Siena palona

Marcin Jakimowicz

|

GN 28/2010

publikacja 14.07.2010 07:53

Nie umiała pisać, a została doktorem Kościoła. Surowy inkwizytor po jej przesłuchaniu sprzedał wszystko, co miał, i rozdał ubogim. Gdy wpadała w ekstazy, siostry widziały ją otoczoną płomieniami. Upominała papieża: "Odwagi, ojczulku". Pod słońcem Toskanii wołała o ogień.

Siena palona Figura św. Katarzyny w jej rodzinnym domu w Sienie Roman Koszowski /Foto Gość

Co ujrzałem, maszerując między prążkowaną, czarno-białą katedrą a potężną bazyliką św. Dominika? Tłumy leniwie popijające espresso, Niemców kupujących wino Brunello di Montalcino (od 20 euro za butelkę), znudzone szkolne wycieczki. Sześcioletnia Katarzyna ujrzała o niebo więcej. 

Na dachu gigantycznego kościoła San Domenico zobaczyła coś, co radykalnie odmieniło jej życie. Na szczycie świątyni ujrzała potężny tron. Siedział na nim sam Jezus. Nic dziwnego, że dziewczynka już jako siedmiolatka ślubowała Mu dozgonną wierność i zachowanie dziewictwa. Później, w czasie mistycznych zaślubin z Jezusem, otrzymała od Niego ślubną obrączkę.

Wielodzietna patologia

Niedaleko fontann Fontebranda, w miejscu, gdzie stał dom mistyczki, zbudowano sanktuarium. Przed wejściem do kościoła wita nas uśmiechnięte popiersie Jana Pawła II (to jedyny wyrzeźbiony papież, który się uśmiecha). Wchodząc do domu Katarzyny, myślałem o Leszku Millerze.

Przypomniałem sobie słowa lewicowego premiera, przestrzegającego przed „patologią rodziny wielodzietnej”. Wówczas ostro zareagował na ten zwrot m.in. liczny klan Pospieszalskich. W domu, przed którym stoimy, 25 marca 1347 roku żona sieneńskiego farbiarza urodziła Katarzynę, swe… 24. dziecko.

Dziewczynka zadziwiała i przerażała rodziców od najmłodszych lat. Mój syn ma siedem lat. I nie bardzo mogę sobie wyobrazić, by ślubował Bogu dozgonną wierność. Kasia od najmłodszych lat radykalnie pojmowała wezwania Ewangelii. Pościła, umartwiała się, biczowała, spędzała dłuuugie godziny na rozmowie z Jezusem.

Nie pomagały fortele rodziny, by wywieźć ją „do wód”. Modliła się w kaplicy, którą urządziła w rodzinnym domu i w gigantycznej bazylice św. Dominika. Kiedyś w czasie snu ujrzała patrona świątyni, który wręczał jej dominikański habit. Została tercjarką Zakonu Kaznodziejskiego.

Na rozległym placu Il Campo, gdzie odbywają się słynne na cały świat wyścigi konnych zaprzęgów, w których uczestniczą przedstawiciele 17 dzielnic miasta, wre jak w ulu. Imię Katarzyny znajduję na każdym kroku. Ale raczej na zasadzie zewnętrznej etykiety. Na wystawach sklepów przy ulicy Santa Catherina znajduję wino Catherina, toskańskie twarde ciastka Catherina, a nawet pizzę Catherina.

Jest i hotel Catherina i desery Catherina. Nawet nasz samochód zaparkowaliśmy na parkingu Santa Catherina. Miasto jest dumne ze swej patronki – wnioski nasuwają się same. Ciekawe tylko, dlaczego w dniu śmierci świętej sanktuarium, które stanęło na miejscu jej domu, świeci pustkami. Od czasu do czasu przebiegnie przez nie jakaś spocona wycieczka. W czasie, gdy modliła się tu Katarzyna, Siena była miastem większym od Paryża czy Londynu.

