Przystanek Vézelay

Szymon Babuchowski, zdjęcia Jakub Szymczuk

|

GN 32/2009

publikacja 07.08.2009 08:21

Gorące źródła Europy Dziś nikt nie wyrusza z mieczem na krucjatę, ale siostry i bracia ze Wspólnoty Jerozolimskiej mają w ręku znacznie silniejszy oręż – modlitwę.

Przystanek Vézelay Vézelay – średniowieczne miasteczko położone na wzgórzu, nad którym góruje bazylika św. Marii Magdaleny fot. Roman Koszowski

Stąd wyruszały wyprawy krzyżowe. Tu zaczyna się szlak do Santiago de Compostela. 20 kilometrów dalej przebiega autostrada, którą młodzi pielgrzymi zmierzają do Taizé. A jednak niezwykłą, romańsko-gotycką bazylikę podziwiają tylko nieliczni goście z Polski. Ci, którzy już przyjeżdżają, zazwyczaj wpadają tylko na chwilę. – Wiele osób przeżywa tu bardzo intensywny czas i… tyle ich widzimy – wzdycha brat Philippe ze Wspólnoty Jerozolimskiej. – To, co możemy im dać, to nasza modlitwa. Taka intencja pojawia się u nas bardzo często: za ludzi, którzy przechodzą przez bazylikę. Pan Bóg najlepiej wie, czego im potrzeba.

Z turysty w pielgrzyma
To oni są tu na dłużej. Siostry i bracia ze Wspólnoty. 13 sióstr i 8 braci. Mieszkają w osobnych domach, ale trzy razy dziennie spotykają się na modlitwie w bazylice św. Marii Magdaleny. Monastyczna Wspólnota Jerozolimska, założona w 1975 roku przez o. Pierre-Marie Delfieux, ma prowadzić głębokie życie modlitewne w sercu wielkich miast. Być źródłem na duchowej pustyni. – Wielkich miast? Przecież Vézelay ma dziś zaledwie kilkuset mieszkańców! – dziwię się. – W ciągu roku przybywa tu pół miliona ludzi, więc robi się z tego całkiem spore miasto – wyjaśnia brat Piotr, postulant z Polski. nZwykle mnisi i mniszki pracują w świeckich zawodach na pół etatu. Szczególny charakter tego miejsca wymusza jednak nieco inne zajęcia – członkowie wspólnoty są zaangażowani przy bazylice: rejestrują pielgrzymów, sprzedają pamiątki w sklepiku, oprowadzają po zabytkowym kościele. – Chcemy prowadzić ludzi do Boga przez piękno tego miejsca – mówi brat André, najstarszy członek tutejszej wspólnoty. – Wiele osób przychodzi tu jako turyści, a my staramy się z nich zrobić pielgrzymów. Czasami się to udaje – uśmiecha się brat Gregoire. – Niektórzy przysyłają do nas kartki, że błogosławieństwo, które tu dostali, pomogło im w drodze do Santiago de Compostela. Inni wracają, ale już z bardziej duchowym nastawieniem. – To dzięki duchowej obecności św. Marii Magdaleny, patronki nawrócenia – twierdzi brat John Patrick z Anglii.

Duchowe dotlenianie
Choć w niedzielę bazylika szczelnie wypełnia się ludźmi, w tygodniu Vézelay najczęściej świeci pustkami. Wspinam się na wzgórze tuż przed wschodem słońca. Wąska uliczka prowadzi wśród sędziwych domów z wielkimi piwnicami, w których kiedyś nocowały tysiące pielgrzymów. Ptaki ukryte w bramach i na dachach wszczynają poranny alarm. Ludzie jeszcze śpią – do jutrzni została ponad godzina. Widok ze wzgórza przyprawia o zawrót głowy szerokością perspektywy. – Tu jest mnóstwo przestrzeni, można się dotlenić duchowo – mówi brat Piotr. – Okolica daje poczucie wolności, bo wzrok nie natrafia na żadną barierę. Wszystko jest otwarte. Oszałamia też sama bazylika, długa na 113 metrów. – To więcej niż boisko piłkarskie – śmieje się kandydat na mnicha. – Wyobrażacie sobie, jakie to musiało wywierać wrażenie na ludziach, którzy przychodzili tu ze swoich małych chałupek? Ale i na nas robi wrażenie ten moment, gdy otwierają się wielkie wrota oddzielające narteks, czyli przedsionek, od nawy. Wielką rolę gra tu światło: ciemny narteks to symbol człowieka grzesznego. Nawa, do której promienie słońca wpadają przez boczne okna, jest drogą ku nawróceniu. Wreszcie jasne, gotyckie prezbiterium ukazuje Chrystusa zmartwychwstałego. – 24 czerwca między postacią Jana Chrzciciela w przedsionku a prezbiterium układa się droga światła. A 24 grudnia w południe słońce przez boczne okna oświetla kapitele kolumn ze scenami biblijnymi. Chrystus, który jest Światłem świata, przychodzi, by oświecić ziemię. W architekturze tej budowli zawarta jest cała teologia – objaśnia brat Gregoire, nasz przewodnik.

