Czym się różnią siostry?

Marcin Jakimowicz

|

GN 03/2008

publikacja 17.01.2008 13:25

– O, przyszła katolicka wycieczka – mówi ojciec Makary z Jabłecznej. – A skąd ojciec wie, że katolicka? – Bo wy, wchodząc do cerkwi, klękacie – uśmiecha się mnich. Czym się jeszcze różnimy?

Czym się różnią siostry? Malownicze Święto Jordanu. Tego dnia biblijna rzeka płynie przez wiele wschodnich wiosek fot. AGENCJA GAZETa/JACEK MARCZEWSKI

Gdy w 1991 r. Jan Paweł II odwiedził Białystok, kilkakrotnie nazwał Kościoły katolicki i prawosławny „siostrzanymi”. Siostry mają za sobą długą, często bolesną historię. Ponad tysiąc lat rozłąki i odmienne kręgi kulturowe, w których się rozwijały, sprawiły, że wchodząc do cerkwi, możemy czuć się nieswojo. Nie rozpoznajemy już nawet podstawowych znaków i gestów. – Oni żegnają się odwrotnie – mówimy. Dlaczego? Przy znaku krzyża wypowiadamy słowa: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, przy słowie „Ducha” dotykając lewego ramienia. Prawosławni czynią dokładnie tak samo, z tym, że modlą się: Wo imia Otca i Syna, i Swiataho Ducha. Proste? Jak amiń w pacierzu. Katolicy wchodzący do cerkwi często nie wiedzą, jak się zachować. Klęknąć? Przeżegnać się? Prawosławni kłaniają się nisko, kupują w przedsionku świece i całują z namaszczeniem ikonę wystawioną na anałoju (stoliku) na środku świątyni. W ocienionej, pełnej mroku cerkwi pali się zazwyczaj kilkadziesiąt świec. Świątynię wypełnia słodkawy zapach mirry i woń spalonej parafiny. – Światło Zmartwychwstałego towarzyszy wszystkim naszym modlitwom – opowiadają mnisi z monasteru w Jabłecznej. Ojciec Makary modli się tu od kilku lat.

Mnisi prowadzą mały warsztat wyrabiający świece. – Gdy się nie spieszymy, robimy w trójkę 15 tysięcy takich świec dziennie – opowiada. Trafiają do cerkwi we wschodniej Polsce. – Sprawowanie prawosławnego nabożeństwa angażuje wszystkie zmysły człowieka – wyjaśnia Tatiana Misijuk na portalu cerkiew.pl. – Linie i kolory ikon, barwy szat liturgicznych kapłana to silne bodźce wzrokowe; muzyczna oprawa czytanych i śpiewanych tekstów intensywnie oddziałuje na słuch; specyficzna woń kadzidła i woskowych świec absorbuje powonienie…

Pieczęć Ducha
W Kościele prawosławnym chrzest, bierzmowanie i Komunia Święta są ze sobą ściśle połączone. Niemowlęta są nie tylko chrzczone, ale i niezwłocznie bierzmowane. Udzielana jest im też Komunia Święta. W czasie chrztu kapłan zanurza dziecko trzykrotnie w wodzie. W cerkwiach na Zachodzie czasami odstępuje się od tego i polewa główkę dziecka wodą. – Zniszczeniu ulega jednak wówczas cała symbolika chrztu – ubolewa biskup Kallistos. – Chrzest oznacza mistyczny pogrzeb i zmartwychwstanie z Chrystusem, a zewnętrzną tego oznaką jest pogrążenie kandydata w chrzcielnicy, po którym następuje wynurzenie z wody. – Zniszczeniu ulega jednak wówczas cała symbolika chrztu – ubolewa biskup Kallistos. – Chrzest oznacza mistyczny pogrzeb i zmartwychwstanie z Chrystusem, a zewnętrzną tego oznaką jest pogrążenie kandydata w chrzcielnicy, po którym następuje wynurzenie z wody. Tuż po chrzcie dziecko zostaje wytarte do sucha i następuje miropomazanije – namaszczenie najważniejszych części ciała specjalnym olejem, zwanym świętą myrrą. Kapłan wypowiada wówczas słowa: „Pieczęć daru Ducha Świętego”. – Prawosławne dzieci otrzymują Komunię Świętą od niemowlęctwa – wyjaśnia biskup Kallistos. – Gdy stają się wystarczająco dojrzałe, aby rozróżnić między dobrem a złem i zaczynają rozumieć, czym jest grzech (w wieku około sześciu, siedmiu lat), przystępują do jeszcze jednego sakramentu, jakim jest pokajanie, spowiedź.

Pochylony człowiek Wschodu
W cerkwi nie ujrzymy konfesjonałów. W jakimś wolnym miejscu świątyni, zazwyczaj przy ikonostasie, ludzie podchodzą do kapłana, pochylają się, a on zakrywa głowę penitenta stułą (epitrachelion) i spowiada, również pochylony. Jak długo można wytrzymać w tak niewygodnej pozycji? – Gdy na Grabarkę przychodzą tysiące pielgrzymów, spowiadamy po dwie godziny, a potem zmiana – opowiada ojciec Makary.

Podczas gdy na Zachodzie kapłan siedzi, a penitent klęczy, w Kościele prawosławnym obaj stoją. Penitent słyszy w czasie spowiedzi piękne słowa: „Dziecię, oto Chrystus niewidzialnie stoi tutaj i przyjmuje twą spowiedź. Nie wstydź się i niczego się nie obawiaj, i niczego przede mną nie ukrywaj, ale wyznaj mi bez wahania wszystko, co zrobiłeś, a w ten sposób otrzymasz przebaczenie od Pana naszego Jezusa Chrystusa. Oto Jego święta ikona przed nami, a ja jestem tylko świadkiem składającym Mu świadectwo o wszystkim, co masz mi do powiedzenia. Jeśli cokolwiek przede mną ukryjesz, będziesz miał jeszcze większy grzech. Uważaj zatem, abyś przyszedłszy do lecznicy, nie odszedł nieuleczonym”.

