z Niepołomicami była tak dobra, że myślimy teraz o stworzeniu na zamku „Sukiennic 2” – cieszy się główny konserwator. – Będzie tam wystawianych ponad 100 obrazów, z których większość do tej pory spoczywała w magazynach. W pracowni konserwacji malarstwa i rzeźby właśnie trwają przygotowania do nowej ekspozycji. Kierownik pracowni Elżbieta Zygier pokazuje obraz „Łokietek w grocie” Marii Andrzejkowicz-Buttowt, na który ponaklejane są tajemnicze plastry. – To bibułka japońska, przymocowana klejem króliczym – uśmiecha się pani kierownik. Plastry zabezpieczają dzieło przed osypaniem się farby. Teraz obraz czekają kolejne etapy konserwacji, takie jak usuwanie zabrudzeń, uzupełnianie ubytków czy impregnacja. Podobnym zabiegom zostało poddanych aż 50 obrazów wystawianych obecnie w galerii. Przez konserwację przeszedł też „Hołd pruski”, który aktualnie znajduje się na wystawie grunwaldzkiej na Wawelu. Stamtąd powędruje do Berlina, a do Sukiennic wróci dopiero w 2012 roku. Do tego czasu zastępować go będzie inny obraz Matejki – „Rejtan”, wypożyczony z Zamku Królewskiego w Warszawie. Ilość arcydzieł zgromadzonych w czterech salach Sukiennic jest imponująca. Dla miłośników sztuki to duchowa uczta, dla uczniów – okazja na poznanie ważnego wycinka historii polskiego malarstwa w pigułce. Zwłaszcza że lekcje muzealne nie polegają wyłącznie na „nudnym zwiedzaniu”, ale przypominają raczej zabawę w podchody. – Uczestnicy otrzymują konkretne zadania i szukają rozwiązań na obrazach. Czasem muszą odpowiedzieć na pytanie, innym razem coś narysować – wyjaśnia Marta Graczyńska z sekcji edukacyjnej. A co zostaje dla tych zabieganych, przecinających w pędzie krakowski Rynek? Dla nich przetestowaliśmy specjalną metodę nauczania: wejść i się zachwycić. To naprawdę działa.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.