Piękno liturgii
Nie sposób opisać tu całej symboliki, którą zawarli w bazylice św. Marii Magdaleny jej genialni budowniczowie z XII i XIII wieku. Tu każda kolumna, każda rzeźba ma swoje miejsce i znaczenie. Powstało już na ten temat wiele prac naukowych. Nam wystarczy, że świątynia przemawia do nas swoim pięknem. Zwłaszcza wtedy, gdy siostry i bracia ze Wspólnoty Jerozolimskiej rozpoczynają liturgię. W prezbiterium postacie w białych szatach rozkładają ręce w geście uwielbienia. Przez kościół wypełniony różanym zapachem kadzidła płynie czysty, wielogłosowy śpiew. Ukłony, zapalanie świec – wszystko to dodaje liturgii majestatu, ale ważniejszy jest fakt, że wspólnota wychodzi do wiernych. Starsze małżeństwo wydaje się nieco zaskoczone, gdy siostry zapraszają je do procesji z darami. Jednak już za chwilę poruszeni małżonkowie idą w kierunku ołtarza. Wreszcie znak pokoju – postacie w bieli znów opuszczają prezbiterium, by przekazać go wszystkim obecnym. To czytelny symbol obecności wspólnoty w świecie. Być może to właśnie piękno liturgii najbardziej przyciąga do Wspólnot Jerozolimskich. Siostra Clémence doświadczyła tego we wspólnocie w Paryżu: – Przyjechałam odwiedzić Jeanne, moją nauczycielkę francuskiego. Weszłam do kościoła, bo chciałam uczestniczyć we Mszy. Akurat trwały nieszpory. Kiedy tylko przekroczyłam próg świątyni, wiedziałam już, że to jest moje miejsce. Dwa lata później Clémence wstąpiła do Wspólnoty. W Vézelay znów spotkały się z siostrą Jeanne. Teraz dawna nauczycielka jest jej przełożoną.

Wiara, nauka i… magia
Vézelay to także miejsce corocznych spotkań młodzieży i licznych sesji naukowych, dotyczących duchowości, sztuki i problemów społecznych. Siostra Clémence organizuje spotkania pod hasłem „Nauka i wiara”. Jedno z ostatnich dotyczyło problemów bioetycznych, nad którymi w tej chwili toczy się we Francji debata. – Przyjeżdżają do nas wybitni specjaliści – cieszy się mniszka. Jednak jest i druga strona medalu. Ze względu na swą niezwykłość miejsce to przyciąga sporo osób związanych z ezoteryką. Na parkingu pod bazyliką zwraca naszą uwagę człowiek spacerujący z różdżką. – Jak w większości miejsc świętych, ścierają się tu siły dobra i zła – twierdzi brat John Patrick. Są tacy, których Vézelay zachwyciło tak bardzo, że postanowili zostać tu na stałe. Anne Marie Therese z Belgii przyjechała, żeby korzystać z duchowości tego miejsca. – Kiedy tylko zobaczyłam to miasteczko, wiedziałam już, że nie chcę stąd wyjeżdżać – zwierza się. Tu znalazła inspirację do tworzenia ikon, tu poznała swojego męża Huberta, który był w miasteczku listonoszem, a teraz marzy o śpiewaniu prawosławnych pieśni. Oboje nieco ekscentryczni, są w okolicy rozpoznawalną parą. – Vézelay daje możliwość życia chwilą obecną. A przecież właśnie na tym polega życie duchowe – twierdzi Anne Marie. – Boga można uchwycić tylko w konkretnej chwili.

Krucjata ciszy
Będąc w Vézelay, nie można ograniczać się do odwiedzenia bazyliki, ale koniecznie trzeba przejść się po okolicy. Wejść w wąskie, strome uliczki, na których kręcone były sceny jednego z filmów o żandarmie z Louisem de Funès. Spacer wzdłuż świetnie zachowanych murów obronnych miasta, które liczyło kiedyś około 10 tysięcy mieszkańców, odsłoni przed nami kolejne niespodzianki. Odkryjemy przepiękny pochyły cmentarz, z grobami porośniętymi bluszczem. Wiele pomników pochodzi jeszcze z XIX wieku. Są tu liczne nagrobki artystów, których Vézelay przyciągało od zawsze. Wśród pochowanych znajdziemy m.in. Paula Claudela i Julesa Roya. Warto też zobaczyć romańską kaplicę La Cordelle z XII wieku, przy której franciszkanie mają swoją pustelnię. Dom został założony jeszcze za czasów świętego Franciszka. Nieopodal na polanie stoi głaz, a na nim krzyż. To miejsce, z którego święty Bernard z Clairvaux głosił kazanie do rycerzy wyruszających na krucjatę. – Jak wielu musiało ich być, skoro nie pomieścili się w ogromnej bazylice! – zwraca uwagę brat Piotr. Dziś nikt nie wyrusza z mieczem na krucjatę, ale siostry i bracia ze Wspólnoty Jerozolimskiej mają w ręku znacznie silniejszy oręż – modlitwę. Swoją cichą obecnością przemieniają świat. A jak mówi o. Pierre-Marie Delfieux: „Dzisiejszy świat bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje ciszy”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.