Niebiosa niebios
Budynek cerkwi przypomina świątynię Starego Testamentu. Najważniejszą jej częścią jest ukryte za ikonostasem „sanktuarium”. To odpowiednik starotestamentalnego najświętszego miejsca przybytku, do którego arcykapłan mógł wejść jedynie raz w roku. Dziś cerkiewne miejsce zwane „niebiosami niebios” jest zastrzeżone jedynie dla kapłanów i mężczyzn asystujących przy nabożeństwach. Kobiety nie mają tu wstępu. To tu sprawowany jest sakrament Eucharystii. Sanktuarium znajduje się zawsze we wschodniej części świątyni.

Wierni stoją w nawie – środkowej części cerkwi odpowiadającej miejscu, gdzie kapłani Starego Testamentu codziennie przynosili ofiary. W przedsionku cerkwi w starożytności stali katechumeni i pokutnicy. W świątyni wszystko jest symbolem. Eucharystyczny pokarm zabierany jest z ołtarza i wynoszony przez tzw. rajskie wrota (zwane też carskimi), umieszczone pomiędzy ikonami Bogarodzicy z Dzieciątkiem i Jezusa Chrystusa, ikonami pierwszego i drugiego przyjścia Chrystusa. Sama brama zdobiona jest ikoną Zwiastowania i ikonami czterech Ewangelistów. – Ikona jest żywą ewangelią. Ewangelię się pisze, ikonę też się pisze – opowiada rosły jak topola ojciec Abramiusz z monastyru w Jabłecznej. Ikonostas to prawdziwy traktat teologiczny. Najważniejszą jego częścią są cztery ikony zwane namiestnymi, umieszczone po obu stronach rajskich wrót. Przedstawiają one kolejno: wezwanie cerkwi, Chrystusa Nauczającego, Maryję z Dzieciątkiem i świętego szczególnie czczonego na danym terenie (w cerkwiach łemkowskich jest to zazwyczaj św. Mikołaj). Ponad carskimi wrotami znajduje się Mandylion, obraz powstały wedle tradycji od odbicia twarzy Chrystusa na chuście, wyżej zaś ikona Ostatniej Wieczerzy. Otoczona jest rzędem prazdników – ikon wyobrażających główne święta cerkiewne. W następnej kondygnacji miejsce centralne zajmuje Chrystus Pantokrator, a ikonostas wieńczą Ukrzyżowanie oraz obrazy proroków i patriarchów.

Wszystko płynie
O prawosławiu najczęściej słyszymy w mediach podczas świąt Bożego Narodzenia, Wielkanocy, sierpniowej pielgrzymki na Górę Grabarkę oraz w czasie niezwykle malowniczego święta Jordanu. 19 stycznia wiele rzek wschodniej Polski zamienia się w biblijny Jordan. Ludzie zabierają z nich w słoikach i butelkach wodę i zanoszą ją do domów. Leczy i oczyszcza – wierzą.

W czasie święta, zwanego też Teofanią, Epifanią lub Świętem Światła, Jordan „płynie” przez Beskid Niski, Bieszczady, Roztocze i Podlasie. Centralnym wydarzeniem jest wielkie poświęcenie wody (wielikaja agiasma). Celebrowane nad brzegiem rzeki, jeziora, morza lub przy studni, odbywa się w zimowej aurze. Nic dziwnego, że na trzaskający mróz mawia się w Rosji kriesztienskij moroz, właśnie od nazwy święta. Na Ukrainie najwięksi śmiałkowie kąpią się nawet w lodowatej wodzie. Kapłan trzykrotnie zanurza w wodzie trzy płonące świece, pochyla się i trzy razy tchnie na znak krzyża. Na końcu trzykrotnie zanurza krzyż. Woda ścieka po nogach Jezusa. Obraz potopu, żywiołu, śmierci staje się „źródłem wody żywej”. Wody grobu stają się łonem. W wodzie umiera to, co stare i grzeszne, aby narodziło się to, co nowe i czyste. Tego dnia Bóg błogosławi wody całego świata – piszą wschodni teologowie.

Dłuuugie nabożeństwo
Jeśli na niedzielnej Mszy często spoglądamy na zegarek, idąc na nabożeństwo prawosławne, musimy uzbroić się w jeszcze większą cierpliwość. Gdy odwiedziłem o bladym świcie piękny monaster prawosławny w Jabłecznej, ubrani na czarno brodaci zakonnicy właśnie zaczynali poranną liturgię. – Jakieś pół godzinki i śniadanko… – pomyślałem. O jak bardzo się myliłem! Wyszedłem po trzech godzinach. Cerkiew wypełniał jednostajny śpiew, a słowa psalmów mknęły z szybkością błyskawicy. – Gdybyśmy celebrowali wolno liturgię, wychodzilibyśmy dziś z cerkwi po pięciu godzinach – uśmiecha się ojciec Makary.

Nawet nie znając języka wschodniej liturgii, z łatwością wyłowimy z niej powtarzające się nieustannie słowa Gospodi, pomiłuj (Panie, zmiłuj się). To Modlitwa Jezusowa, oddech prawosławia, serce wschodniego chrześcijaństwa. Rosyjski pątnik opisany w „Opowieściach pielgrzyma” zgodnie z zaleceniem starca powtarzał to wezwanie nawet dwanaście tysięcy razy dziennie.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.