W płomieniach

W San Domenico na dachu kościoła, na którym sześciolatka ujrzała Boży tron, wywieszono flagi dzielnic miasta obchodzącego w tym roku swe 700-lecie. Od wieków trwa pomiędzy nimi ostra rywalizacja. Łatwiej o małżeństwo mieszkańca Sieny z kimś z innego miasta niż o mieszane małżeństwo z dwóch różnych dzielnic – śmieją się Włosi. Czuję się w potężnej świątyni nieco zagubiony. To tu młodziutka Katarzyna prowadziła długie rozmowy z Jezusem. Ogromny kontrast. Monumentalna bazylika, zapierające dech w piersiach pejzaże Toskanii i skromniutka, niepiśmienna mniszka, która „trzęsła” Kościołem.

Dyktowała swe listy, pozostając w ekstazie. Sama nauczyła się pisać tuż przed śmiercią. Kiedyś podczas ekstazy zaczęła płonąć. Wpadła w potężny ogień, który objął całe jej ciało. Gdy wyciągnięto ją z płomieni, na jej ciele nie znaleziono żadnych poparzeń. „Moją naturą jest ogień” – mawiała często. „Ty jesteś tą, która nie jest – usłyszała kiedyś od Jezusa – Ja zaś jestem tym, który jest”.

– Czego nauczyła mnie Katarzyna? – zastanawia się na rozpalonych słońcem uliczkach Sieny studiujący duchowość w Rzymie ks. Szymon Kiera. – Dla mnie jako kapłana niesamowicie ważna jest mistyczna scena, gdy Katarzyna miała wybrać między koronami: bogato zdobioną i cierniową. Wybrała ciernie. Bardzo mnie to dotyka. Ilekroć jestem w Sienie i padam na kolana przed starym krzyżem w Fontebranda, gdzie modliła się mistyczka, myślę o tym, którą koronę wybieram. Czy wybrałbym ciernie?

To dla mnie w Katarzynie cenniejsze niż upominanie papieża i ważnych dostojników. Lubię modlić się pod jej krzyżem. Ten średniowieczny krucyfiks wisiał pierwotnie w Pizie w kościele św. Krystyny – opowiada ks. Szymon. – Gdy Katarzyna modliła się przed nim 1 kwietnia 1376 roku, w czasie Komunii wpadła w ekstazę i poczuła w dłoniach, stopach i w okolicy serca przenikliwy ból. Otrzymała stygmaty. Niewidoczne, raniące, palące jak ogień. Jeszcze bardziej upodobniła się do Tego, któremu ślubowała dozgonną wierność.

Język jak brzytwa

Gdy pędzimy wśród niekończących się winnic do Sieny, spod kół wyskakują nam bażanty. Toskania jest bez wątpienia najmodniejszym regionem Europy. Dziesiątki książek, filmów, Sting, który zamieszkał wśród winnic... „Jeśli Włochy są ogrodem Europy, to Toskania jest ogrodem Włoch” – słyszę na każdym kroku. To ziemia pełna owoców i zboża, zapachów i wina. Ociekające oliwą karłowate drzewa. Feeria barw. Katarzyna bardzo często przemierzała te kręte drogi. Była w swych czasach politykiem. Wpłynęła na wielu dostojników i władców. Z jej ostrymi osądami liczyli się nie tylko rządzący republikami włoskimi, ale i królowie. Miała niezły tupet. Osobiście angażowała się w spory z Florencją.

Gdy wojny wisiały w powietrzu, wyruszała na negocjacje. Nic dziwnego, że w wielu włoskich miastach zyskiwała etykietę „persona non grata”. Kościół przeżywał wówczas ogromny kryzys. Uwikłani w polityczne gierki kardynałowie, żyjący w pełnych przepychu dworach, wybrali drugiego papieża, przyczyniając się do powstania schizmy zachodniej. Katarzyna poczęstowała hierarchów ostrymi słowami: „Oj głupcy, głupcy, po tysiąckroć zasłużyliście sobie na śmierć! Jak ślepcy nie widzicie własnego zła. Sami z siebie robicie oszustów i bałwochwalców”. Często ostre słowa słyszał od niej również sam papież. Prosta zakonnica doprowadziła do tego, że po wieloletniej banicji w Awinionie Grzegorz XI powrócił do Rzymu. Uwierzył, że przez jej słowa przemawia sam Bóg.

W liście skierowanym do papieża pisała bez ogródek: „Wracaj. Odwagi, ojczulku”. Pojechała do Awinionu i powtórzyła mu to w cztery oczy. Święta bezczelność. Papież spakował się i wrócił do Wiecznego Miasta. Po latach, gdy stanęła przed papieżem Urbanem VI i jego dworem, ten odezwał się do zebranych: „Ta kobiecina nas zawstydza...”.

Najwięksi wrogowie topnieli przed nią jak wosk. Kościół początkowo nie ufał wizjonerce. Cudem uniknęła stosu. Do jej domu zapukał Gabriel de Volterra – Wielki Inkwizytor. Zarzucił mistyczkę pełnymi jadu pytaniami. Katarzyna milczała. Na końcu odezwała się stanowczo: „Cóż wam po wiedzy, z którą się tak obnosicie, skoro nie czyni was ona ani lepszymi, ani mądrzejszymi? W oczach Boga fałszywa wiedza jest głupotą!”. Słowa te podziałały na inkwizytora jak kubeł zimnej wody. Tego samego dnia rozdał swe majętności biednym i rozpoczął ubogie, ukryte życie.

Schodki do nieba

Czego Katarzyna uczy nas dzisiaj? W klasztorze dominikańskim w Poznaniu podsłuchałem rozmowę dwóch nowicjuszy. – Co masz dziś przeczytać? – Kaśkę ze Sieny. Stary, jakie to trudne do przełknięcia!
Chłopak czytał słynny „Dialog”, zapis rozmowy Katarzyny z Bogiem. – Katarzyna uczy nas szukania podstaw własnej osobowości – wyjaśnia dominikanin o. Paweł Gużyński. – Ona mówi coś takiego: Usiądź u źródła swego istnienia, którym jest Bóg, i wpatruj się w nie. Na początku niczego nie będziesz widział, bo emocje, myśli, roztargnienia będą powodowały, że tafla będzie zmącona. Ale gdy dasz sobie czas, okaże się, że w idealnie czystej tafli ujrzysz rysy własnej twarzy.

Czy można w skrócie opisać jej mistykę? – pytam ks. Kierę. – Katarzyna wskazuje na krzyż i mówi: to most łączący człowieka z Bogiem. Pokazuje trzystopniową drogę do doskonałości, trzy schodki do nieba. Pierwszy to stopy Jezusa. Człowiek odrywa się od ziemi i klęka przy nogach Chrystusa, zostawiając tam swe grzechy. Kocha wówczas Jezusa jedynie jako najemnik. Stopień drugi to symbol otwartego boku Pana. Zbliżasz się do otwartego serca Jezusa, a pierwotna fascynacja Mistrzem zamienia się w miłość. Kochasz jako wierny sługa. Trzeci stopień to usta Bożego Syna. Najdoskonalszy stan zjednoczenia z Oblubieńcem. Kochasz Go już wówczas jako umiłowany Syn.

Wymień serce

– Bardzo porusza mnie jedna historia – zapala się ks. Szymon. – Katarzyna miała 23 lata, pięć lat przed otrzymaniem stygmatów dokonała się w niej mistyczna wymiana serc. Modliła się o doskonałość w wierze, widziała mnóstwo swych niedoskonałości. Prosiła o nowe serce. I stało się! Podczas modlitwy, gdy rozważała słowa psalmu: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste” objawił jej się Jezus. Podszedł do niej i wyciągnął z jej boku serce. Po dwóch dniach ujrzała Go ponownie. Tym razem podszedł do niej i powiedział: „Dopiero co wziąłem twe serce, a dziś daję ci swoje”. I podał je Katarzynie.

Wiedziała, kiedy umierać. Pożegnała się ze swą ukochaną Sieną i ruszyła do Rzymu, by po raz kolejny wesprzeć papieża. Zmarła tam 29 kwietnia 1380. Żyła dokładnie 33 lata. Kolejny przypadek?
Nad Sieną szaleje burza. Kręci się w głowie od zapachu bzów. Na plakacie w chłodnym kościele San Domenico czytam słowa Katarzyny: „Boskie Serce jest bardziej delikatne niż dziewiczy pocałunek”. Czarne chmury przygnały do bazyliki tłum zmoczonych Włochów. Podchodzą z zaciekawieniem do relikwiarza ze zmumifikowaną głową mistyczki (jej ciało spoczywa w Rzymie). – Ale horror! – komentują żujący gumę licealiści, z zaciekawieniem podchodząc do kolejnego relikwiarza. Umieszczono w nim palec Katarzyny. Wskazuje niebo.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.